W swoim znakomitym studium Jarosław Ławski przygląda się wybranym biografiom i dziełom polskich twórców czarnego romantyzmu. Jeśli myśląc o romantyzmie, macie przed oczami niemal wyłącznie Słowackiego i Mickiewicza oraz traumatyczne lekcje polskiego, ta książka może Wam pomóc uwolnić się od tych wspomnień i odkryć przemilczane bogactwo literatury XIX wieku.
Antyobjawienie
Publikacja profesora Jarosława Ławskiego, literaturoznawcy i badacza wyobraźni XIX i XX wieku, jest drugim po Bo na tym świecie śmierć (2008) zbiorem esejów dotyczących literatury czarnego romantyzmu wydanym w serii „Wokół literatury” wydawnictwa słowo/obraz terytoria. Na postawie analizy życiorysów pisarzy i interpretacji ich utworów autor opisuje istotę czarnoromantycznego doświadczenia – wstrząsu otchłani – z którym ci twórcy próbowali sobie poradzić poprzez zapis językiem literatury. Na czym ono polegało?
Chcę mówić o tym doświadczeniu jako o wstrząsie abyssystycznym. W swej istocie jednak nie jest to wstrząs, lecz raczej paraliżujące antyobjawienie, oniemienie pustką. […] Wstrząsem staje się wtedy, gdy człowiek re-organizuje swoje życie, urządza je na nowo. […] Zresztą, to nie musi być „zobaczenie”, „objawienie” pustki – można ją równie dobrze uświadomić w ciągu logicznych myśli, przesłanek, argumentów, wniosków, które prowadzą do kwestionującego logikę i rozumność finalnego kontr- i antywniosku. Do konkluzji ostatecznej: że sama myśl nie ma u niczego źródła i ku niczemu nie dąży. Takie po-myślenie przechodzi wtedy w przeżycie, w epifaniczny ogląd czystej negatywności, gdy wyczerpują się wszelkie ciągi przyczyn i skutków, a sama myśl prosi się o niemyślenie (s. 14-15).
Tego typu przeżycie czy motyw dzieła nie kojarzą się raczej z naszym wspaniałym martyrologicznym romantyzmem znanym z toku edukacji, głoszącym idee, zagrzewającym do czynu. Czarny romantyzm jest jego zaprzeczeniem, szerzej, zaprzeczeniem wszystkiego: świata, bytu, Boga/boga, własnego „ja”. Różnie toczyły się życia tych twórców, ale po takim wstrząsie najczęściej czekała ich albo śmierć, albo zapomnienie i rzucenie się w wir życia, idei lub wiary. Nie inaczej działo się z bohaterami esejów Ławskiego.
Pesymiści, mizantropi, nihiliści
Po wstępie wyjaśniającym główne pojęcia i cele następuje najdłuższa część pracy o tytule „Przez czarne biografie”. Autor prezentuje w niej sylwetki czterech pisarzy: Józefa Sękowskiego (1800-1858), Tomasza Augusta Olizarowskiego (1811-1879), Augusta Antoniego Jakubowskiego (1816-1837) i Romana Zmorskiego (1822-1867), oraz interpretacje niektórych utworów bądź ich fragmentów. Co łączy tych pozornie odległych od siebie twórców? Ławski znajduje w ich życiu i twórczości symptomy przebytego wstrząsu i czarnoromantycznego sposobu postrzegania rzeczywistości. Ciekawe, że prawie każdy z nich zdobył w swoim czasie uznanie i sławę, o żadnym niemal w ogóle się dziś nie mówi.
O Józefie Sękowskim milczało się celowo. W 1832 roku sam zerwał stosunki z Polską i stał się Rosjaninem z wyboru. Wywołał skandal swoim antypolskim utworem Posłuchanie u Lucypera, w którym szkalował powstanie listopadowe; wdał się w spór z Mickiewiczem; był carskim cenzorem – miał więc wpływ na ówczesną kulturę. Polacy mieli i mają prawo nie darzyć go sympatią, ale Ławski mimo to nie ocenia, a stara się dotrzeć do powodów jego decyzji i wyborów, poznać tę wieloznaczną postać – orientalistę, poliglotę, nieprzeciętnie inteligentnego mizantropa. Jego przeciwieństwem był Tomasz August Olizarowski, uczestnik powstania, więziony i deportowany, później, w Paryżu, przyjaciel Norwida, tak jak on zmarł w Zakładzie Świętego Kazimierza. Sam przepowiedział sobie los zapomnianego „niewysłuchanego wieszcza”, a jego odcięcie od ludzi i nieschlebiająca ich gustom twórczość przypieczętowały taki stan rzeczy.
