Czy można się dobrze bawić podczas lektury o stresie? Śmiać się do łez, czytając o funkcjonowaniu własnego mózgu? Dziwne, niemożliwe, mało prawdopodobne? A jednak… jeśli autorem jest neurolog, psycholog i komik w jednej osobie, to dzieją się takie cuda 🙂
Zwolnij i zrelaksuj się
Ile razy zdarzyło się Wam roztrząsać jakąś sytuację z piątkowego przedpołudnia? Analizować ją, rozkładać na czynniki pierwsze, przewijać ciągle taśmę w głowie i wałkować jedno wydarzenie w kółko? Czy z perspektywy czasu miało to jakikolwiek sens? Weekend jest przecież po to, aby odpoczywać, a nie się zamartwiać. Nakręcacie się do granic możliwości, stojąc w korku? Czujecie narastające napięcie, gdy nawigacja pokazuje długą czerwoną linię bez możliwości skoku w bok? Wszyscy tracimy nerwy w codziennych sytuacjach, napotykając różne trudności, i często silnie na nie reagujemy.
Dzięki lekturze tej książki będziecie mieli okazję przyjrzeć się swoim aktualnym schematom postępowań i je zmodyfikować, jeśli uznacie, że obecne przynoszą Wam więcej szkód niż pożytku. Aby zaszły jednak trwałe zmiany, będą konieczne ćwiczenia, bo tylko dzięki intensywnej i systematycznej pracy mózg nabiera nowych przyzwyczajeń. To samo się nie zrobi, lekko nie będzie, ale może warto spróbować?
Mam dobrą wiadomość
Jeśli jesteście zmęczeni ciągłym zamartwianiem się, to autor podpowie Wam, co możecie z tym zrobić, bo to samo w sobie „ani trochę nie chroni nas przed przeciwnościami losu, a jedynie pogarsza jakość życia tu i teraz” (s. 46). Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Czas skończyć z bezsensownym dręczeniem się! „Poziom szczęścia i wytrzymałości możemy częściowo zawdzięczać genom, ale dysponujemy też ogromnym potencjałem samodzielnego modyfikowania swojego stanu emocjonalnego” (s. 95). Wytrzymałość „tylko w połowie można […] przypisywać czynnikom genetycznym” (s. 175). Hurra! Czyli aż połowa zależy ode mnie? Po chwili dowiecie się, że reszta to wychowanie i okoliczności. Także tak, możemy podziękować swoim rodzicom lub nie (wybierzcie właściwą dla siebie odpowiedź).
Doktor King mówi o rzeczach poważnych, używa wielu fachowych określeń, sięga do słownika neurologii i psychologii, powołuje się na rozmaite badania i tłumaczy nam, jak mózg zachowuje się w sytuacji silnego stresu. Jest więc teoria i część praktyczna, a dla leniwych, lub jak to by ich tu określić, mniej cierpliwych, jest mała niespodzianka. Autor pod koniec każdego rozdziału krótko podsumowuje najważniejsze informacje i podaje je w tak zwanej pigułce. Doceńmy, że doktor King chce pomóc naprawdę szerokiemu gronu odbiorców i rozumie, że nie wszyscy czytają każde zdanie zapisane w książce 😉
Znajdziecie tu więc dużo ćwiczeń i przykładów z życia autora oraz bliskich mu znajomych. Łatwiej przyswajać wiedzę, gdy jest konkretnie zaprezentowana. Będzie mnóstwo ćwiczeń, ale, uwaga, leniwi, to znaczy ci mniej cierpliwi, mogą spokojnie omijać co nieco teorii, ale przy praktyce nie ma zlituj. Tu nie ma miejsca na uniki, pozorne działania. Jeśli oczekujecie pozytywnej zmiany, to musicie ćwiczyć, to jak z hantlami, samo ich kupienie nie oznacza, że Wasze mięśnie urosną 😉 Znajdziecie tu również wiele ciekawych informacji o stresie krótkotrwałym i długotrwałym oraz o jego konsekwencjach dla życia i zdrowia. Będzie o podwzgórzu, ciele migdałowatym (nie mylić z migdałowym, swoją drogą, podobno z pomarańczą jest cudowne 😉 ), hormonie adrenokortykotropowym (ACTH), nadnerczach i tym podobnych. Pamiętajcie, że autorem jest neurolog, ale spokojnie, wszystko będzie podane w przyjaznej dla laika formie, a do tego okraszone psychologiczną wiedzą i przyprószone humorem. Prawda, że wygląda na smakowity kąsek?
