Przed Wami kontynuacja debiutanckiej powieści Olgi Rudnickiej, Martwe jezioro, w której możecie poznać dalsze losy dwóch przyjaciółek, Ulki i Beaty. Tym razem czeka Was feralny romans z szefem, niespodziewana ucieczka, nieprawdopodobna pomyłka i oczywiście… tajemnice! Chcecie je poznać?
Zamiast Irlandii – Wielków…
Ulka zdecydowanie nie ma w życiu szczęścia do mężczyzn. Tym razem wikła się w romans z szefem, nie wiedząc, że ten jest żonaty. Kiedy dowiaduje się o tym żona szefa, dziewczyna w nieprzyjemnych okolicznościach zostaje wyrzucona z pracy. Wstyd i kompromitacja na całej linii… Tak właśnie czuje się Ulka. Dlatego też decyduje się na wycieczkę do malowniczej Irlandii, aby nieco odpocząć od Poznania i skandalu z nią w roli głównej. Jednak w wyniku pomyłki nie trafia do Irlandii, a do Wielkowa – niewielkiej wsi pod Wrocławiem…
Na tym nie koniec pecha Ulki, ponieważ miejscowy policjant bierze ją za poszukiwaną oszustkę… Ale i z tego dziewczyna wychodzi obronną ręką i ostatecznie zatrzymuje się w domu policjanta, który mieszka wraz z bratem. Rodzina ta skrywa jednak niejedną tajemnicę… Czy Ulka pozna prawdę?
Ulka w opałach
W pierwszym tomie pierwsze skrzypce grała postać Beaty, tym razem na pierwszy plan wysuwają się perypetie Ulki. Z nią nie ma nudy. Jest energiczna, zabawna, a przy tym potrafi władować się w niezłe tarapaty. Muszę przyznać, że z dużą przyjemnością czytałam o jej poczynaniach i kibicowałam, by wszystko skończyło się dla niej jak najlepiej. W recenzji poprzedniego tomu, czyli Martwego jeziora, pisałam, że nie do końca czułam humor zawarty w książce. Tym razem było zupełnie inaczej – niektóre momenty naprawdę rozbawiły mnie tak, że zaśmiałam się głośno, a od Ulki, pomimo jej licznych wypadków, czytelnik wyczuwa mnóstwo pozytywnej energii. Uważam więc, że zmiana centralnej postaci wypadła jak najbardziej na plus.
Muszę jednak uprzedzić, że moim zdaniem, mimo że powieść zawiera interesujący wątek kryminalny, nie znajduje się on na pierwszym planie. Czy ten rudy kot to pies? przedstawia przede wszystkim perypetie Ulki, rodzinne tajemnice, a w tle wątek miłosny. Ja jednak nie traktuję tego jako minus, ponieważ powieść naprawdę świetnie się czytało i super się bawiłam, a o to w końcu chodzi 😀
Wciągająco i dowcipnie
Moje ogólne wrażenia z lektury są jak najbardziej pozytywne. Powieść wciąga już od pierwszej strony do samego zakończenia. Czy ten rudy kot to pies? naprawdę lekko i przyjemnie się czyta – jest to wprost idealna pozycja na wypoczynek. Książka liczy zaledwie dwieście trzydzieści stron, więc z łatwością można ją przeczytać nawet w jeden dzień. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, dowcipnego i wciągającego, jest to z pewnością coś dla Was!
Czy polecam? Oczywiście! Muszę nawet przyznać, że Czy ten rudy kot to pies? trafił w moje gusta o wiele bardziej niż poprzedni tom. Postać Ulki, jej poczynania i dialogi z jej udziałem są olbrzymim źródłem komizmu. Nie mogę się już doczekać, kiedy sięgnę po kolejną powieść Olgi Rudnickiej.
Redakcja i korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Czy ten rudy kot to pies?
- WYDAWCA - Prószyński i S-ka
- ROK WYDANIA - 2017
- LICZBA STRON - 230