Kategorie
Dla młodzieży Obyczajowe Recenzje

„Maryla z Zielonego Wzgórza” – S. McCoy

Przyznam, że prequel jednej z ulubionych książek dzieciństwa początkowo budził moje obawy i myślę, że nie byłam w nich osamotniona. Tymczasem okazało się, że Sarah McCoy zrobiła coś, co zazwyczaj się nie udaje – naprawdę odtworzyła klimat Avonlea i dała nowe życie Maryli Cuthbert.

Godne lektury fan fiction

Sarah McCoy mieszka w Karolinie Północnej, wykładała język angielski w Old Dominion University i w University of Texas. Jest autorką bestsellerów: Córka piekarzaDzieci kartografa. Jako że historyczno-obyczajowe powieści o losach kobiet nigdy nie były w centrum ani nawet na obrzeżach moich zainteresowań, minęłam się z twórczością McCoy, ale Maryla z Zielonego Wzgórza trafiła prosto w moje serce.

Nie lubię prequelów, sequelów i tym podobnych historii opowiadanych przez innych autorów po latach od powstania oryginału. Trudno oprzeć się wrażeniu, że szukają łatwego sposobu na zarobek i zazwyczaj odbiorcy negatywnie reagują nawet na zapowiedzi takich dzieł. Nie ukrywam, że w pierwszej chwili sama pomyślałam w ten sposób o McCoy, ale jakiś impuls sprawił, że postanowiłam dać jej szansę. Może to coś w okładce? Przeczucie? Nie wiem. Wiem za to, że kiedy ponownie wrócę do cyklu o Ani, Maryla będzie postacią o wiele mi bliższą niż do tej pory. Jeśli chcecie poznać jej dzieciństwo i młodość oraz dzieje rodziny Cuthbertów i całego Avonlea, Wasze życzenie zostanie spełnione. To jest fan fiction, jakiego potrzebujemy.

Maryla na falach życia

Życie trzynastoletniej Maryli Cuthbert nie różni się specjalnie od życia jej rówieśniczek. Jest dobrą córką i siostrą, wykonuje swoje domowe obowiązki i cieszy się poczuciem przynależności do społeczności Avonlea. Wszystko zaczyna się zmieniać wraz z przybyciem ciotki Elizabeth, która przyjeżdża z miasta St. Catharines na pomoc spodziewającej się dziecka siostrze. Początkowa nieufność, prawie wrogość dziewczynki wobec mało znanej sobie kobiety szybko przeradza się w podziw i przywiązanie. Całkowicie inny od przyjętego w Avonlea styl życia Izzy, niezamężnej szwaczki z miasta, staje się nowym wzorem dla Maryli, mogącej obserwować do tej pory wyłącznie dobre, prowincjonalne żony i matki. Czując potrzebę działania, dziewczynka dołącza do kółka dobroczynności razem z nową przyjaciółką Małgorzatą i angażuje się najpierw w pomoc sierotom z Nowej Szkocji, a potem zbiegłym niewolnikom z Południa. W tym czasie poznaje Janka Blythe, chłopca z sąsiedztwa, który szybko staje się jej bardzo bliski. Niestety, w wyniku niespodziewanej tragedii na Marylę spada problem wykraczający poza jej wiek i doświadczenia: musi wybierać między własnymi ambicjami a poczuciem obowiązku.

Wiem, jak to brzmi. Silna i niezależna ciotka, Maryla ratująca niewolników i prowadząca polityczne spory. Zanim zaczęłam lekturę, miałam obawy co do tych pomysłów, ale wraz z kolejnymi rozdziałami okazało się, że niesłusznie. Izzy budzi sympatię i nie narzuca swojego sposobu na życie, pozwalając dziewczynce na samodzielne podejmowanie decyzji. McCoy z wyczuciem i delikatnością wplata wątki z dziejów Kanady i rozmowy o polityce w opowieść o życiu Maryli, nadając jej więcej realizmu i odzierając z cukierkowej otoczki powieści o Ani, bo kiedy nadchodzą wielkie zmiany, prawie każdy jest bardziej lub mniej zaangażowany. Nie są to jednak elementy dominujące, na szczęście w centrum opowieści są losy głównej bohaterki. Mimo że opis wydawcy sugeruje dynamiczną akcję i wiele ważnych wydarzeń, nic takiego nie ma miejsca. Dzięki temu Maryla z Zielonego Wzgórza pozostaje ciepłą powieścią obyczajową, którą z czystym sumieniem można postawić na półce obok cyklu Lucy Maud Montgomery.

