Czarnobyl. Słowo, za którym kryje się wielka tragedia tysięcy osób, do dzisiaj mrozi krew w żyłach. Katastrofa w elektrowni atomowej w 1986 roku wciąż odbija się echem we współczesnym świecie nawet pomimo upływu lat. O tym wydarzeniu, które okryło grozą cały glob przypominają ciągle dzieła kultury – gry, powieści, czy wydany niedawno serial, który pokazał tę katastrofę „od kuchni”. Jestem fanem okołosowieckich klimatów, dlatego z chęcią zabrałem się za nietuzinkowe Jaskółki z Czarnobyla.

Prypeć z dnia na dzień robi się coraz bardziej przystępnym miejscem pomimo słynnej awarii elektrowni atomowej z 1986 roku. Teren ten do dzisiaj pozostaje skażony i zamknięty, jednak liczne wycieczki turystów zza granicy i niezwykłość opuszczonego, martwego miasta ściągają w to miejsce coraz więcej osób. W takich oto warunkach bohater powieści, Aleksander Rybałko, podejmuje się zlecenia rozwikłania nietypowego i brutalnego morderstwa syna byłego ministra Wiktora Sokołowa, którego ciało odnaleziono w Zonie. Szybko okazuje się, że sprawa ta jest powiązana z morderstwem żony ministra, a makabryczne odkrycia podczas sekcji zwłok prowadzą powoli do mordercy. Drugim bohaterem jest Josif Melnyk, policjant, na którego rewirze doszło do makabrycznej zbrodni.

Morderstwo na tle tragedii

Umiejscowienie morderstwa na tle tak olbrzymiej katastrofy z pewnością wyszło fabule na dobre. Nie jest ona przewidywalna i co rozdział sypie powoli kolejnymi wątkami składającymi się na pełny obraz wydarzeń. Sprawa nie jest w żaden sposób oczywista, a ze względu na zamieszanie w nią najwyższych szczebli władzy, gmatwa się bardziej i bardziej z każdą stroną. Poza tytułowym Czarnobylem trafiamy wraz z bohaterami także do wielu innych miejsc. Kijów, Moskwa czy ogarnięty wojną Donieck kreślą wyjątkowo realistyczny obraz świata, który zmusza do wręcz filozoficznych refleksji i pokazuje szukanie nadziei, życie w strachu przed wojną lub promieniowaniem, czy też biedę i codzienne trudy postsowieckiej rzeczywistości, w której tak naprawdę nikomu nie żyje się spokojnie.

Z książki sączy się powoli, niczym niewidzialna radioaktywność, klimat rzeczywistości postkomunistycznej. Autor wydaje się także doskonale orientować w sprawach bieżących i historii upadku Związku Radzieckiego. Wcale nie unika przy tym niewygodnych tematów politycznych, sprawnie żonglując osobliwymi zależnościami i relacjami pomiędzy różnymi nacjami „kociołka” etnicznego i narodowościowego, jakim był niedający o sobie zapomnieć ZSRR. Spostrzeżenia autora są bardzo ciekawe i celne – wyciąga on na światło dzienne historyczne brudy czy ciekawostki, co zdecydowanie podnosi wartość powieści. Dzięki temu uzyskał nietuzinkowe postacie z dość bogatą historią. Weterani dawnych wojen, „wrogowie ludu” i rodzinne sekrety to kolejne przemyślane asy wyciągane starannie z talii kart autora.

Jaskółki nie tylko z Czarnobyla

To właśnie te detale i smaczki najbardziej przykuły moją uwagę. Autor doskonale eskaluje napięcie, powoli zacieśniając pętlę wokół Prypeci, do której stopniowo się zbliża. Biorąc książkę do ręki, miałem pewne obawy, że motyw czarnobylski zostanie w tej pozycji nadużyty i przez to spłycony, jednak finalnie jest dokładnie na odwrót. Mimo to nawiązań popkulturowych jest tu całe mnóstwo, mamy też okazję zobaczyć w akcji prawdziwych stalkerów nielegalnie zapuszczających się na teren Zony. Zaskoczyła mnie także znajomość tamtejszego terenu – w powieści pojawiają się bowiem nie tylko miejsca powszechnie znane, jak na przykład słynne Oko Moskwy, lecz także wioski czy pomniejsze miejscowości, których mieszkańcy także zostali dotknięci tragedią. Kolejną z zalet tej pozycji jest ukazanie, jak przyjęto i jak radzono sobie z katastrofą z 1986 roku – kurz w końcu opadł, a życie musiało toczyć się dalej.

Czasem wydawać się może, że historia opowiadana przez autora to jedynie pretekst do dalszych rozważań i dywagacji na temat współczesnej sytuacji bloku wschodniego, omówienia jego problemów czy prezentacji realiów. Ten aspekt wyszedł Autorowi bardzo dobrze, bo wydaje się być doskonale zorientowany w rosyjskiej i ukraińskiej rzeczywistości pomimo swojego francuskiego pochodzenia. Dostrzegam jednak w tym obrazie pewne pęknięcia. Bohaterowie są nieco zbyt emocjonalni, a ich motywacje – może zbyt idealistyczne. Niedawno recenzowałem Sybirpunk, który również kipi postsowiecką rzeczywistością (aczkolwiek w niecodziennym wydaniu), a tam postacie są w zasadzie jednowymiarowe, czego w swojej powieści Audic starał się wyraźnie uniknąć.

Wszystkie te elementy sprawiają, że Jaskółki z Czarnobyla to z pewnością pozycja wielowymiarowa o niezapomnianej scenerii. Bieżące oraz przeszłe sprawy polityczne i społeczne jedynie dodają powieści uroku. Nie przesadzę, jeśli powiem, że dla każdego rusofila to pozycja obowiązkowa. Choć to wciąż thriller pełen niespodziewanych zwrotów akcji, a autor trzyma w napięciu, to wschodnia otoczka jest równie ważna.

Redakcja: Grzegorz Antoszek
Korekta: Anna Kurek
  • TYTUŁ - Jaskółki z Czarnobyla
  • TYTUŁ ORYGINALNY - De bonnes raisons de mourir
  • AUTOR - Morgan Audic
  • TŁUMACZ - Paweł Łapiński
  • WYDAWCA - Mova
  • ROK WYDANIA - 2020
  • LICZBA STRON - 554

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *