W 1945 roku Warszawa jest cmentarzem, bezkresem ruin, powalonych ścian i rozrzuconych cegieł. Trudno rozpoznać jej międzywojenne oblicze, które zostało już tylko na pocztówkach. Wciąż jednak trwa – zdewastowana, okaleczona, pozbawiona swojego blasku i charakteru. Żyje w sercach tych, którzy cudem przetrwali piekło wojny. Dzięki ich miłości i determinacji Warszawa rodzi się na nowo.
Warszawa zniszczona
Wszystko zaczyna się na Pradze, w kamienicy przy ulicy Kowelskiej 4. To tam przez kilka pierwszych miesięcy 1945 roku spotykają się architekci. Tu jest pierwsza siedziba Biura Organizacji Odbudowy Warszawy. Prace trwają też przy Śnieżnej 4. Pierwsze rysunki, szkice i schematy powstają na znalezionych papierach, czystych fragmentach niemieckich formularzy. Architekci oglądają zburzoną Warszawę, konfrontują się z jej nowym obliczem, ze smutkiem i bólem patrzą na powalone dzielnice. Na ich drodze czasami stają ludzie-widma wyłaniający się gdzieś z ruin. Obraz jest wstrząsający. Czy jakieś budynki nadają się do zamieszkania? Czy przetrwały jakieś zabytki? A może zakłady przemysłowe zachowały się choć w części, którą można wykorzystać? To czas odkrywania skali gniewu Niemców.
Do stolicy powracają jej mieszkańcy, którzy szukają swoich domów. Organizują sobie prowizoryczne dachy nad głową. Niektórzy śpią w pudłach po tapczanach, inni w pokojach bez ścian lub sufitów. Każdy próbuje odnaleźć się w nowej Warszawie, przyjmuje ją taką, jaka jest, mając w pamięci jej dawny obraz i w sercu nadzieję na jej odbudowę. Miasto jest niebezpieczne, usiane minami, granatami, pociskami i niewypałami. Dzieci biegają po ruinach, ciekawe świata dotykają wielu rzeczy, od których powinny trzymać się z daleka. Nieświadome ryzyka narażają swoje zdrowie i życie. Część z nich traci ręce i nogi, niektóre mają widoczne, obszerne poparzenia. Warszawa jest cmentarzem. Niektóre ciała są pochowane płytko, inne spoczywają pod gruzami, wiele znajduje się w zasypanych szpitalach. Wszędzie można się na nie natknąć.
Marzenia i emocje
Zburzona Warszawa przeraża, napawa bólem i cierpieniem, woła o pomoc. Jej krzyk jest przenikliwy. Wybija z odrętwienia, zmusza do działania, myślenia i wspólnej pracy. Architekci stoją przed ogromnym wyzwaniem, a w ich głowach roi się mnóstwo pytań, na które mogą padać różne przecież odpowiedzi. Czy należy zachować każdy zachowany cudem dom? Czy odtworzyć przedwojenny charakter Warszawy z wszystkimi jej wadami? Jak podejść do katedry świętego Jana, której ostatnie oblicze nie było oceniane najwyżej? Przywrócić to ostatnie, a może sięgnąć po inne?
Krzysztof Mordyński na kartach tej książki pokazuje ludzi, którzy stoją za przebudową miasta. W tej opowieści Bolesław Bierut nie gra głównej roli. Polityka jest tłem, niewątpliwie ważnym i istotnym, ale nie przesłania architektów i urbanistów – co więcej, wydobywa ich z cienia. Mamy okazję przyjrzeć się bliżej pracy Józefa Sigalina, Jana Zachwatowicza, Jana Olafa Chmielewskiego, Jerzego Hryniewieckiego, Heleny Morsztynkiewicz, Stanisława Dziewulskiego, Zygmunta Skibniewskiego, Macieja Nowickiego, Stanisława Jankowskiego, Szymona Syrkusa i innych entuzjastów pochylających się nad stołem kreślarskim w poszukiwaniu nowej wizji miasta. Całość skupia się na wizjach, ideach, śmiałych zamysłach, planach, różnych koncepcjach i możliwych kierunkach przebudowy Warszawy. Jej dzisiejsze oblicze „jest rezultatem krzyżowania się tych koncepcji opracowywanych przez ludzi o różnych inspiracjach, którzy pokonali odmienne drogi, aby znaleźć się w stolicy potrzebującej powrotu do życia” (s. 10-11). Ci ludzie nie zawsze są ze sobą zgodni, czasami się kłócą, wymieniają poglądami, ponoszą ich emocje:
A jednak w powstających koncepcjach nowej stolicy możemy znaleźć ogromny ładunek pracy, zaangażowania, przemyśleń i… marzeń. Emocje odgrywały na tej drodze ważną rolę. Architektura to nie historia cegieł, betonu i stalowych prętów. To historia ludzi, którzy czuli, żałowali, pragnęli, ale też nienawidzili. Do projektowania domów, do kreślenia planów urbanistycznych popychało ich niezniszczalne poczucie misji (s. 9).
Rozbudzona ciekawość
Autor, opowiadając o wizjach przebudowy miasta w latach 1945-1952, rozpoczyna od Warszawy jako marzenia, które mieszka w sercach architektów i urbanistów. Następnie pokazuje miasto jako maszynę, która musi wykorzystać zachowane pasy uzbrojenia i stać się sercem kraju. Tu na pierwszy plan wysuwa się tak zwane „piękno funkcjonalne” (s. 122). Nowa Warszawa ma też sprzyjać rozwojowi stosunków społecznych. Zaprojektowane osiedla mają pomagać nawiązywać więzi i je pogłębiać. Takie znajdują się na WSM Mokotowie i Muranowie, a raczej znajdowały się, bo „układ zabudowy został bowiem zniekształcony przez dostawianie bloków zaprojektowanych według doktryny socrealizmu oraz inwestycje powstałe po 1989 r., które niestety zbyt często nie liczą się z wartościami społecznymi” (s. 216). Ostatnia część książki opowiada o Warszawie jako kompozycji.
Książka, mimo że jest wzbogacona wieloma przypisami i wielokrotnie odsyła do konkretnych pozycji, nie posiada niestety bibliografii. Także, jeśli coś Was zainteresuje w trakcie lektury, to musicie sobie zaznaczyć w tekście lub gdzieś zapisać, aby później nie kartkować całej książki 😉 Niewątpliwym atutem tej pozycji są zdjęcia, szkice, plany, które zostały opatrzone krótką informacją. Jest ich dużo, a część z nich widziałam po raz pierwszy. Ogromne wrażenie robią zdjęcia zniszczonej Warszawy i odradzającego się w niej życia. Na uwagę zasługuje również język i niezwykła łatwość autora w przybliżaniu świata architektury laikom.
Na pewno trzeba podkreślić (co zresztą autor robi już na samym wstępie), że Sny o Warszawie to reportaż, „a nie praca o tym co, gdzie i w jakiej kolejności wybudowano” (s. 10). Jeśli jest to pierwsza książka o odbudowie, a raczej przebudowie stolicy, jaką weźmiecie do ręki, to możecie czuć się momentami trochę zagubieni. Nie zrozumcie mnie źle, absolutnie Was nie zniechęcam 😉 Jasno chcę jednak podkreślić, że nie znajdziecie tu szczegółowej historii odrodzenia się Warszawy po 1945 roku. To raczej opowieść o rodzących się ideach, śmiałych marzeniach i różnych urbanistycznych koncepcjach.
Podsumowując, serdecznie polecam Wam Sny o Warszawie. Ja po zamknięciu ostatniej strony zostaję z apetytem na więcej i na pewno skorzystam z czytelniczych sugestii autora, aby pogłębić swoją wiedzę. Mogę też przy okazji polecić książkę Sylwii Chutnik Miasto zgruzowstałe. Codzienność Warszawy w latach 1954-1955, której recenzję znajdziecie oczywiście na GoodBuku 🙂
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Grzegorz Antoszek
- TYTUŁ - Sny o Warszawie. Wizje przebudowy miasta 1945-1952
- WYDAWCA - Prószyński i S-ka
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 328