… czyli żegnaj, czarny poniedziałku! Vonnegut, jak zwykle w satyrze, i jak zwykle doskonałej, uderza w obserwowany przez siebie świat. Czy książka sprzed blisko 50 lat może być wciąż aktualna?
Kilgore Trout
To postać, która pojawia się chyba w każdej powieści Vonneguta. Mało popularny autor książek z gatunku science fiction, których pisał na pęczki, zwykle umieszczany na trzecim czy kolejnych planach, tym razem staje się jednym z dwóch głównych bohaterów. Pokazuje się w całej swej dziwności i ledwo maskowanym szaleństwie, kiedy przez całe Stany, za ostatnie oszczędności, zmierza na festiwal sztuki zaproszony przez jego jedynego fana, milionera Eliota Rosewatera.
Trout nie jedzie tam z przyjemnością, jedzie, by zepsuć innym przyjemność z festiwalu. Zgorzkniały, chce pokazać ludziom to, czego uważa się symbolem – niespełnione poszukiwanie prawdy i piękna. A w ogóle to traktuje zaproszenie jak nieśmieszny dowcip albo bolesną pomyłkę.
Dwayne Hoover
To zupełne przeciwieństwo Trouta – bogacz, właściciel salonu samochodowego i małej sieci hoteli. Wdowiec, ale z kochanką. Nie rozgoryczony, ale powoli osuwający się w odmęty niezgłębionego szaleństwa. Doskonale to jednak ukrywa, poza wybuchami złości i ustawicznym ranieniem wszystkich bliskich mu osób.
Lekarstwem na skołatane nerwy – czymże innym jest widywanie wielkich kaczek na środku skrzyżowania i strzelanie do flamingów we własnej łazience – miał stać się festiwal sztuki. Sztuka, wiadomo, łagodzi obyczaje. Tymczasem…
Tymczasem, zbiegiem okoliczności, Trout i Hoover spotykają się przypadkiem w restauracji podczas śniadania w Midland City w dniu, kiedy rozpocząć się ma festiwal sztuki. Trout ma przy sobie rękopis nowej książki, a Hoover szybko czyta. Trout ma szalone pomysły, dziwne wizje, a Hoover jest podatny. Czy to wróży dobrze? No błagam, pisał to Vonnegut, pewnie, że nie wróży!
Krzyk jednostek
Vonnegut ostro i zdecydowanie stawia w Śniadaniu mistrzów kolejne pytania o otaczający go świat, wplatając je tak w przeżycia bohaterów, jak i własne wtręty w narracji, a jest ich naprawdę dużo. Wyraźnie i jasno mówi o degeneracji środowiska, o odczłowieczeniu świata i przekazaniu go maszynom i mózgom elektronowym. Ale najważniejsze jest, moim zdaniem, to o miejsce człowieka w świecie i jednostki w społeczeństwie. Patrzcie na Trouta i Hoovera, przecież to dziwaki, skrajne indywidua. A ja? A Ty, czytelniku?
Spotkanie Trouta i Hoovera to spotkanie jednostek, w dodatku samotnych jednostek. To może nasze spotkanie? Dwóch indywidualności w umasowionym świecie? Vonnegut pokazuje w tych postaciach, że nikt nie jest całkowicie odporny na samotność, że ani talent, ani pieniądze nie pomagają, kiedy w grę wchodzi szaleństwo i niezrozumienie.
Magiczne rysunki
Vonnegut był, o czym zresztą śmiało mówił, niespełnionym rysownikiem. Czasem popuszczał wodze fantazji, tak jak w Śniadaniu mistrzów. To pozycja pełna jego odręcznych bazgrołów – flag, gwiazd, majtek, ptaków, nagrobków i rzeczy, o których nie wypada tu pisać. Te rysunki są banalne, przecież każdy umiałby to narysować. Najsłynniejszy jest zresztą rysunek dziury w zadku:
Ale umieścił je tam, gdzie pisał jakby off the record, poza książką, w miejscach, w których pisarz przejmował kontrolę nad narratorem. Zresztą – koniec końców przecież ostatecznie przejął, objawiając się jako rzeczywisty kreator świata książki, w tym Kilgore’a Trouta.
Rysunki zachowano także w tym wydaniu. Zachowano też doskonałą spójność z pozostałymi dziełami z Vonnegutowskiej serii Zysku. Okładka pokazuje tym razem zagubionego człowieka na żółtym polu, wyobrażającym ni to puchar, ni to grzyb wybuchu, ni to niedosmażony naleśnik. Chciałbym tak umieć uchwycić sens książki w prostej grafice, jak potrafi to Jędrzej Chełmiński.
Kocham pana, panie Vonnegut. Itd.
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Śniadanie mistrzów
- TYTUŁ ORYGINALNY - Breakfast of Champion
- TŁUMACZ - Lech Jęczmyk
- WYDAWCA - Zysk i S-ka
- ROK WYDANIA - 2019
- LICZBA STRON - 333