Kategorie
Literatura piękna Recenzje

„Zaczynać wciąż od nowa” – wybór dzieł J. Andrzejewskiego

Z lektury Andrzejewskiego płynie jeden wniosek: trzeba go koniecznie odkurzyć i sięgać po niego znacznie częściej. Bo pod jego wielką potrzebą atencji drzemią mocne opowieści o władzy, polityce, manipulacjach, ale też o zwykłych ludzkich emocjach, do których autor umiał docierać w sposób niezrównany.

Państwowy Instytut Wydawniczy wydaniem dzieł Bułhakowa wznowił „Złotą serię”, jeden z najlepszych cykli literackich w Polsce, w którym do tej pory ukazały się utwory m.in. Tołstoja, Prousta, Dostojewskiego czy Conrada. Przyznam, że oficyna bardzo mnie zaskoczyła, bo skąd pomysł, żeby dzisiaj wznawiać dzieła Jerzego Andrzejewskiego? Mogłoby się wydawać, że to kompletnie zbędne, że jego książki zestarzały się, że nikt już nie czyta z wypiekami na twarzy Bram raju, że Miazga jest kompletnym niewypałem, a obronić się dzisiaj może wyłącznie kilka opowiadań okupacyjnych 1)https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/popiol-czy-diament/. Ale jednak PIW wydał, a w dodatku przepięknie, ze złotymi obwolutami z zielonymi akcentami i płóciennymi zielonymi okładkami z wytłoczonym „A”, ogromny wybór dzieł: w tomie pierwszym Ład serca i opowiadania, a w kolejnych Ciemności kryją ziemię, Bramy raju, Idzie, skacząc po górach (tom drugi), monumentalną Miazgę (tom trzeci) oraz Apelację, Teraz na ciebie zagłada, Już prawie nic, Nikt (tom czwarty). Brakuje Popiołu i diamentu, o czym jeszcze wspomnę pod koniec tekstu.

Sylwetka

1909-1983. Warszawa-Warszawa. Radio Wolna Europa, KOR, Kuroń. I wojna światowa, odzyskanie niepodległości, II wojna światowa, kampania wrześniowa, horror niemieckiej okupacji i obozów śmierci,  powstanie warszawskie, stalinizm, odwilż, radziecka interwencja w Czechosłowacji, poznański czerwiec, marzec 1968, grudzień 1970, czerwiec 1976, wreszcie sierpień 1980 i Karnawał Solidarności. W biografii Andrzejewskiego mieści się prawie cała historia XX-wiecznej Polski. Przychodził na świat, kiedy Polska była tylko marzeniem dalekim od realizacji, a umierał w zawieszonym, ale niezniesionym stanie wojennym.

Dla jednych: stary komuch, obrzydliwy oportunista, który potrafił wyłącznie płynąć z nurtem historii, nurtem przemian. Najpierw żarliwy katolik, później jeden z pierwszych w szeregu partyjnych pisarzy, a chwilę później opozycjonista. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że to atencjusz z potrzebą nieustannego bycia w centrum uwagi. Drudzy zaś powiedzą: jest dzisiaj niedoceniany, trzeba koniecznie odkurzyć jego twórczość i spróbować odczytać ją na nowo, może w innych kontekstach, z innej perspektywy. Może warto spróbować przyłożyć książki Andrzejewskiego do naszej rzeczywistości, dostrzec w nich rys uniwersalny, wyrwać je z pułapki epoki, w której powstały?

Nie da się jednak ukryć, że był jednym z najważniejszych polskich twórców XX wieku. Dla pokoleń to przecież autor szkolnych lektur, na liście których Popiół i diament utrzymał się do wczesnych lat 90. Parnas słusznie mu się należał, chociaż jego wybory polityczne i estetyczne mogą dzisiaj wzbudzać pewne wątpliwości. Wdarł się na szczyt Ładem serca i opowiadaniami i nie dał się zrzucić do samej śmierci, mimo licznych wzlotów (opowiadania okupacyjne, Ciemności kryją ziemię) i upadków (wcześniejszy Popiół i diament).

Przygoda z Andrzejewskim

Z Andrzejewskim pierwszy raz spotkałem się gdzieś w liceum. Zaczęło się, nic szczególnego, od obejrzenia Popiołu i diamentu, który zrobił na mnie wtedy wielkie wrażenie, chociaż rozumiałem może jedną czwartą treści. Siłą rzeczy chciałem też przeczytać wersję książkową, która z jednej strony okazała się ogromnym zawodem, z drugiej, pomimo narastającego z każdym rozdziałem rozczarowania, czytałem ją jak powieść przygodową. I z takim obrazem Andrzejewskiego zostałem. Jawił mi się jako pisarz lekko zramolały, raczej nie na dzisiejsze czasy, ewentualnie jako ciekawostka.

