Aż tak widać, że kocham Shirley Jackson? Niestety to ostatni tom wznowień Repliki. Tym razem jest to zbiór opowiadań ze słynną tytułową Loterią. Nie są to jednak horrory, choć nie brakuje w nich ukrytej grozy codzienności.
Nadchodzi zima
– Co to za czasy, jeżeli szesnastoletnie panienki mają takie czarne myśli – odezwał się i chciał dodać: „Za moich młodych lat dziewczyny myślały wyłącznie o koktajlach i randkach”, ale się powstrzymał […].
– Nie przestaję o tym myśleć – mówiła teraz cicho, ale bardzo wyraźnie, nie do niego, ale do określonego punktu na przeciwległej ścianie. – Wyobrażam sobie, że zacznie się od kościołów. Najpierw pójdą kościoły, nawet chyba przed Empire State Building. A potem wielkie kamienice czynszowe. Te na skarpie. Będą się powoli, ale nieuchronnie zsuwały do rzeki. Ze wszystkimi mieszkańcami. Potem szkoły. Może w czasie lekcji łaciny, podczas rozbioru tekstów Cezara. – Spojrzała mu prosto w twarz. W oczach jej malowało się podniecenie […].
– Nabijasz sobie niepotrzebnie głowę tymi ponurymi myślami. Kupiłabyś sobie jakiś tygodnik filmowy i poczytała sobie o gwiazdach.
– Będę mogła przebierać w magazynach filmowych, ile mi się tylko będzie podobało – powiedziała z naciskiem. – Bo widzi pan, kolejka podziemna przebije się z tunelu na ulicę i kioski gazetowe zostaną zmiażdżone. Będzie można wziąć, co się będzie chciało. Pisma, batoniki czekoladowe, pomadki do ust. Sztuczne kwiaty i suknie będą się poniewierały po bruku, bo wielkie magazyny też się rozlecą. Nawet futra będą do wzięcia.
– Mam nadzieję, że sklepy monopolowe też się rozpadną – zażartował. Zaczynała mu działać na nerwy. – Wezmę sobie skrzynkę koniaku i będę miał spokój do końca życia.
– Biurowce zamienią się w kupę gruzów. – Spojrzała mu prosto w oczy. – Pewnie chciałby pan znać dokładnie co do minuty czas, w którym to się zacznie.
– Zrozumiałem – parsknął. – Zginę tak samo jak wszyscy. Zrozumiałem.
– A potem wszystko zupełnie się zmieni. To, co teraz rządzi światem, zginie. Będziemy mieli nowe porządki, zupełnie nowy styl życia. Nawet nie wykluczam, że nie wolno będzie ludziom mieszkać w domach, żeby jedni nie mogli mieć tajemnic przed drugimi. Rozumie pan?
– I może wszystkim siedemnastoletnim dziewczynkom każą siedzieć w szkole i nauczą ich rozumu – dodał wstając.
– Szkół nie będzie. Żadnej nauki. Na wszelki wypadek. Żeby znowu nie powstał taki sam świat jak nasz (s. 12-14).
Jak Jackson to robi? W jaki sposób zwykłe, codzienne, przelotne aktywności i rozmowy stają się w tych opowiadaniach całym światem? To nie tylko ten jeden dialog dziewczyny ze znajomym ojca, który urasta tu do symbolu wyrażającego powojenny konflikt pokoleń niemogących już się porozumieć. To również odwiedziny sąsiadki, zmiana pracy, poranna kawa, wizyta u lekarza, dziecięca deklamacja wiersza, zachowania zarówno obcych ludzi, jak i własnych dzieci, które również okazują się kimś zupełnie obcym. Te epizody składają się na całe życie, a autorka mistrzowsko potrafi wydobyć z nich całą czającą się w nich grozę. W tych obyczajowych opowiadaniach z końca lat 40. zawarte są echa początków Zimnej Wojny: poczucie zagrożenia i nieufność. Jest w nich też mnóstwo kontrastów – zwyczajna, sielankowa chwila nagle potrafi zmienić się w koszmar i zmrozić do szpiku kości.