Szczególnie tragiczną postacią był syn Antoniego Malczewskiego, August Antoni Jakubowski, który zginął śmiercią samobójczą w wieku dwudziestu jeden lat, ale mimo to zdążył zostać deportowany do Stanów Zjednoczonych za działalność patriotyczną i zasłynąć tam jako nauczyciel francuskiego i autor Wspomnień polskiego wygnańca. Wreszcie Roman Zmorski, jeden z czołowych przedstawicieli Cyganerii Warszawskiej, słowianofil, folklorysta, aktywny działacz patriotyczny. Skłócony ze wszystkimi, porzucił rodzinę i wędrował po Europie, badając kultury słowiańskie. Nawet tak krótkie charakterystyki pisarzy pokazują, że nie byli to ludzie przeciętni, wręcz przeciwnie – ekscentryczni, wyobcowani, mizantropi, megalomani, nihiliści i pesymiści, którzy musieli każdego dnia żyć z ciężarem swojej wizji świata i własnych osobowości.
„Ciemna zapada zasłona”
W następnej części książki Ławski skupia się na konkretnych utworach literackich różnych autorów romantycznych, nie tylko tych wyżej wymienionych. Pisze o wierszu Mord elektrycznym prądem… Zygmunta Krasińskiego, postaci bibliotekarza w Posłuchaniu u Lucypera Sękowskiego, dramacie Życie sieroty Jana Barszczewskiego, motywie rzeki w poemacie Zamek kaniowski Seweryna Goszczyńskiego i wierszu Nad Wisłą. (Improwizacja) Zmorskiego. Zdaję sobie sprawę, że to nie są znane dzieła – nawet na studiach polonistycznych nigdy o nich nie słyszałam, może z wyjątkiem Zamku kaniowskiego. Nie czuję się pewnie, czytając interpretacje czy opracowania utworów, których nie znam, więc początkowo miałam pewne obawy. Jednak szybko okazało się, że niepotrzebnie, autor bowiem pisze z taką pasją i znawstwem, że tylko zachęca, aby sięgnąć po omawiane teksty. W tym miejscu muszę polecić Wam Mord… Krasińskiego, wspaniały, katastroficzny, ciągle aktualny, nie zostawiający złudzeń wiersz.
Tak, Ławski rzeczywiście pisze z pasją i znawstwem, ale nie znaczy to, że bardzo przystępnie. Mimo wszystko są to literaturoznawcze eseje naukowe, a więc pojawia się tu wiele terminów specjalistycznych i przypisy, które są zamieszczone na końcu. Dla kogoś niemającego nic wspólnego z tą dziedziną, książka może się okazać nie do przebrnięcia, zarówno ze względu na język, jak i na temat. Nie trzeba być jednak profesorem, aby zrozumieć wywody autora i zwyczajnie cieszyć się lekturą. Szczególnie biografie pisarzy czyta się niemal jak fabularyzowane powieści – Ławski nie przytacza tylko suchych faktów, a odmalowuje portrety ludzi z ich zaletami, wadami, marzeniami i lękami, zwłaszcza tymi ostatnimi. Sprawia, że stają przed oczami jak żywi, ze wszystkimi rozterkami i cierpieniem, niezasługujący na wymazanie z historii. Możemy o nich pamiętać jeszcze chwilę, dopóki nas również nie zmiecie śmierć.
Nie ma czarnego romantyzmu bez szaleństwa i ryzyka życia – to ryzyko osobiste, które podejmuje pisarz, a czasem czytelnik. Ta literatura jest ryzykiem – dla wszystkich. Nie daje się skodyfikować, sklasyfikować. Jeśli są jakieś jej odmiany – to indywidualne, przypisane do tych, a nie innych osobowości, które tekstem wychodzą z mroku i w mrok po tekście wstępują.
Nie ma wreszcie w nurcie czarnego romantyzmu mowy o ideowości, głoszeniu idei, ideologii, filozofii. Chyba że jest to idea niszczycielska lub filozofia podważająca samo filozofowanie i sens istnienia filozofa. Nic bardziej sprzecznego niż czarny romantyzm i literatura gorliwie przesiąknięta programem społecznym, mesjanizmem, ideami rewolucji społecznej, utopią, ideałami antropologicznymi, religijną konsolacją (chyba że po…), świecką moralistyką. Łatwiej, doprawdy, spisać, czy nie jest, niźli czym jest czarny romantyzm (s. 24).
Na zakończenie dwa słowa o wydaniu. Książkę urozmaicają fragmenty obrazów lub portrety pisarzy, które świetnie komponują się z tekstem. Niestety, miękka nielaminowana okładka sprawia, że na grzbiecie bardzo szybko powstają zagięcia, mimo że czytając, nie otwierałam książki na całą szerokość. Fakt, że trzeba na to uważać, utrudniał mi trochę lekturę. Również brzegi grzbietów zaczynają się ścierać. Szkoda, że takie dzieło nie zostało jednak wydane w twardej oprawie.
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Grzegorz Antoszek
- TYTUŁ - Śmierć wszystko zmiecie. Studia o czarnym romantyzmie (II)
- WYDAWCA - słowo/obraz terytoria
- ROK WYDANIA - 2020
- LICZBA STRON - 432