Kategorie
Literatura faktu Recenzje

„Na zawsze w lodzie” – O. Beattie, J. Geiger

Znacie Terror Dana Simmonsa lub serial na jego podstawie z 2018 roku? Przedstawiona w nich historia ekspedycji sir Johna Franklina nie bez powodu rozpalała wyobraźnię przez prawie półtora wieku. Opisująca tę historię książka Na zawsze w lodzie to jedna z tych pozycji literatury faktu, która pochłania jak najlepsza powieść.

Książka Beattiego i Geigera miała premierę w 1987 roku i od tego czasu była kilkukrotnie wznawiana i aktualizowana. Pierwsze polskie wydanie oparte jest na najnowszej edycji z 2017 roku. To z jednej strony dobrze, ponieważ jest to najpełniejsza wersja, z drugiej trzeba było długo czekać na tłumaczenie. Ukazało się w zeszłym roku w serii „Mundus” wydawnictwa Bo.wiem.

Na zawsze w lodzie to zapis odkryć antropologa sądowego Owena Beattiego i jego zespołu – w latach 80. XX wieku dokonali ekshumacji trzech zamarzniętych ciał znalezionych na maleńkiej Wyspie Beecheya, ostatnim znanym przystanku ekspedycji Johna Franklina. Dzięki temu nastąpił przełom w wiedzy o tragicznym końcu najważniejszej wyprawy arktycznej XIX wieku. Badania przyniosły wiele odpowiedzi, ale wciąż nie wszystkie.

Zaginiona wyprawa

Arktyka była w XIX wieku miejscem prawie tak odległym jak Księżyc, ale ludzie mimo to podejmowali się prób jej eksploracji. W pierwszej połowie stulecia Brytyjczycy szukali Przejścia Północno-Zachodniego, dzięki któremu można byłoby skrócić drogę morską do Azji. Biorąc pod uwagę ówczesny stopień zaawansowania techniki, każda taka ekspedycja była olbrzymim wyzwaniem. Marynarzom dawały się we znaki liczne choroby, wśród których żniwo zbierały hipotermia i szkorbut. Po latach przygotowań, zbierania doświadczeń i analizach przyczyn zgonów, w 1845 roku zorganizowano największą wyprawę w poszukiwaniu Przejścia, na której czele stanął sir John Franklin, doświadczony oficer Królewskiej Marynarki Wojennej, który brał wcześniej udział w podobnych przedsięwzięciach. Kolejnymi dowódcami zostali Francis Crozier (zastępca Franklina) i James Fitzjames.

HMS Erebus pod dowództwem Franklina i HMS Terror pod dowództwem Croziera wypłynęły 12 lipca 1845 roku. Ekspedycja liczyła stu dwudziestu dziewięciu członków, zgromadzono zapasy żywności na trzy lata, okręty zostały specjalnie przystosowane. Musiało się udać. Wrak Erebusa odnaleziono w 2014 roku, a Terrora w 2016. Przez sto sześćdziesiąt lat nie było wiadomo, gdzie się znajdują.

Pierwsze wyprawy ratunkowe ruszyły w 1848 roku, kiedy było już za późno. W 1850 odnaleziono wspomniane groby z Wyspy Beecheya, miejsca, gdzie okręty spędziły pierwszą zimę. Większość drugiej polowy stulecia poświęcono kolejnym poszukiwaniom śladów po załogach Franklina i Croziera. Dzięki tym staraniom i informacjom od tamtejszych Inuitów wyklarował się hipotetyczny przebieg tragicznego końca ekspedycji. Po opuszczeniu Wyspy Beecheya okręty ruszyły na południe, ale zostały unieruchomione u wybrzeży Wyspy Króla Williama na dwie kolejne zimy, co oznaczało pewną śmierć. Wiosną 1848 roku pozostali przy życiu marynarze opuścili skute lodem okręty i zdecydowali się na desperacki akt przejścia czterystu kilometrów przez Wyspę Króla Williama, chcąc dotrzeć na północ kontynentu i poszukać pomocy.

Kadr z serialu Terror (2018)

Przerażający los

Jednak Na zawsze w lodzie to nie tylko historia samej ekspedycji Franklina. Osadzona jest w odpowiednim kontekście, poznajemy więc dzieje ważniejszych wypraw polarnych XIX wieku, zarówno te z pierwszej, jak i drugiej połowy. Odwaga tych ludzi budzi podziw i niedowierzanie, kiedy próbujemy wczuć się w to, co musieli przeżywać podczas długiego zimowania w całkowitych ciemnościach i na kilkudziesięciostopniowym mrozie. A to była przecież normalna część tych wypraw, tak jak śmierć z wychłodzenia i wycieńczenia. Żeby to wszystko przetrwać, trzeba było mieć żelazną psychikę i organizm. Mimo tych ekstremalnie trudnych warunków nie brakowało chętnych na kolejne ekspedycje, każdy z nich miał nadzieję odkryć coś nowego i zapisać się na kartach historii.

Ponadto książka zawiera opis badań i odkryć Beattiego z Wyspy Beecheya i Wyspy Króla Williama, które również fascynują i sprawiają, że ciarki przechodzą po plecach. W przedmowie Margaret Atwood stwierdza, że Na zawsze w lodzie staje się powieścią detektywistyczną i nie ma w tym przesady. Kibicujemy naukowcom w ich poszukiwaniach, z zapartym tchem śledzimy każdy ich ruch, każdą kostkę, puszkę, skrawek narzędzia lub materiału, które udaje im się znaleźć. Nie zabrakło też szczegółowych relacji z ekshumacji trzech ciał, łącznie ze zdjęciami (nie polecam tego widoku osobom bardzo wrażliwym). Dokładne badania wykazały, że członkowie załóg Erebusa i Terrora byli zatruci ołowiem już po pierwszej zimie, a odpowiedzialne za to były puszki, w których przechowywano mięso. Ta wiedza pozwoliła wysnuć wniosek, że z czasem marynarze podtruwali się coraz bardziej, co prowadziło nie tylko do osłabienia ich ciał, ale i zaburzeń psychicznych. Badania potwierdziły też akty kanibalizmu.

Na tragiczny koniec wyprawy złożyło się wiele elementów, nie tylko feralne puszki będące przełomowym wówczas osiągnięciem w długotrwałym przechowywaniu żywności. Zarówno przed, jak i w trakcie wyprawy podejmowano złe decyzje; ufano, że tak doskonałe przygotowanie zapobiegnie wszystkim problemom. Niektórzy weterani polarni uczyli się od Inuitów sposobów przetrwania w Arktyce, ale często nie byli brani poważnie przez przełożonych. Z książki można też wyciągnąć przestrogę przed nadmiernym poleganiem na technice w obliczu potęgi i nieprzewidywalności przyrody. Również to, co w danym momencie jest szczytowym osiągnięciem nauki, może ostatecznie przyczynić się do porażki lub śmierci. Nie wiadomo, jakie będą tego konsekwencje, jeśli będzie wykorzystywane w pośpiechu, pysze i poczuciu nieomylności.

Prawie powieść

Na zawsze w lodzie nie jest stricte pracą naukową, ale zawiera obszerną bibliografię, indeks nazwisk i pojęć, pełny wykaz załogi, mapy oraz wiele ilustracji, rycin i zdjęć. Wszystko to idealnie uzupełnia się z tekstem. Oprócz fotografii ciał największe wrażenie zrobiły na mnie dziewiętnastowieczne ryciny i rysunki przedstawiające Arktykę, tak jak widzieli lub wyobrażali ją sobie wówczas ludzie. Patrząc na te piękne, wyidealizowane pejzaże, można zrozumieć, dlaczego tak wielu młodych i starszych chciało zobaczyć je na własne oczy. Bogactwo i zaszczyty to jedno, ale niezbadana dzikość tych terenów musiała przywoływać ich z wielką siłą. Poza tym to byli Brytyjczycy.

Jeśli chcecie przeżyć wspaniałą, straszną i smutną przygodę, książka Beattiego i Geigera będzie idealnym wyborem. Nieważne, czy czytaliście lub oglądaliście Terror, tak czy inaczej warto sięgnąć po Na zawsze w lodzie, bo dzięki wiedzy można porównać, co wydarzyło się naprawdę, a co wymyślił Simmons. To jedna z tych pozycji, które pamięta się bardzo długo, jeśli nie na zawsze. Docenią ją z pewnością czytelnicy literatury faktu, ale jednocześnie zachwyci tych, którzy jej unikają. Książka nie jest naszpikowana specjalistycznymi terminami, wręcz przeciwnie, dostosowano ją do szerokiego grona odbiorców. Momentami naprawdę czyta się ją jak powieść. Wspomniane wcześniej wątki nie oddają ogromu i różnorodności treści, więc zachęcam, żebyście przekonali się o tym sami. Poznacie prawdziwych ludzi, nie tylko echa przeszłości.

Jared Harris (Francis Crozier),Tobias Menzies (James Fitzjames) i Ciarán Hinds (John Franklin) w serialu Terror (2018)
Redakcja: Sylwia Kłoda
Korekta: Grzegorz Antoszek
  • TYTUŁ - Na zawsze w lodzie. Śladami tragicznej wyprawy Johna Franklina
  • TYTUŁ ORYGINALNY - Frozen in Time. The Fate of the Franklin Expedition
  • AUTOR - Owen Beattie, John Geiger
  • TŁUMACZ - Aleksander Gomola
  • WYDAWCA - Bo.wiem
  • ROK WYDANIA - 2021
  • LICZBA STRON - 336

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *