Miasto. Duże miasto. Moloch z niepoliczalną liczbą mieszkańców, w którym niepodzielnej władzy wbrew pozorom nie dzierży cesarz, a kapłani monoteistycznej religii. Historia. Dobrze skrojona historia, która podołała wcale nielekkiej sztuce utrzymania w zaciekawieniu do końca, a także temu, co liczy się w czytaniu: wywołała żal, kiedy musiałem ją odkładać i kiedy ją skończyłem.
Miasto, masa, religia
Debiutancka powieść Imię Boga Michała Dąbrowskiego (rocznik 1984) to opowieść nie tyle o mieście Aazh, choć akcja rozgrywa się tylko tam, co raczej głęboka refleksja o grupach ludzi działających według własnych zasad. Trzeba przy tym pamiętać, i ja sam musiałem co jakiś czas to sobie przypominać, że jakkolwiek będą one postrzegane w trakcie lektury, będą to wciąż zasady.
Kto tam jest? Zaczynając od najważniejszych w hierarchii władzy – ludzie kościoła monoteistycznego wybijający się na liderów Aazh, mimo że moloch miejski jest częścią potężnego imperium. Jest cesarz, mieszkający w tymże mieście, ale marionetkowy, z umniejszoną do cna rolą. Mamy grupę tajemniczych szpiegów, realizujących zadania zlecone im przez mocodawców. Pomiędzy tym wszystkim kręci się wreszcie gildia złodziei – uwikłanych w różne afery, dokonujących przebiegłych akcji oraz bogacących się dzięki nim, co ciekawe nie tylko w aspekcie materialnym. Grupą, którą Dąbrowski odznacza w szczególności, są jednak lekarze, tak naprawdę główni bohaterowie powieści. To oni stają się głównym trybem poruszającym wciąż wirującą konstrukcję Aazh z jego aktualnymi nastrojami politycznymi, religijnymi i społecznymi.
Społeczeństwo ma warstwy
Właśnie, społeczeństwo Aazh. Dąbrowski w sposób mistrzowski ukazuje różne jego warstwy i to w sposób dosłowny, ponieważ oprowadza czytelnika po różnych częściach miasta, po powierzchni i tym, co pod nią. Mamy rajd po dzielnicach biedoty i bogaczy, ulicach i targowiskach, wyniosłych i niezwykle reprezentacyjnych częściach miasta z kościołami, kaplicami, szkołą medyczną i teologiczną, oraz offroad po tym, co na dole, w brudzie i smrodzie, po prawie zapomnianych odmętach potężnego miasta. Dąbrowski stara się ukazać pełny przekrój metropolii, tak jakby wziął wielki nóż i przepiłował ją do samego spodu, odsłaniając przy tym obydwa przekroje, umożliwiając poznanie fenomenu Aazh.
Miasto jawi się jako jedyna przestrzeń życiowa dziesiątków tysięcy jego mieszkańców. Jest tak ogromne, zawiłe i pochłaniające, że spora część ludności nigdy nie przebywała poza jego murami. Zwyczaj ten nieobcy jest również jednemu z bohaterów powieści Dąbrowskiego, młodemu lekarzowi imieniem Ethon. Mimo że autor zarysowuje stworzone przez siebie uniwersum otaczające Aazh, pełne ziem, regionów, a nawet innych państw, samo miasto staje się istną mentalną twierdzą dla Ethona i dziesiątek tysięcy innych ludzi. Tak, to chyba uzależnienie, albo może mentalność wpływająca na permanentne wręcz tkwienie w jednym miejscu, które – paradoksalnie – spełnia wszelkie zadania przestrzeni życiowej dla przeciętnego mieszkańca. Jednak nie dla Ethona – on, pochłonięty badaniami medycznymi, bardzo często realizowanymi na pograniczu prawa, pragnie wyswobodzić się z ciasnych murów potężnej metropolii.
Studium fanatyzmu
A może jednak to mentalne przywiązanie – czy raczej uzależnienie – do Aazh zostało wywołane intencjonalnie? Może winna jest temu kasta kapłanów, wychwalających imię jedynego boga zwanego Prorokiem? Może to poczucie, wywołane celowo pośród mieszkańców miasta, ma o wiele większy sens, skupiając ich uwagę na religii, którą to miejsce jest dosłownie przesączone? Kto wie. Jedno jest pewne – trzeba oddać Dąbrowskiemu, że świetnie zarysował teologię przyświecającą Aazh.
Stworzona przez niego religia ma oczywiste konotacje i warto ją porównywać. Zagłębiając się w jej niuanse, z pewnością wychwycimy i docenimy pracę, jaką autor włożył w jej rekonstrukcję. Dąbrowski dobrze przedstawił podejście zwykłych mieszkańców do kwestii religii i jednocześnie pokazał, co fanatyzm, w tym przypadku właśnie religijny, jest w stanie uczynić z ludzką świadomością. Mocną stroną książki są dylematy poszczególnych bohaterów, zarówno tych „dobrych”, jak i tych „złych”. Niemal każda z pojawiających się na kartach powieści postać jest opisana wyczerpująco, czuć osobowość, wyraźne cechy charakteru, z którymi przywiązujemy się, pokonując kolejne stronice powieści.
O czym zatem jest książka? O fanatyzmie religijnym, a także instrumentalnym wykorzystaniu religii do własnych potrzeb. O intrydze, która zawładnęła ludźmi najwyższego szczebla, a jej rozwiązanie spadło na barki osób nie przeznaczonych do odegrania takiej roli. O zniewoleniu nie tyle fizycznym, co mentalnym, w którym główną rolę odgrywa religia i ludzie kościoła pociągający za sznurki i kontrolujący rzeczywistość. Wreszcie – o dramacie dużych grup społecznych, ale też pojedynczych osób, które nagle uświadamiają sobie, że ich dotychczasowe życie otoczone było bańką mydlaną ze sloganów powtarzanych jak mantra i ludzi, którzy mieli być autorytetami, a jednak nimi nie byli.
Dąbrowski nie powiedział ostatniego zdania. Nie wdając się w szczegóły, muszę przyznać, że historia przez niego stworzona nie skończy się na tym tomie. Wątki w niej poruszone nie otrzymały finalnej treści. Opowieść Michała Dąbrowskiego wciąga i wciągać jeszcze będzie, tak jak miasto Aazh i jego niewyczerpany fenomen. Czy Imię Boga jest jak pilot dobrego serialu, odwołując się tutaj do słów Elżbiety Cherezińskiej? Ja myślę, że tak. To świetna zapowiedź dobrej serii. Szczerze polecam.
Redakcja: Grzegorz Antoszek Korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Imię Boga
- WYDAWCA - Zysk i S-ka
- ROK WYDANIA - 2020
- LICZBA STRON - 686