Drugi tom prequelu sagi „Kobiety z ulicy Grodzkiej”. Jest rok 1849. Szczęśliwa Magdalena Bernat podróżuje po Europie wraz z niedawno poślubionym Teodorem. Wszystko wydaje się idealne – po powrocie w końcu zostanie otwarta ich własna apteka. Jednak przepowiednia napotkanej wróżki zapowiada nadchodzące pasmo nieszczęść i sporych zmian w życiu głównych bohaterów. 

W królestwie farmacji

„Tak, to było to, o czym marzyła. Jej piękna apteka. Złoty moździerz w oknie wystawowym, taki sam na witrażu […]” (s. 311). W recenzji pierwszego tomu wspomniałam o tym, że tytułowej apteki było w powieści zbyt mało. W przypadku drugiego tomu moje oczekiwania zostały spełnione z nawiązką! Czytając, miałam wrażenie, że znajduję się wewnątrz tego magicznego miejsca.

Druga połowa XIX wieku to nadal czasy, w których kobiety mogą tylko marzyć o uzyskaniu tytułu farmaceuty. Z tego właśnie powodu konieczne było zatrudnienie dyplomowanego fachowca. I tak do apteki Magdaleny trafia Feliks – początkowo niewzbudzający mojej sympatii, okazuje się prawdziwym mistrzem w swojej pracy. Przez długi czas Magdalena ze względu na swoją płeć musi się mierzyć z niechęcią ze strony przybywających pacjentów. Z czasem w aptece pojawia się również Leon. Kim jest? Tego Wam nie zdradzę, ale bez wątpienia będziecie zaskoczeni, odnajdując go na kartach powieści.

Brakujący element

Do szczęścia rodzinie Bernatów brakuje wyczekiwanego przez oboje dziecka. Niestety, Magdalena ma ogromne problemy z zajściem w ciążę. Tej, wydawałoby się, beznadziejnej sytuacji nie sprzyja fakt odwiedzania przez Bernatów przytułku dla sierot. Trudno pogodzić im się  z faktem, że jest tak wiele porzuconych i zaniedbanych dzieci.

Pewnego dnia w życiu Magdaleny i Teodora pojawiają się bliźniacy – Franek i Lucek. Magdalena jest zachwycona i stara się zapewnić chłopcom wszystko, czego potrzebują. Wciąż dopadają ją jednak wyrzuty sumienia z powodu poświęcania sporej ilości czasu na pracę w aptece oraz opiekę nad chorymi. Dzieci bardzo szybko dorastają i sprawiają coraz więcej problemów. Rodzice bliźniaków dostrzegają, że coraz trudniej im dotrzeć do chłopców. Nie pozostaje to bez wpływu na ich związek. Pojawiają się wątpliwości, czy powiększenie rodziny było dobrym pomysłem.

[…] nie znała go tak dobrze jak Franek. On wiedział, że w bracie zawsze było coś mrocznego. Jakieś zło, które tylko czekało na odpowiednią okazję, by bez reszty zawładnąć jego duszą (s. 506).

Wehikuł czasu

Jeśli przeczytaliście „Kobiety z ulicy Grodzkiej”, to zakończenie Apteki pod Złotym Moździerzem nie będzie dla Was zaskoczeniem. Nie powinno być również rozczarowaniem. Muszę przyznać, że bardzo zżyłam się z bohaterami najnowszej powieści Lucyny Olejniczak. Autorka potrafi w magiczny sposób przenieść czytelnika w czasy dość dla nas odległe. Barwne opisy miasta oraz wydarzeń historycznych tworzą wyjątkowy klimat. Olejniczak nie unika w swojej książce nawiązań do prawdziwych wydarzeń, takich jak wielki pożar w Krakowie czy powstanie styczniowe. Z pełną premedytacją wplątuje w nie głównych bohaterów, co znacznie podnosi w mojej ocenie wartość fabularną powieści.

Apteka pod Złotym Moździerzem. Dziedzictwo dostarcza czytelnikowi szeregu emocji. Wzruszenie, smutek, radość, odrobina buntu i poczucia niesprawiedliwości – wszystko to odnajdziecie na kartach powieści Lucyny Olejniczak. Jeśli lubicie dobrą literaturę obyczajową ze sporą dawką historii i klimatu drugiej połowy XIX wieku, to ta pozycja jest idealną odpowiedzią na Wasze oczekiwania. Wraz z gorącą herbatą i miękkim kocem to idealny „lek” na długie jesienne wieczory!

Redakcja: Sylwia Kłoda
Korekta: Grzegorz Antoszek
  • TYTUŁ - Apteka pod Złotym Moździerzem. Dziedzictwo
  • AUTOR - Lucyna Olejniczak
  • WYDAWCA - Prószyński i S-ka
  • ROK WYDANIA - 2021
  • LICZBA STRON - 696

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *