Zmartwienia mogą być różne, pisane przez małe „z” i przez wielkie „Z”. Te drugie potrafią znacznie ograniczyć eksplorację świata przez dzieci. Wybierają one wówczas to, co znane i pewne, unikając codziennych okazji do zasmakowania czegoś nowego, bo… No właśnie, co takiego może się stać, że tłumią swoją naturalną ciekawość?
Dla kogo?
Wstęp jasno wyjaśnia, dla kogo jest ta książka. W zamyśle odbiorcami są przede wszystkim dzieci w wieku 9–13 lat oraz ich rodzice, opiekunowie i nauczyciele. Jeśli chodzi o dorosłych, nie mam wątpliwości, to może być dla nich ciekawa lektura, dająca im konkretną wiedzę i podpowiadająca, jak można rozmawiać z dzieckiem o jego lękach. Natomiast jeśli chodzi o dzieci, to mam poważne wątpliwości, czy się nią zainteresują. Dlaczego? Już śpieszę z wyjaśnieniami 🙂
Z grupą docelową tej książki pracuję na co dzień. Wiem, że młodzi ludzie bardzo nie lubią słowa „musisz”, a ono pojawia się w tej książce wyjątkowo często, na przykład:
Mistrzostwo wymaga pracy. Dużo pracy. Musisz się uczyć i ćwiczyć – czyli przyswajać wiedzę i praktykować – bez końca (s. 12).
Serio? Oczami wyobraźni widziałam już znane mi dzieci, które stanowczo buntują się na taki komunikat i zniechęcają na samym początku książki.
Jest jeszcze jedna rzecz, której musisz się nauczyć, i jest to nie byle co. Musisz przestać słuchać się Zmartwienia (s. 62).
Także:
Potworek wciąga cię w ten zapętlony mechanizm, a ty, chcąc pozbyć się strachu i dyskomfortu, musisz zastosować Środki Ostrożności (s. 100).
Gdybym ja używała na swoich zajęciach słowa „musisz”, spotkałabym się z naturalnym oporem u młodych ludzi. Dzieci, tak samo zresztą jak dorośli, lubią mieć wybór, poczucie sprawstwa, decyzyjności i zdecydowanie nie lubią czegoś musieć. Ton uważam więc za niedopasowany do odbiorcy.
To, co mnie jeszcze niepokoi, to trudny dla tak młodego czytelnika język. Obawiam się, że zamiast skupiać się na prezentowanej treści, dzieci mogą utknąć na słowach i wyrażeniach, których znaczenia nie znają. Jakie to słowa i wyrażenia? Bardzo proszę: „kaskada wydarzeń”, „ekspozycja”, „ewolucja”, „wzorzec zachowania”, „tygrys szablozębny”, „ciało migdałowate”, „praktyka uważności”, „wyparcie” i tym podobne. Już widzę podniesione ręce i słyszę unoszące się w powietrzu pytania: „Proszę pani, a co to kaskada wydarzeń?”, „Jak wygląda tygrys szablozębny?”, „Co to jest ciało migdałowate?”
Brak opowieści i bohatera
W recenzowanej książce zdecydowanie zabrakło mi opowieści, w którą dzieci mogą się wciągnąć, i bohaterów, z którymi mogą się utożsamić. Autorka opowiada różne krótkie historyjki, próbuje odwoływać się do potencjalnych doświadczeń młodych ludzi, ale niestety dzieci w tak skonstruowanym tekście się pogubią. Zabrakło wspólnej osi, która łączyłaby omawiane tu tematy. Dzieciom będzie trudno zrozumieć zawiłości poruszanych zagadnień, jeśli nie zostaną opakowane w ciekawą, rozwijającą się stopniowo historię. Po każdym rozdziale można by umieszczać krótkie podsumowania i zadania dla dzieci tak, aby mogły dłużej pobyć z nowymi zagadnieniami.
Same tytuły poszczególnych rozdziałów nie są według mnie zachęcające dla dziecka. Są raczej dla dorosłych na przykład: „Rozpoznawanie niebezpieczeństwa i środki ostrożności”, „Błędy w myśleniu”, „Przejmowanie kontroli”, „Ekspozycja”. Czy taki tytuł jest atrakcyjny dla dziecka? Wątpię. Może być za to interesujący dla dorosłego czytelnika, który również jest odbiorcą tej książki.
Niepokoją mnie też zdania typu:
Wiesz już, że żeby skutecznie wyrwać się ze szponów Zmartwienia, musisz ZROBIĆ konkretne rzeczy. Czyli stawiać czoła nowym i przerażającym sytuacjom.
Myślę, że w niektórych, bardziej wrażliwych dzieciach, taki komunikat może wzbudzić jeszcze większy niepokój i zamiast je otwierać, to będzie raczej zamykać.
Czy są zatem jakieś plusy?
Oczywiście, że są. Doktor Dawn Huebner jako psycholożka kliniczna ma dużą wiedzę oraz doświadczenie. Pracuje na co dzień z dziećmi mierzącymi się z problemami lękowymi. Zna mechanizmy psychiczne na wylot i potrafi je rozłożyć na czynniki pierwsze, zaprezentować różne schematy działania i możliwe strategie. Taka wiedza jest cenna zarówno dla rodziców i opiekunów dzieci, jak i osób, które na co dzień pracują z młodymi ludźmi.
Jako pedagog widzę w tej książce punkt wyjścia do pracy z dziećmi. Może być źródłem wiedzy, skarbnicą pomysłów dla pedagogów szkolnych i psychologów. Posiłkując się nią, mogę tworzyć ciekawe warsztaty lub zajęcia dla dzieci. Jest tu potencjał do wykorzystania, ale zdecydowanie nie ma gotowca 😉
Dla mnie niezwykle zachęcająca była też okładka. Jej kolorystyka zdecydowanie przyciąga uwagę. W środku znajdują się biało-czarne ilustracje. Ilustratorka Kara Mchale postarała się umilić tekst najmłodszym czytelniczkom. Podejrzewam, że wiele tych ilustracji zaciekawiłoby dzieci. Mnie, dorosłemu odbiorcy, one trochę przeszkadzały, bo miałam wrażenie, że tekst kierowany jest bardziej do dużego czytelnika, a te rysunki raczej do małego. Trochę jakby zamknięto dwa światy w jednym formacie 😉
Podsumowując, czuję się rozczarowana. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale doceniam merytoryczną wartość książki i na pewno z niej skorzystam. Jeśli szukacie konkretnej wiedzy o dziecięcych lękach i zastanawiacie się, jak rozmawiać o nich z dziećmi, to ta lektura może być dla Was. Natomiast jeśli szukacie lektury dla dziecka, to radziłabym rozejrzeć się za inną pozycją.
Redakcja: Grzegorz Antoszek Korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Przechytrzyć zmartwienia. Jak radzić sobie z lękami
- TYTUŁ ORYGINALNY - Outsmarting Worry
- TŁUMACZ - Paulina Broma
- WYDAWCA - Wydawnictwo Czarna Owca
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 112