Później przyszły Ciemności kryją ziemię (akurat ten utwór polubiłem) i Bramy raju, przeczytane chyba w ostatnie wakacje przed studiami. Wziąłem je do ręki ze względu na ciągnącą się za utworem plotkę, że składa się z dwóch zdań. Tak, to prawda, składa się z dwóch zdań, a drugie liczy… cztery słowa.

Koniec końców trafiłem na studia polonistyczne i tak, na studiach polonistycznych czyta się Andrzejewskiego, nie tylko Popiół i diament. Miazga mnie zmiażdżyła i zmiażdżony nie doczytałem nawet otwierającego utwór dziennika pisarza. Apelacja taka sobie, Wielki Tydzień ujdzie, chociaż dookoła powstania w getcie warszawskim powstał szereg lepszych i ciekawszych utworów.

Dlaczego zatem? Dlaczego znów sięgnąłem po Andrzejewskiego, tym razem z własnej woli?

Wezmę jeden z moich ulubionych utworów, Ciemności kryją ziemię, czytelne i bolesne tak samo w PRL-u, jak i dzisiaj. I wystylizowane na kronikę z XV wieku. Hiszpania, czas inkwizycji, nieprawdopodobny pojedynek i przemiana dwóch bohaterów: Tomasa de Torquemady i brata Diego. Ten pierwszy z ojca inkwizycji staje się wątpiącym (ale nie ma się co oszukiwać, zwątpienie nie wynika z jego wewnętrznej przemiany, a z zewnętrznych okoliczności), a ten drugi dorasta do roli krwawego kata jako wierny uczeń Torquemady. Banalne wnioski z lektury? Nic bardziej mylnego, jeśli popatrzymy na tendencje i kierunki, w których zmierzają współczesne rządy wielu państw.

Warto też przywołać zdanie Andrzeja Wajdy, wspomniane w posłowiu Andrzeja Skrendo: „Nie znam nikogo, kto, popełniając takie błędy, potrafił odejść od nich tak daleko, kto gotów był na zburzenie całego warsztatu twórczego, który przez lata doskonalił, aby zaczynać wszystko od początku, jak w wypadku Miazgi” 2)A. Skrendo, Posłowie, w: J. Andrzejewski, Prozy wybrane, Warszawa 2020, s. 508..

Mimikra

Mnóstwo jest utworów literackich, które trzeba czytać, mając w pamięci biografię twórcy. Jerzy Andrzejewski jest jednym z nich. Każdy jego utwór nierozerwalnie wiąże się z życiem pisarza i wszelkimi przemianami ideologicznymi, jakie przechodził. To jeden z tych twórców, który najmniej chyba próbował kamuflować fakt, że inspiracje czerpie przede wszystkim z siebie, a w dalszej kolejności, choć nadal bardzo blisko, z otaczającego świata, jego przemian, zjawisk, idei oraz fenomenów. I po jego twórczości chyba najlepiej widać, jakim był człowiekiem. Praktykował coś, co moglibyśmy nazwać literacką mimikrą, czyli dostosowywaniem się, niemal w całości, do aktualnie panującej mody czy sytuacji politycznej.

Pisarz giął się dokładnie tak, jak wiał wiatr: kiedy modny był humanizm katolicki, Andrzejewski stworzył Ład serca, którego głównym bohaterem jest ksiądz. Czasy zaczęły się nieubłaganie zmieniać i pod wpływem wiatru ze wschodu autor tłucze Popiół i diament. Przyszedł czas rozliczenia błędów i wypaczeń – czytelnicy dostali Ciemności kryją ziemięBramy raju, a sam Andrzejewski z gorliwego komunisty stał się nagle równie zapalonym opozycjonistą. Polacy na pniu rozrywali Joyce’a, a autor już przy swoim biurku z Idzie, skacząc po górach. Stworzenie panoramy literackiej? Żaden problem, bo Andrzejewski w ciągu całych dziesięciu lat pisze Miazgę. I wreszcie dalsze rozliczenia z systemem, a jednocześnie utwory ostatnie, czyli Apelacja, Teraz na ciebie zagłada, Już prawie nic, Nikt. A kiedy Żydzi ginęli podczas powstania w getcie warszawskim, Andrzejewski tworzył Wielki Tydzień.

Dzisiaj takiego pisarza nazwalibyśmy oportunistą. I nie oszukujmy się, obecnie też jest to sposób na wybicie się. Płynięcie z prądem historii często nie idzie w parze ze zdolnościami literackimi, ale akurat Andrzejewski nie należał do grafomanów czy wyrobników. U niego owa potrzeba konformizmu wynikała z dwóch spraw, które naświetla w swoim posłowiu Andrzej Skrendo. Pisarz przez całe życie czuł się niedoceniony, wobec tego przez cały czas eksperymentował z formą, treścią, raz cofając się do średniowiecza, innym razem pisząc rzecz zupełnie współczesną, jeszcze innym razem dopisując ciąg dalszy mitu o Odyseuszu. To raczej nie płynięcie z nurtem, a silna potrzeba przypodobania się czytelnikom. A druga rzecz, w jakiś sposób związana z pierwszą: Andrzejewski przez całe życie wyznawał szczególny etos, wedle którego pisarz jest wieszczem i sprawuje rząd dusz; jego należy słuchać, bo to on jest kompasem moralnym, etycznym czy światopoglądowym w trudnych czasach.

