Kategorie
Horrory Kryminały Recenzje

„Cienie Nowego Orleanu” – M. Lewandowski

Lata 20. ubiegłego wieku, Nowy Orlean i przeplatająca się zła i dobra magia. John R. Legrasse – były żołnierz, policjant, a teraz detektyw – próbuje rozwikłać mroczną zagadkę. Miejsce i czas wydają się być pociągające, a wątki fantastyczne próbują zachęcić do odkrycia tajemnicy…

Bohater o wielu twarzach

Nowy Orlean to niezwykłe miasto o wielu obliczach. Jest jednym z tych, które aż prosi się o osadzenie akcji powieści kryminalnej, w zasadzie w dowolnej epoce. Po kolebce jazzu, mateczniku specyficznej bohemy oraz licznych okalających je bagnach porusza się główny bohater – nieodstający od atmosfery komisarz luizjańskiej policji. Uzależniony od alkoholu, mający znajomości w mrocznym półświatku, Legrasse prowadzi śledztwo w sprawie okultystycznego mordu na młodej kobiecie. Wątek scalający narrację zdaje się budować napięcie w całej książce, podobnie jak specyfika głównej postaci.

Złożoność psychologiczna bohatera z jednej strony nadaje tonu powieści, a z drugiej tworzy w książce lekki bałagan. Raz widzimy wychowanego w tajemniczej atmosferze Legrasse’a, którym opiekowała się Murzynka opowiadająca o czarach i potworach z bagien. W innym przypadku staniemy twarzą w twarz z chłodnym realistą, weteranem I wojny światowej, noszącym w sobie jej straszne piętno. Czasami ma się wrażenie, że głównego bohatera – jeżeli chodzi o analizę jego psychiki – jest o wiele za dużo. Wraz z biegiem opowieści czytelnik próbuje rozszyfrować skomplikowaną naturę policyjnego wygi, przy czym jest o kilka kroków do przodu, ponieważ wie, kto popełnia okrutne rytualne mordy na młodych kobietach.

Czary, okultyzm, nauka i filmy pornograficzne

Autor tego kryminało-horroru umieszcza wiele wątków historycznych, by jak najlepiej skonstruować fabułę książki. Czytelnik zostaje wprowadzony w świat Nowego Orleanu. Jednak ma to swoje minusy, które spowalniają rozgrywającą się akcję. W złożonej narracji dotyczącej osób i miejsc pojawiają się, niczym easter eggi w grach i blockbusterowych filmach, charakterystyczne elementy znane z popkultury, w tym motywy z Sherlocka Holmesa z Robertem Downey’em Jr. w roli głównej (przewidywanie ataków przeciwnika i sekwencja ciosów – mówi Wam to coś?), serii o Indianie Jonesie czy trylogii Ojciec Chrzestny. Niektóre wątki zaczerpnięto z Zewu Cthulhu. W takim kreowaniu świata powieści autor wydaje się być nieodrodnym dzieckiem swoich (obecnych) czasów. Ale, tak szczerze, po lekturze można zadać sobie pytanie – czy ja tego już gdzieś nie widziałam? Duża liczba nawiązań z jednej strony urozmaica ten kryminał, ale z drugiej utrudnia odbiór książki.

Ta powieść to mozaika złożona z wielu elementów. Raz widać obrazek profesora uniwersytetu, któremu studentki piszą na swoich powiekach „kocham cię”, a dalej, dla odmiany, dostrzec można świadectwa łamania prohibicji w Stanach. Rytualne mordy są „testowane” na prostytutkach, a przy tym nagrywane na taśmach filmowych. Gdzie indziej wprowadzany jest jako kontrapunkt szef organizacji przestępczej, będący równocześnie przyjacielem z dzieciństwa głównego bohatera. W tle nocne uliczki Nowego Orleanu, handel zdjęciami i filmami pornograficznymi, księgami z okładkami z ludzkiej skóry, sekciarskie, wręcz satanistyczne modlitwy, „dobra magia” i nieoczekiwane sceny wyjęte z horroru połączonego z fantastyką. To wszystko składa się na Cienie Nowego Orleanu, cienie, które kładą się nie tylko w zaułkach miasta, ale i w sercach jego mieszkańców.

Po sekwencji ciosów

Konstruowanie fabuły jest zawsze misterną pracą autora, a czasem wystarczy zarysować kilka splecionych ze sobą wątków. Gdy zaś jest ich kilka, nie sprawia to jeszcze kłopotów przy wyraźnie nakreślonym głównym temacie – historii czy głównym bohaterze. Problem pojawia się, gdy elementów składowych jest o wiele za dużo.

Nie jest to kryminał, który wciąga, niestety. Albo ujmę to inaczej –buduje złudną nadzieję, że tak się stanie. Książka fizycznie przyciąga jak rosiczka owada: atrakcyjną okładką, intrygującym tytułem i opisem. Jednak w środku, podczas lektury wpada się w pułapkę pomieszanych stylów pisarskich, monotonnych scen, rozchwiania emocjonalnego bohatera i, o rany!, niedorzeczności. W końcu autor zaskakuje akcją i scenami wyjętymi z Obcego. Tak, to już ten moment, kiedy rosiczka przeżuwa ofiarę. Czy czytelnik wytrzyma przedzieranie się przez gąszcze wyjętych z kontekstu nawiązań i wklejanych gdzieniegdzie scen i zdań, można przekonać się samemu. Można, ale to dość wyboista droga.

Redakcja: Grzegorz Antoszek
Korekta: Anna Kurek
  • TYTUŁ - Cienie Nowego Orleanu
  • AUTOR - Maciej Lewandowski
  • WYDAWCA - Uroboros
  • ROK WYDANIA - 2019
  • LICZBA STRON - 360

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *