Jedna z najważniejszych powojennych japońskich powieści doczekała się kolejnego wznowienia, więc jeśli nie znacie jeszcze dziennika samozagłady Yoza, zachęcam Was do tej przejmującej lektury. Mimo upływu dekad jej aktualność jest wręcz przerażająca.
Zatracenie (1948) jest ostatnim dziełem Osamu Dazaia (Shūjiego Tsushimy, 1909-1948), który popełnił samobójstwo zaraz przed premierą wydania w formie książkowej (niewiele wcześniej ukazało się w odcinkach). Ta okoliczność sprawia, że trudno nie określać powieści jako wyznania, próby opisania drogi prowadzącej do właśnie takiego, a nie innego końca. W twórczości Dazaia wątki autobiograficzne mieszają się z ogólną sytuacją Japonii po wojnie – zmianą systemu społecznego i zagubieniem społeczeństwa.
Dazai pochodził z rodziny ziemiańskiej, a jego ojciec był członkiem Izby Parów w japońskim parlamencie. Studiował romanistykę na Uniwersytecie Tokijskim, jednak nie ukończył studiów. Przez jakiś czas sympatyzował ze środowiskami lewicowymi, z którymi ostatecznie zerwał kontakt z powodu własnego zniechęcenia oraz nacisków rodziny i policji. Dwa lata po samobójczej śmierci Ryūnosuke’a Akutagawy, którego twórczością się inspirował, sam popełnił pierwszą próbę samobójczą w wieku dwudziestu lat. Niecały rok później uciekł z gejszą, co stało się przyczyną jego wydziedziczenia przez rodzinę. W tym czasie powstały jego pierwsze opowiadania, ale miał problem z ukończeniem edukacji i znalezieniem pracy, więc pozostawał uzależniony finansowo od brata. Prowadził burzliwe życie z wieloma kobietami (kolejnymi żonami i kochankami), podejmując z nimi kilkukrotnie próby samobójcze. W późniejszym etapie życia był uzależniony od alkoholu i morfiny. W latach 30. i 40. napisał wiele autobiograficznych powieści, ale najbardziej znane są opublikowane po wojnie Zmierzch (1947) i Zatracenie.
„I am my own parasite”
Głównym bohaterem książki jest Yozo, którego losy zostały przedstawione w formie trzyczęściowego dziennika odnalezionego przez anonimowego narratora ujawniającego się w prologu i epilogu. Młody mężczyzna opisuje swoje życie od dzieciństwa w zamożnej, ale niekochającej rodzinie, poprzez naukę w szkole, kiedy postanawia zostać sławnym malarzem oraz zdobywa pierwsze doświadczenia z kobietami (również prostytutkami) i alkoholem, do czasów zawarcia małżeństwa i pracy ilustratora w magazynie. Myliłby się jednak ten, kto stwierdziłby, że dziennik jest zapisem zwykłej, prostej drogi życiowej, mimo że z powyższego opisu można wysnuć takie przypuszczenie. Przeciwnie – już od pierwszych stron widać, że Yozo nie jest taki, jak reszta, że nie pasuje do swojego środowiska, a próby dostosowania się najpierw do rodziny, a potem do innych uczniów, stają się początkiem równi pochyłej, z której musi się w końcu stoczyć.
W wydarzeniach z życia głównego bohatera można łatwo odnaleźć doświadczenia samego Dazaia, nie wyłączając uczestnictwa w nielegalnych zebraniach komunistycznych i wspólnej próby samobójczej z Shimeko Tanabe (w powieści noszącej imię Tsuneko), którą przeżył tylko on. Yozo, trawiony pragnieniem zyskania sławy jako artysta, pozostaje na utrzymaniu najpierw rodziny, potem kolejnych kobiet, ponieważ zarobki rysownika nie wystarczają mu na pokrycie kosztów licznych nałogów. Z biegiem czasu popada w coraz większe osamotnienie, bezradność i depresję.
No Longer Human
Myślę, że tytuł angielskiego tłumaczenia może nie tyle trafniej, co bardziej dosadnie ujmuje główny problem bohatera – utratę we własnych oczach przynależności do gatunku ludzkiego. Choć tytuł polski również oddaje to uczucie, jest bardziej abstrakcyjny, przez co można go odnieść do kwestii ogólnych, na przykład sytuacji całego społeczeństwa. Mam jednak wrażenie, że to właśnie Yozo jako jednostka jest w centrum zainteresowania autora, który podsumowując jego życie, przedśmiertnie stawia czoła swoim własnym demonom młodości. W powieści nie pada ani jedno słowo o II wojnie światowej, można więc zakładać, że wczesne lata głównego bohatera pokrywają się z rzeczywistym czasem życia Dazaia jeszcze przed jej wybuchem.