Dlaczego czytać?

O książkach Andrzejewskiego napisano już wszystko. Interpretowanie ich, zestawianie postaci fikcyjnych z realnymi? Można, oczywiście, dlaczego nie. Tylko że to kompletnie niepotrzebne. Jeśli analizować jego twórczość w ten sposób, Andrzejewski naprawdę stanie się literackim ramolem, którego można czytać już tylko w ramach ciekawostki i na zajęciach z historii literatury, a nie twórcą, który może nam coś jeszcze o rzeczywistości powiedzieć.

Stanąłem przed trudnym zadaniem. Trudność polegała z jednej strony na tym, żeby Andrzejewskiego faktycznie uczynić na nowo pisarzem, który konkurował z Miłoszem o literackiego Nobla. Wzorem Mariusza Szczygła, który przeczytał wszystkie książki Hanny Krall na nowo („Po to, żeby podsumować i uzmysłowić sobie, co wnoszą do naszego myślenia” 3)M. Szczygieł, Zdążyć. Także przed deszczem, w: H. Krall, Fantom bólu, wstęp M. Szczygieł, Kraków 2017, s. 8., tak i ja przeczytałem wszystkie (oprócz Popiołu i diamentu, o czym na końcu) książki Andrzejewskiego na nowo.

Zatem: dlaczego czytać książki Andrzejewskiego? Po kolei:

Koniec, bo nuda i rutyna mogą stać się bardziej koszmarne od Procesu Franza Kafki, albo nawet: mogą niepokojąco przypominać fabułę Procesu, o czym podczas koronawirusowej kwarantanny boleśnie się przekonaliśmy.

KłamstwaŁad serca, bo bycie katolickim moralistą potrafi być naprawdę trudne, a Andrzejewski w tych utworach nim był i to nienachalnie.

Przed sądemApel, bo warto sprawdzić, do czego człowiek jest zdolny, byle tylko uratować własną skórę. Nawet w warunkach terroru.

Wrześniową odęWarszawiankę, bo arcydzielnych opowiadań o kampanii wrześniowej i powstaniu warszawskim jest w Polsce jak na lekarstwo (!).

Kukułkę, bo zawsze warto wiedzieć, jak łatwo jest manipulować historią i czym jest ona w rękach pisarza-oportunisty.

Paszportową żonę Przebudzenie lwa, bo śmiać się można i trzeba zawsze, nawet pod niemiecką okupacją.

Narcyza, bo Andrzejewski śmiał się z pisarzy-oportunistów, a więc jednocześnie też z siebie. O czym mógł nie wiedzieć.

Pantofelek, bo zarzewie buntu często jest dla nas samych niezrozumiałe.

Wielki lament papierowej głowy, bo to „pierwszy w historii polski samizdat wydany oficjalnie dopiero na fali popaździernikowej odwilży w 1956 r.” No i jest o głowach owiniętych w gazety.

Złotego lisa za apoteozę nieskrępowanej wyobraźni, wolności i odwagi marzenia.

Niby gaj, Pierwszą miłość, Po tamtej stronie, Bramy rajuMój chłopięcy ideał, bo homoseksualizm Andrzejewskiego nie był wcale oczywistą sprawą.

Ciemności kryją ziemię, bo to wciąż fascynujący traktat o bezwzględności, okrucieństwie i fałszu władzy, która tak naprawdę nigdy się nie zmienia, a manipulacja, kłamstwo i propaganda to od zawsze doskonałe narzędzia sprawowania rządu dusz

Idzie, skacząc po górach, bo w latach sześćdziesiątych każdy pisarz chciał być Joyce’em i napisać własnego Ulissesa, a Andrzejewski chciał być Joyce’em Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

Miazgę, bo Andrzejewski chciał być nie tylko Joyce’em, ale też Mannem czy Wyspiańskim; i stworzył jedną z najbardziej nowatorskich polskich powieści.

Apelację, bo to Proces Kafki, który rozegrał się w rzeczywistości.

Teraz na ciebie zagładaNikt, bo opowieści biblijne i mitologiczne znakomicie służą do opisywania rzeczywistości PRL-u i nie tylko.

Już prawie nic, bo w tym opowiadaniu Broch, Mann i Tołstoj idą pod rękę z Andrzejewskim, a ten dotrzymuje kroku największym.

