Dwunastoletni Edward, ciekawy świata chłopiec, leci ze swoimi rodzicami i bratem do Los Angeles. Rodzina ma wkrótce zacząć nowy rozdział życia. Na pokładzie samolotu są zawieszeni między przeszłością a przyszłością, ale nagle jedna chwila zmienia wszystko. Edward jako jedyny przeżywa katastrofę lotniczą…
Mocno chwyta za serce
Główny bohater zostaje okrzyknięty przez media wybrańcem losu, szczęściarzem, który jako jedyny ocalał z rozbitego samolotu. Z perspektywy Edwarda oszczędzone życie nie jest jednak cudem, z każdym dniem staje się coraz większym ciężarem. Chłopiec leży w szpitalu i powoli dociera do niego to, co się wydarzyło. Ból fizyczny jest niczym w porównaniu z cierpieniem psychicznym. Dwunastolatek uświadamia sobie, jak bardzo potrzebuje swoich rodziców i brata, jak bardzo chce ich przytulić, zobaczyć, przeżyć z nimi cudowne chwile w nowym domu. Ten dom pozostaje jednak pusty, nie usłyszy w nim głosu swojej mamy, nie będzie rozwiązywał zadań matematycznych z tatą i nie będzie już kłótni z Jordanem. Nigdy. Nieodwracalnie. To się nie wydarzy.
Chłopiec trafia pod opiekę swojej cioci Lacey, siostry mamy, i wujka Johna. Najbliższa rodzina stara się z całych sił, by chłopiec stanął na nogi, na każdym kroku próbują oszczędzić mu dodatkowego bólu, odizolować od szumu medialnego, zapewnić spokój i ciepło. Edward zaczyna nowe życie, w nowym domu, ale nie tym, który zaplanował razem z mamą, tatą i bratem… Ból istnienia, ocalenia, przeżycia jest nie do wytrzymania. On żyje, podczas gdy sto osiemdziesięcioro sześcioro pasażerów nie. Ich życie zostaje przerwane w jednej, tragicznej chwili. Ich marzenia, plany na szczęśliwą emeryturę na hamaku, na macierzyństwo, na wyjście za mąż, na nową pracę… wszystko w jednej, nieodwracalnej chwili się kończy. Edward trwa, utrzymuje się na powierzchni, choć nie jest wcale pewien, czy warto jeszcze na niej pozostać.
Ciekawie poprowadzona historia
Ann Napolitano konstruuje swoją powieść, mieszając przeszłość z teraźniejszością. Rozdziały naprzemiennie opowiadają życie pasażerów i historię Edwarda, jedynego ocalałego z tragicznego lotu. Poznajemy poszczególnych towarzyszy podróży, ich marzenia, plany, trudności, historie. Przekrój postaci jest ogromny. Znajduje się wśród nich młoda kobieta, która niedawno dowiedziała się, że zostanie mamą i jest zupełnie przerażona nową rolą; pewna staruszka, która ma czternaścioro dzieci; ambitna scenarzystka, która chwilę przed rozbiciem samolotu widzi oczyma wyobraźni najbardziej przerażający scenariusz w swoim życiu, rozgrywający się kilka sekund później; Mark, uzależniony od kokainy makler giełdowy; Benjamin, żołnierz mierzący się z trudnymi wspomnieniami z misji i wiele innych interesujących osób, które pewnego dnia wsiadają do samolotu, nie mając pojęcia, że chwile spędzone na pokładzie będą ich ostatnimi.
Autorka opowiada, co wydarzyło się przed i po katastrofie. Wiemy, że sto osiemdziesięcioro sześcioro pasażerów nie przeżyje, ale mamy jeszcze szansę ich poznać, dotknąć ich radości, szczęścia, bólu, zobaczyć kim są, co ich zajmuje i o czym myślą, zanim samolot się rozbije, przekreślając ich przyszłość. Widzimy też najbliższych Edwarda, ich beztroskę, nadzieję na nowe, rodzinne szczęście, które za chwilę ma zostać rozerwane na strzępy. Równocześnie towarzyszymy opuszczonemu chłopcu, który próbuje żyć, dotrwać do końca kolejnego dnia i pozbierać się po katastrofie przerywającej jego dzieciństwo.
Powrót do świata żywych
Początkowo Edward skupia się na podstawowych czynnościach, na przykład zjedzeniu kilku kęsów posiłku. Zaczyna od prostych rzeczy. Jest pogrążony w głębokiej depresji, zawieszony między życiem a śmiercią, nie wiedząc, gdzie właściwie się znajduje i dokąd zmierza. Dzięki ogromnej miłości najbliższych, nowej nieoczekiwanej przyjaźni, relacji z dyrektorem szkoły i terapeutą, chłopiec bardzo powoli wydobywa się z mroku. Ann Napolitano pięknie pokazuje tę drogę, małe postępy i chwilowe regresy składające się na drogę ku światłu.
Ta książka jest wspaniałą historią przyjaźni nastolatków, dziecięcej mądrości, która potrafi zadziwić niejednego dorosłego. Dzieci w niezwykle trudnych momentach potrafią dać sobie wsparcie, siłę, nie oceniają, nie wymagają, po prostu towarzyszą, dzieląc się ciepłem swojego serca. Nie komplikując jak dorośli, dokonują wielkich rzeczy.
Na okładce książki możemy przeczytać, że to „rzadki przykład powieści, która łamie serce, a później skleja je na nowo (…)”, z czym muszę się w stu procentach zgodzić. Podczas lektury nie raz pojawiły się u mnie łzy, te wypływające ze smutku, ale i wzruszenia, gdy Edward subtelnie wydobywa się ze zniewalającej początkowo depresji. Z małego, opuszczonego w tragicznych okolicznościach chłopca, staje się świadomym siebie nastolatkiem, który pragnie żyć na nowo, cieszyć się każdym danym momentem, doceniać stojących u jego boku i podających mu pomocną dłoń, gdy cały jego świat rozsypuje się na milion kawałków.
Czy warto przeczytać?
Oczywiście, że tak! To dobrze napisana powieść, ciekawie skonstruowana, odkrywająca bogactwo życia i zmuszająca do wielu refleksji. Prowadzi przez kolejne etapy żałoby, pokazuje proces ponownych narodzin, przemianę, przyspieszone dojrzewanie i siłę relacji międzyludzkich. Na uwagę zasługuje też piękne wydanie, a jeśli mam powiedzieć Wam o minusach, to niech pomyślę chwilę… poza kilkoma literówkami nie znajduję żadnych 🙂
Myślę, że ta pozycja jest idealnym pomysłem na prezent dla kogoś bliskiego pod choinkę. Tak, wiem, że jest dopiero październik, ale uwierzcie mi, że znam co najmniej kilka osób, które w tym okresie zabierają się już za świąteczne zakupy. To będzie idealna pozycja dla mamy, babci, cioci, siostry, choć myślę, że mężczyznom też może się spodobać, jeśli lubią czytać literaturę piękną 🙂
Z całego serca polecam!
P.S. Zabierając się do czytania, koniecznie przygotujcie sobie chusteczki…
Redakcja: Anna Kurek Korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Drogi Edwardzie
- TYTUŁ ORYGINALNY - Dear Edward
- TŁUMACZ - Ewa Borówka
- WYDAWCA - Marginesy
- ROK WYDANIA - 2020
- LICZBA STRON - 368