Mimo wszystko to nie tak, że Yozo jest odseparowany od społeczeństwa, ponieważ wywiera ono na niego olbrzymi wpływ już od wczesnego dzieciństwa w rodzinnym domu. Z drugiej strony nie można jednoznacznie stwierdzić, że to społeczeństwo jest w całości odpowiedzialne za jego stan. Chłopiec już od wczesnych lat czuje się wyobcowany i nie na miejscu, a stopniowa nieudana socjalizacja w domu i szkole tylko pogłębia te uczucia i wyzwala nowe: wstyd, nieśmiałość, pogardę do samego siebie. Najgorsze w lekturze Zatracenia jest zauważenie, jak prosto i niemal obojętnie Yozo opisuje swoje kolejne przeżycia i stany psychiczne, a tylko w niektórych momentach pozwala sobie na prawdziwą rozpacz. Ten zabieg poruszył mnie bardziej, niż gdyby nieprzerwanie dawał upust emocjom. Niegasnąca popularność tej powieści świadczy o tym, że problemy, które kiedyś dotyczyły niewielu osób, są coraz bardziej powszechne.
Kara bez zbrodni
Chcę umrzeć. Pragnę śmierci bardziej niż kiedykolwiek. Wszystko przepadło i już nic się nie da zrobić. Cokolwiek bym uczynił, i tak byłoby to niczym więcej jak zamazywaniem wstydu. Nie mnie marzyć o tym, że pojadę na rowerze, by popatrzeć na wodospady pośród zielonych liści. Czeka mnie teraz już tylko jedno: stos wszystkich najohydniejszych grzechów będzie rósł i rósł, a moje cierpienia staną się nie do wytrzymania. Chcę umrzeć. Muszę umrzeć. Już sam fakt, że żyję, jest źródłem grzechu (s. 114).
Yozo odwołuje się w swoim dzienniku do najbardziej znanego dzieła Dostojewskiego, ale tok jego myśli prowadzi do innego wniosku, chociaż nie zdążył go wyłożyć – zbrodnia i kara są przeciwieństwami, wykluczają się, a to znaczy, że nie trzeba popełnić zbrodni, aby zostać ukaranym. Kara może spaść na niewinnego, a zbrodniarza ominąć. Ta jeszcze nieuświadomiona, bo przerwana gwałtownym wydarzeniem, które zdaje się ją potwierdzać, refleksja znacznie pogarsza stan mężczyzny zaczynającego utożsamiać karę z samym życiem. Nie jest to pierwszy tego typu gwałtowny zwrot w jego myśli – wcześniej odrzucił istnienie społeczeństwa na rzecz jednostki. Jego usposobienie wyznacza tryb życia, który zaczyna kształtować poglądy, aż w końcu orientuje się, że jest już za późno.
Tymczasem przyczyną mojego nieszczęścia były moje własne słabości i przewiny, nie miałem więc komu się poskarżyć. A jeśli nawet spróbowałbym nieporadnie się pożalić, to natychmiast […] wszyscy jak jeden mąż, zdumieliby się i wykrzyknęli w osłupieniu: „Popatrzcie, jaki bezczelny!” Czy ja rzeczywiście jestem, jak wszyscy mówią, egoistą? A może, przeciwnie, jestem całkowicie pozbawiony pewności siebie? Sam nie wiem, ale ponieważ składam się z samych wad, staję się przez to tylko coraz bardziej nieszczęśliwy i nie mam żadnego konkretnego pomysłu, jak powstrzymać to pogrążanie się w rozpaczy (s. 109).
Absolutnie nie dziwi mnie niesłabnąca sława Zatracenia, ponieważ porusza problemy współczesności nie tylko aktualne, ale spotykane na o wiele szerszą skalę. Wyznanie Dazaia nie niesie jednak ukojenia czytelnikowi odnajdującemu tu w mniejszym lub większym stopniu swoje własne przeżycia, ale może pomóc zrozumieć je tym, którzy nigdy nie doświadczali takich stanów ducha. Można mieć tylko nadzieję, że książka przyniosła choć odrobinę spokoju samemu autorowi, zanim odebrał sobie życie.
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Grzegorz Antoszek
- TYTUŁ - Zatracenie
- TYTUŁ ORYGINALNY - Ningen shikkaku
- TŁUMACZ - Henryk Lipszyc
- WYDAWCA - Czytelnik
- ROK WYDANIA - 2020
- LICZBA STRON - 132