„Wsi spokojna, wsi wesoła…”

Dzięki wyobraźni, rzetelnym przygotowaniom, w tym podróżom, a przede wszystkim miłości McCoy do uniwersum powieściowego, Avonlea jest wciąż tym samym uroczym miejscem. Opisy przyrody, zresztą tak jak cała kompozycja i język, są stylizowane na podobieństwo oryginalnych, co wymaga nie tylko talentu i dobrego warsztatu pisarskiego, ale również podobnej wrażliwości. Codzienne wiejskie życie cechuje sielankowość, lecz w Maryli… częściej jest przerywane epizodami miejskimi i politycznymi, czy po prostu smutnymi wydarzeniami, niż w Ani…, co nie jest wadą, a raczej zaletą. Nie podobał mi się jedynie wątek egzekucji rewolucjonistów w Hopetown, na którą Maryla i Małgorzata trafiły przez zbieg okoliczności.

Autorka przybliża losy wielu mieszkańców Avonlea: Cuthbertów, White’ów (rodziny późniejszej Małgorzaty Linde), Blythe’ów, Blairów czy Andrewsów. Wyjaśnia przyczyny kawalerstwa Mateusza i staropanieństwa Maryli, pokazując, jak mało trzeba, by zniszczyć coś na zawsze. Przy okazji tego wątku muszę dodać, że irytowały mnie prawie harlequinowe opisy Janka, te naprężone muskuły, mokra koszula przyklejona do ciała czy jędrne wargi jakoś nie pasują mi do tej książki. Historia ametystowej broszki od matki i wina porzeczkowego, nadanie nazwy domowi Cuthbertów i inne easter eggi umilają lekturę powieści i są dowodem na zaangażowanie McCoy.

Maryla, podobnie jak jej ciotka, jest kobietą silną i niezależną, choć wybrała inną życiową drogę. Nie waha się zostać tam, gdzie jest potrzebna innym, odnajdując przy tym szczęście i spełnienie. Autorka pogłębia jej charakter dzięki ujawnieniu trudów, przez które musi przejść i stać się taką a nie inną osobą. Psychologia nie tylko Maryli, ale i innych postaci, stanowi jeden z głównych atutów tej powieści.

Na zakończenie

Tłumaczka Hanna Kulczycka-Tonderska zdecydowała się pozostawić spolszczone imiona i niektóre nazwy własne znane z cyklu o Ani. Uważam to za bardzo dobre rozwiązanie, mimo że na ogół nie lubię przetłumaczonych imion. W tym przypadku jednak nazwy polskie są tak mocno zakorzenione w świadomości czytelników, że ich zmiana nie wszystkim mogłaby się spodobać, poza tym dochodzą kwestie marketingowe. Imiona Maryli, Mateusza i Małgorzaty czy samo Zielone Wzgórze wprowadzone przez Rozalię Bernsteinową w 1911 roku wyznaczyły standard, który niełatwo przełamać. Mimo że powstało wiele nowych tłumaczeń, najbardziej rozpowszechnione jest właśnie to i prawdopodobnie nieprędko się to zmieni.

Jeśli chcecie zafundować sobie nostalgiczną podróż do Avonlea i ukochanych postaci, powinniście być usatysfakcjonowani lekturą Maryli z Zielonego Wzgórza. Szczególnie jednak polecam ją tym, którzy nie czytali powieści o Ani, ponieważ, rozpoczynając cykl od tego prequela, inaczej spojrzycie na jego bohaterów.

Redakcja: Sylwia Kłoda
Korekta: Grzegorz Antoszek
  • TYTUŁ - Maryla z Zielonego Wzgórza
  • TYTUŁ ORYGINALNY - Marilla of Green Gables
  • AUTOR - Sarah McCoy
  • TŁUMACZ - Hanna Kulczycka-Tonderska
  • WYDAWCA - Świat Książki
  • ROK WYDANIA - 2020
  • LICZBA STRON - 448

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *