To moje trzecie spotkanie z Bogdanem Bartnikowskim. Po Dzieciństwie w pasiakach i Dniach długich jak lata sięgnęłam po Powroty do Auschwitz. Gdy wybucha wojna, Bogdan ma siedem lat, gdy trafia do Auschwitz – dwanaście. Ta lektura jest dla mnie wyjątkowo trudna. Mam intensywny kontakt z dziećmi z Ukrainy ogarniętej wojną i pełną świadomość, że ciężar, który teraz niosą, będzie im towarzyszył, tak jak Bogdanowi, do końca ich życia.
Przeszłość ciągle powraca
Czy można zapomnieć piekło wojny? Zacząć wracać do normalności i powoli oddalać się od mrocznej przeszłości? Mieć nadzieję, że kiedyś będzie lepiej, traumatyczne wspomnienia ucichną i pojawi się spokój?
Jak dobrze byłoby wyrzucić te wspomnienia z pamięci raz na zawsze! Bardzo bym chciał. Ale to niemożliwe (s. 310).
One ciągle wracają, o różnych porach dnia i nocy, w różnych okolicznościach. Przywołują je pewne drobne elementy dnia codziennego, natychmiast odtwarzają wspomnienia, od których chce się uciec jak najdalej. Można mieć wrażenie, że trwające krótko wydarzenia rozciągają się w pamięci i zyskują status nieśmiertelnych. Te krytyczne, kluczowe momenty życia Bogdana Bartnikowskiego zostawiły w nim trwałe blizny, które mimo upływu lat nie chcą się goić. Tak jakby stan zapalny w organizmie wciąż trwał.
Dla mnie lektura tej książki była niezwykle trudna, bo zaczęłam ją, gdy wojna na Ukrainie nabierała mocy. Czytając w Powrotach do Auschwitz o doświadczeniach małego chłopca, który ukrywał się w piwnicy, gdy obok spadały bomby, widziałam historie spotkanych dzieci, doświadczających teraz tego samego. Z każdą stroną było mi coraz gorzej, bo tego typu lektury nigdy nie należały do lekkich, ale teraz ich ciężar staje się jeszcze większy.
Konfrontacja z Auschwitz
Jak to jest wrócić do miejsca, gdzie ostatecznie skończyło się dzieciństwo? Czy to pomaga wyzwolić się z traumy? Może staje się chociaż słabsza? Co myśli były więzień obozu, przyglądając się różnym zachowaniom odwiedzających? Co go irytuje, oburza, czego nie jest w stanie zaakceptować? Bogdan Bartnikowski w roli obserwatora, w miejscu, które tak mocno się na nim odcisnęło, napisał książkę będącą niezwykłym, interesującym doświadczeniem czytelniczym. Te fragmenty zrobiły na mnie największe wrażenie.
Jak to jest znaleźć się w pustym baraku i stanąć twarzą twarz z zalewającą falą obrazów? Ja doskonale pamiętam, gdy znalazłam się w jednym z baraków w dawnym Birkenau. Powaliła mnie moc tej chwili. Mimo że było to już kilkanaście lat temu, potrafię dokładnie ją sobie przypomnieć, tak jakby wydarzyła się wczoraj. Przechodził mnie dreszcz po całym ciele, drzwi otwierały się i zamykały, skrzypiały, było przeraźliwie cicho, a ja byłam sama w jednym z baraków. Długo sama… Przechadzałam się z niedowierzaniem, z ogromnym smutkiem w sercu. Wtedy z całą siłą uderzyło mnie to, o czym tak intensywnie czytałam. To był moment, gdy poczułam grozę tych wszystkich zdarzeń, moja wyobraźnia uruchamiała się, napędzana licznymi lekturami. Czułam bezradność i złość na to, że ludzie potrafią być tak strasznie okrutni. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić tego, co musi czuć autor książki, stając w jednym z tych baraków. Z jaką siłą powracają koszmarne chwile, które rozegrały się ponad siedemdziesiąt lat temu.
Ciężar tekstu
Ze względu na wojnę za naszą granicą, tę książkę czytałam naprawdę wolno, mozolnie przebijając się przez kolejne zdania. Obecnie pracuję z wieloma dziećmi z Ukrainy i mam intensywny kontakt z ludźmi, którzy znaleźli się w Polsce nie na własne życzenie, nie dlatego że chcieli tu układać sobie życie.
Zdarza się, że widzę silną traumę w martwym spojrzeniu dziecka, przerażenie i poczucie obcości w nowym miejscu, gdzie wszyscy mówią w innym języku. Patrzę w te oczy i czuję ogromną bezradność, a jednocześnie zastanawiam się, jak te trudne doświadczenia, od których dziecięcy świat powinien być wolny, wpłyną na całe życie tego zaledwie kilkuletniego dziś dziecka. Czytając Powroty do Auschwitz, tym bardziej uświadamiałam sobie siłę tego wewnętrznego zniszczenia, koszty psychiczne, które te dzieci ponoszą.
Książki Bartnikowskiego są zawsze cenne, mocne, intensywne. Na pewno wrócę jeszcze do tej lektury, będę chciała płynniej przejść przez tekst, ale wiem, że to nie wydarzy się prędko. Powroty do Auschwitz polecam oczywiście z całego serca. To absolutnie wyjątkowa książka, którą trzeba po prostu znać. Zachęcam też do sięgnięcia po inne tytuły autora, na GoodBuku znajdziecie recenzję Dni długich jak lata.
PS Teraz potrzebuję zdecydowanie czegoś innego, bo duet Powroty do Auschwitz i wojny na Ukrainie naprawdę mnie przygniótł.
Redakcja: Anna Kurek Korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Powroty do Auschwitz
- WYDAWCA - Prószyński i S-ka
- ROK WYDANIA - 2022
- LICZBA STRON - 312