Kobiecy los
Podobnie jak w powieściach Nawiedzony Dom na Wzgórzu i Zawsze mieszkałyśmy w zamku, większość głównych bohaterów to kobiety, jeszcze sprzed rewolucji obyczajowej, uwięzione w krępujących rolach społecznych, których nie wybrały. Akcje wielu opowiadań są osadzone na strasznych amerykańskich przedmieściach lat 40. Dlaczego strasznych, skoro teoretycznie nic tam się nie dzieje, a fabuły skupiają się w dużej mierze na dialogach? Dlatego, że z tych dialogów wyłania się prawdziwy obraz małomiasteczkowego społeczeństwa: obłudnego, biernego, pozwalającego na agresję, wymagającego bezwzględnego posłuszeństwa. Główne bohaterki, które zdają lub zaczynają zdawać sobie sprawę, że to „normalne” społeczeństwo wcale takie nie jest, i tak nie mają wyjścia – muszą milczeć, a krzyk dławić w sobie. Czy jednak w wielkim mieście jest łatwiej? Niekoniecznie, wolność jest tylko pozorna.
Jackson portretuje kobiety u progu wielkiej zmiany społecznej, takie, które widzą już, że coś jest nie tak, ale jeszcze nie mają odwagi, aby się temu sprzeciwić. Przeważnie nie porzucają ról żon i matek, a jeśli któraś już to zrobi, jest nieakceptowana. Gdyby autorka żyła dłużej (zmarła w 1965 roku, w wieku czterdziestu ośmiu lat), w jej hipotetycznych późniejszych opowiadaniach mogłoby być więcej obrazów kobiet, które nie tylko przeczuwają zmianę, ale też rzeczywiście wprowadziły ją w życie. Tymczasem proza Jackson pozostaje świadectwem epoki przełomu. Podobny wydźwięk ma Dziecko Rosemary (1967) Iry Levina – chyba najsłynniejszy feministyczny horror, ukazujący dramat kobiety niemogącej ufać swojemu osądowi rzeczywistości i decydować o sobie.
Mistrzyni kontrastów
Zbiór liczy dwadzieścia pięć opowiadań. Oprócz tytułowej Loterii, o której pisałam więcej w recenzji jej komiksowej adaptacji, i Pod małym gazem, którego spory fragment umieściłam wyżej, najbardziej podobały mi się Renegat i Charles. Oba zawierają motyw okrutnych dzieci, być może zainspirowanych Władcą much Williama Goldinga. Jednak nie sam fakt tego dziecięcego okrucieństwa jest przerażający, bo dzieci socjalizują się i uczą empatii stopniowo. Ważniejszy wydaje mi się koszmar matek, które uświadamiają sobie nagle, że mieszkają pod jednym dachem z potworami, a ich wpływ okazał się ograniczony; że dzieci więcej nauczyły się od społeczności niż od nich i stały się obce. Nie jest to wypowiadane wprost, bo Jackson jest mistrzynią punktów kulminacyjnych i umie zakończyć tekst jednym celnym zdaniem, za to takim, w którym zawiera się cały niedopowiedziany ciąg dalszy.
Pani Walpole patrzyła na swoje ukochane dzieci, dzieci o twardych dłoniach i opalonych twarzach, roześmiane teraz i zadowolone, i na sukę o poplamionych krwią łapach, która śmiała się wraz z nimi, a potem wstała i podeszła do kuchennych drzwi. Wzrok jej wędrował daleko ku zieleniejącym się w oddali wzgórzom, a potem powrócił i spoczął na jabłoni, której gałęzie kołysały się łagodnie w podmuchach letniego wiatru.
– Obetną jej łeb nożem, ciach – doszedł do niej głos syna.
Jak pięknie wyglądał dziś ogród, skąpany w promieniach słońca, jak spokojne, jak błękitne niebo, jak kojący był widok falistego zarysu łagodnych wzgórz. Pani Walpole przymknęła oczy. Zdawało jej się, że chwytają ją brutalne dłonie, ściągają w dół, a ostre kolce wbijają jej się głęboko w krtań (s. 100-101).
Warto czytać Shirley Jackson, bo jej proza wykracza poza bycie świadectwem swojej epoki. To ważna postać nie tylko w historii amerykańskiej literatury grozy, ale też literatury amerykańskiej w ogóle. Jej twórczość wymaga uwagi, mimo że język jest raczej prosty. Ta prostota może zmylić i zatrzymać na powierzchni, tymczasem ważne jest to, co niedopowiedziane. Niniejsze opowiadania w większości nie są stricte horrorami, ale fani gatunku mogą dać im szansę, bo mimo to są niepokojące.
Redakcja i korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Loteria
- TYTUŁ ORYGINALNY - The Lottery and Other Stories
- TŁUMACZ - Mira Michałowska
- WYDAWCA - Replika
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 352