Najbardziej pozytywnym przekazem płynącym z tej książki jest to, że można nauczyć się panować nad własnym stresem, nauczyć się rozróżniać rzeczywiste zagrożenia od tych, które nie niosą w gruncie rzeczy dla nas żadnego ryzyka, więc po co uruchamiać od razu cały arsenał taki, jakby właśnie biegł w Waszą stronę ogromny niedźwiedź? Bez sensu, co nie? Będzie też kilka ciepłych słów o stresie, bo w sumie w pewnych okolicznościach jest dla nas zbawienny. Jeśli wśród Was są rodzice małych dzieci, to znajdziecie tu wiele konkretnych wskazówek, jak rozwijać wytrzymałość na stres u własnych pociech i kształtować w nich samodzielność. Będziecie mieli też okazję dowiedzieć się, kim jest „matka helikopter”. A zapewniam Was, że jako osoba pracująca na co dzień z dziećmi spotkałam już nie jedną, ale żeby było sprawiedliwie „tatę helikoptera” też 😉
Szczęście i pozytywne myślenie
W sytuacjach stresowych możemy wytoczyć cały dostępny arsenał, dorzucać do ognia kolejne myśli, które będą podkręcać płomień i sprawiać, że będzie się coraz szybciej rozprzestrzeniał. Możemy też wybrać inną drogę. Wiele zależy od nas. Ta książka pozwala otworzyć się na nową perspektywę! Wszyscy chcemy być szczęśliwi, podnosić jakość swojego życia, odczuwać przyjemność, cieszyć się z drobnych rzeczy, które składają się na nasze życie. Ta książka da Wam do ręki konkretne narzędzia pozwalające redukować stres w codziennym życiu, podpowie, co robić, by wzbudzać w sobie pozytywne myśli, ale jeśli liczycie na jakieś magiczne i szybkie rozwiązanie, to muszę (z przykrością, ale jednak) Was rozczarować: „nie ma żadnego ekspresowego rozwiązania, które przez noc wyposaży nas w zdolność zachowania spokoju” (s. 195). Tylko ciężka, systematyczna praca nad samym sobą może nas zaprowadzić w nowe miejsce.
Rozwijanie pozytywnego myślenia jest ważną sprawą, ale nie bójcie się, autor nie ma tendencji do wypierania negatywnych uczuć, co więcej, pokazuje, że ewolucyjnie jesteśmy nauczeni przykładać większą uwagę do negatywnych bodźców niż pozytywnych. Nasz mózg nauczył się świetnie zapamiętywać zagrożenia. Ta umiejętność zwiększa przecież szanse przetrwania. „To kwestia życia i śmierci” (s. 225). Doceńmy więc nasz negatywizm, ale nie pozwólmy się mu jakoś nadmiernie rozgościć w naszej głowie. Uważajcie jednak też na przegięcie w drugą stronę, „ciągła radość sugeruje zaburzenia psychiczne” (s. 11).
Przepraszam, czy są jakieś minusy?
Oczywiście, że są, choć jest ich niewiele. Pierwszy z nich, to brak bibliografii. Wiele interesujących tytułów wydanych po polsku, ale i tych nieprzetłumaczonych, znajdziemy w przypisach znajdujących się na dole strony. Jeśli jesteście więc dociekliwymi czytelnikami lubiącymi poszerzać swoją wiedzę, to niestety albo zaznaczycie sobie interesujące pozycje w trakcie lektury, albo po jej zakończeniu kartkujecie całość w poszukiwaniu zagubionego przypisu, ćwicząc przy okazji cierpliwość i starając się nie stresować tą drobną przecież sprawą.
Druga rzecz, którą osobiście uważam za wadę (nie wiem, może Wy będziecie mieli inaczej) jest to, że doktor King bardzo dużo opowiada o własnym prywatnym życiu. Na początku mi się to nawet podobało, autor sięgał do własnych doświadczeń, zmniejszał się dystans między nim a czytelnikiem, ale już pod koniec miałam wrażenie, że potrzebuję choć odrobiny dystansu i nie chcę znać aż tak wielu szczegółów z jego życia prywatnego. Poznałam już jego żonę, córeczkę, brata, mamę i tatę, więc wystarczy. Co tu dużo mówić, w pewnym momencie to ciągłe odsłanianie życia prywatnego autora zaczęło mnie po prostu irytować i miałam wrażenie, że momentami jest zupełnie niepotrzebne. To nie miało być przecież studium przypadku 😉
P.S. czy wyluzowałam?
Lektura książki wprawiła mnie w dobry nastrój. Od kilku dni używam jednego z zaproponowanych przez autora narzędzi i bardzo mi się ono podoba. Póki co cenię sobie jego dobrodziejstwo i nie zamierzam się z nim rozstawać. Co więcej, opowiedziałam o nim już niejednej osobie, mając nadzieję, że inni będą mieli z tego taki sam pożytek jak ja (lub nawet większy, a co, niech mają 🙂 ). Czytając tę książkę, dobrze się bawiłam, żarty doktora Kinga są naprawdę niezłe i działają relaksująco. Książka skłoniła mnie do wielu przemyśleń i bliższego przyjrzenia się samej sobie, co uważam za cenne.
Nie mogę nie wspomnieć o wydaniu. Marginesy jak do tej pory nigdy mnie pod tym względem nie zawiodły i tak jest oczywiście również w tym konkretnym przypadku. Okładka jest cudowna, za każdym razem jak na nią zerkam, to uśmiecham się pod nosem. Mała rzecz, a cieszy 🙂
Tak że drodzy GoodBukowicze, zachęcam Was do lektury, a jeśli tematyka stresu i poprawy jakości życia jest bliska Waszym sercom, to gorąco rekomenduję sięgnięcie po książkę Chorzy ze stresu. Problemy psychosomatyczne autorstwa doktor Ewy Kempisty-Jeznach. Obie pozycje, choć poruszają tę samą tematykę, to jednak przyglądają się jej z innej perspektywy.
Na koniec życzę Wam nabycia umiejętności rozróżniania wielkich niedźwiedzi od codziennych, mało znaczących incydentów. To pierwszy krok w stronę dużej zmiany 🙂
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Na luzie. Jak sobie radzić ze stresem i nie zamartwiać się na zapas
- TYTUŁ ORYGINALNY - The Art of Taking It Easy
- TŁUMACZ - Aga Zano
- WYDAWCA - Marginesy
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 280
2 odpowiedzi na “„Na luzie” – B. King”
Recenzja ciekawa, w moim przypadku pozytywnie rekomendująca książkę. Dziękuję. Nie mogę jednak nie odnieść się przy okazji do błędu w przedostatnim akapicie, chodzi o “także”, które tutaj poprawnie zapisane powinno być tak: tak że. W mowie między nimi różnicy nie ma, ale znaczeniowo jest spora i zapisując warto o tym pamiętać, zwłaszcza, kiedy zawodowo rekomendujemy słowo pisane.
Bardzo się cieszymy, że recenzja przypadła do gustu 🙂 Dziękujemy również za zwrócenie uwagi na błąd. Oczywiście został już poprawiony.