Popiół czy jednak diament?

Brakuje w tym wyborze (i jest to decyzja w pełni świadoma) Popiołu i diamentu. Z jednej strony to dobrze, ponieważ, jak pisze Skrendo, dzieło już w momencie wydania było naznaczone piętnem pośpiechu i najgorszych komunistycznych dogmatów (to o drugiej wersji książki, która od pierwszej różniła się w całych czterech procentach). Z drugiej: dzisiejsze odczytanie Popiołu i diamentu musiałoby odsiać ziarna od ideologicznych plew i traktować książkę nie jako zapis historii (z góry fałszywy, tu nie ma żadnych wątpliwości), nawet nie jako utwór z nurtu tzw. rozrachunków inteligenckich (jak Drewniany koń Brandysa), ale jako całkowicie wyrwane z kontekstu, ahistoryczne dzieło, które można przenieść w dowolną rzeczywistość. Czyli – odczytać uniwersalnie, całkowicie odcinając je od historii, traktować ją jak dekoracje, jak kosmos w SF. To ryzykowny eksperyment, ale jego skutki mogłyby być interesujące.

Na słuszność decyzji o nie dodawaniu do zbioru Popiołu i diamentu wpłynął też na pewno arcydzielny film. Książka nie dorasta do ekranizacji, budzi niezdrowe skojarzenia, artystycznie nie urywa głowy. Ale i tak warto dać jej szansę po latach, żeby nie była tylko kolejną pozycją do odfajkowania na liście polonistycznych lektur.

Andrzejewski: wiecznie żywy?

I ostatnie pytanie, na które chyba już czas odpowiedzieć: czy warto dzisiaj czytać Jerzego Andrzejewskiego? Czy jego dzieła się bronią, a może to jednak kompletnie nieczytelne dzisiaj ramoty?

Odpowiedź jest prosta: tak. Ale tylko ahistorycznie, odrywając Andrzejewskiego od biografii i umieszczając jego utwory w szerszym, uniwersalnym kontekście. Rzecz jasna, nie przy każdym jest to możliwe. Ale 3/4 z nich jednak da się w ten sposób czytać. Jako opowieści o nas samych, niby tak różnych od tamtych, wcześniejszych, a jednak w kwestiach elementarnych wręcz identycznych. O ile nie gorszych.

 

Przy pisaniu korzystałem z:

  1. A. Bikont, J. Szczęsna, Jerzy Andrzejewski, 1909-1983 (https://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,3622435.html).
  2. W. Śmieja, Popiół czy diament? (https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/popiol-czy-diament/).
  3. S. David, Popiół i diament Jerzego Andrzejewskiego: recepcja-tekst-gatunek. Praca doktorska (https://rebus.us.edu.pl/bitstream/20.500.12128/5126/1/David_Popiol_i_diament_Jerzego_Andrzejewskiego.pdf).
  4. „Kwartalnik Artystyczny” 4 (16) 1997 (numer poświęcony Jerzemu Andrzejewskiemu; http://www.kwartalnik.art.pl/wp-content/uploads/2015/06/Kwartalnik_Artystyczny_4_1997.pdf).
  5. P.S. Rosół, Jak się leczyć z homoseksualizmu? (http://malyformat.com/2018/02/jak-sie-leczyc-z-homoseksualizmu/).
  6. K. Gajewski, Niewystarczalność mitu. Teraz na ciebie zagłada Jerzego Andrzejewskiego (http://rcin.org.pl/Content/64005/WA248_82169_P-I-30_gajewski-niewystarcz_o.pdf).
  7. A. Krzemiński, Andrzejewski albo powinności sztuki (http://niniwa22.cba.pl/ANDRZEJE.htm).
  8. J. Andrzejewski, Miazga, opracowanie i wstęp Anna Synoradzka-Demadre, Wrocław 2002.
  9. A. Skrendo, Posłowie, w: Jerzy Andrzejewski, Prozy wybrane, Warszawa 2020.
  10. H. Krall, Fantom bólu, wstęp M. Szczygieł, Kraków 2017.
Redakcja: Grzegorz Antoszek
Korekta: Anna Kurek

Przypisy   [ + ]

1. https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/popiol-czy-diament/
2. A. Skrendo, Posłowie, w: J. Andrzejewski, Prozy wybrane, Warszawa 2020, s. 508.
3. M. Szczygieł, Zdążyć. Także przed deszczem, w: H. Krall, Fantom bólu, wstęp M. Szczygieł, Kraków 2017, s. 8.
  • TYTUŁ - Zaczynać wciąż od nowa
  • AUTOR - Jerzy Andrzejewski
  • WYDAWCA - Państwowy Instytut Wydawniczy
  • ROK WYDANIA - 2020
  • LICZBA STRON - 792, 524, 748, 532

Skomentuj Anonim Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *