Siedemnastowieczna Anglia to miejsce niebezpieczne dla kobiet, szczególnie takich jak Alinor. Jej życia nie można określić jako spokojnego i dalekiego od trosk, lecz gdy na jej ścieżce pojawia się obcy, nieziemsko przystojny mężczyzna, nie spodziewa się, że wszystko wywróci się do góry nogami. Tylko czy na lepsze?
Coś nowego
Na wieść o nowej powieści Philippy Gregory ogromnie się ucieszyłam – to jedna z moich ulubionych powieściopisarek i sięgam po każdą kolejną książkę jej autorstwa. Nie byłam zbyt zadowolona, gdy zapowiedziała, że zakończyła swój cykl opowiadający o angielskich władczyniach, lecz ucieszyłam się, że wpadła na kolejny pomysł, który jej fanom przyniesie wiele mile spędzonych godzin. Bo oto przed Wami pierwszy tom jej nowej sagi o kobietach, która, w założeniu, ma obejmować wiele pokoleń.
Tym razem Gregory tworzy bohaterów fikcyjnych, lecz osadza ich w prawdziwych czasach i otacza słynnymi postaciami historycznymi. Tak przynajmniej jest w przypadku Mokradeł zabierających czytelnika do okresu wojny domowej – jest rok 1648 i nic nie jest takie jak dawniej. Król Karol I toczy wojny z parlamentem i próbuje odzyskać władzę, którą tak ochoczo mu odebrano. Dookoła szerzą się spiski, mające wykraść monarchę z aresztu, tymczasem zwykli ludzie nie wiedzą, za kim mają się opowiedzieć. Czy to już czas, by całkowicie obalić monarchię i oddać władzę w ręce ludu?
Miłość w miejscu takim jak to
W takim świecie przyszło żyć Alinor, zaledwie dwudziestosiedmioletniej kobiecie z dwójką dorastających dzieci. Jednak Mokradła, gdzie mieszka, są daleko od tych wiekopomnych wydarzeń – choć do mieszkańców docierają wieści na ich temat, mają oni swoje zwyczajne problemy, z którymi muszą się zmagać na co dzień. Jednym z większych zmartwień Alinor jest jej mąż – niespełna rok wcześniej wyruszył na morze i do tej pory nie wrócił. Kobieta wcale za nim nie tęskni, bo ciężko płakać za kimś, kto zmienił jej życie w piekło. Chciałaby jednak nabrać pewności, że Zachary nie żyje, a ona oficjalnie będzie mogła obwołać się wdową. Wiedząc, że w noc letniego przesilenia mogą dziać się rzeczy niezwykłe i że będzie mogła ujrzeć ducha zmarłego męża, pełna nadziei i niepokoju wybiera się na cmentarz. Nie dostrzega tam jednak zjawy człowieka, którego śmierci wyczekiwała, lecz na jej drodze staje ktoś inny – mężczyzna z krwi i kości, w dodatku niezwykle przystojny i szukający schronienia. Skrywa bowiem sekret, którego boi się komukolwiek wyjawić, lecz, by uzyskać pomoc od nieznajomej kobiety, zmuszony jest zdradzić swoją tajemnicę.
Oczarowana Jamesem Alinor pomaga mu, powoli dowiadując się, w jakim celu przybył na Mokradła. I choć obce są jej polityka i międzynarodowe spiski, nie może oprzeć się urokowi młodego mężczyzny, który również zaczyna czuć do niej coś, czego nigdy wcześniej nie miał okazji poczuć do żadnej innej kobiety. Czy jednak może pojawić się między nimi coś więcej?
Zawalczyć o własne szczęście
Mokradła to powieść magiczna i piękna, choć przyznaję, że nie ujęła mnie od pierwszej strony. Początkowo trudno było mi wgryźć się w historię Alinor i atmosferę panującą w opisanym przez Gregory miejscu. Z czasem jednak zaczęłam pałać sympatią do głównej bohaterki, ciężko pracującej na swoje utrzymanie oraz marzącej o lepszej przyszłości dla swoich dzieci, Alys i Roba. Spotyka ją wiele szczęścia i dzięki zrządzeniom losu jest w stanie zarobić nieco więcej grosza, niemniej jej bieda wciąż wydaje się czytelnikowi niewyobrażalna. Pomimo tego Alinor jest dzielna, odważna i pełna zapału, stara się być niezależna i robi wszystko, by zyskać zaufanie i szacunek swoich sąsiadów.
A nie jest to zadanie łatwe. Za Alinor ciągnie się wielopokoleniowa historia, dobrze pamiętana przez mieszkańców Mokradeł. Mówi się, że matka i babka kobiety były wiedzącymi, a więc czarownicami, które sypiały z dającymi im moc elfami. Niesłychane bujdy? Oczywiście, choć główna bohaterka po cichu przyznaje przed samą sobą, że często jej sny i przeczucia się sprawdzają. Ponieważ jednak boi się, że w końcu zostanie osądzona jako czarownica i poddana pławieniu, stara się uchodzić za zwykłą kobietę, odmawiając nawet przygotowywania najróżniejszych eliksirów, o które proszą ją obcy ludzie. Nie, Alinor jest uczciwa i choć para się zielarstwem, przygotowuje jedynie podstawowe leki oraz pomaga kobietom przy porodzie jako akuszerka. Z plotkami, jak się jednak okazuje, nie jest łatwo wygrać.
I tak koniec końców powieść Gregory mnie porwała. Ma w sobie to „coś”, co sprawia, że od pewnego momentu czytelnik nie może się oderwać od lektury. To taka spokojna opowieść bez gwałtownych zwrotów akcji, niespodzianek czy tajemnic. A jednak jest naprawdę piękna i klimatyczna, a to dzięki temu, że autorka, jak zwykle zresztą, zadbała o jak najdokładniejsze nakreślenie historycznego tła. Nic dziwnego, ma już w tym w końcu niezłą wprawę. Do tego dochodzą bohaterowie, którzy nie są nudni, mają coś do powiedzenia, a w życiu starają się kierować swoimi zasadami, a także lojalnością i miłością. Być może nie wszystko zawsze kończy się szczęśliwie, ale takie jest życie, nieprawdaż?
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Mokradła
- TYTUŁ ORYGINALNY - Tidelands
- TŁUMACZ - Maria Grabska-Ryńska
- WYDAWCA - Książnica
- ROK WYDANIA - 2020
- LICZBA STRON - 447