Historia ludzkiej cywilizacji to historia kryzysów, które przetaczają się po ludzkich istnieniach. Mimo tysięcy lat zakres problemów pozostaje ten sam. Mimo zaprzęgnięcia nauki i techniki, żadnego z nich nie udało się rozwiązać. Imigracja to jeden z nich.
Wędrówka ludów i ludzi
Imigranci koczujący na greckiej ziemi, w Szwecji, na włoskich ulicach, w lasach pogranicza polsko-białoruskiego, wszyscy oni uciekli, szukając spokoju, bezpieczeństwa i szansy na samorealizację. Mieszkańcy Kraju nad Wisłą mają bardzo podobne potrzeby i oczekiwania wobec otaczającej ich rzeczywistości, nawet jeśli tego nie potrafią zwerbalizować – identyczne, jak wszyscy ludzie wszędzie. Bo rzeczy naturalne i oczywiste – bywa – bardzo trudno dostrzec i opisać, nim ktoś o nich nie wspomni (świetny przykład to grawitacja).
Czy Monika Białkowska otworzyła mój umysł na nowe i nieznane? Tak. Skupiła się na historii ludzi, którzy przybyli do Starego Świata, uciekając przed niepewną codziennością w Krajach Bliskiego Wschodu. O ile ich potrzeby oraz status przed decyzją o wyjeździe były mi znane (in genere, w końcu nie znam żadnego z bohaterów osobiście), to nie da się ukryć, że autorka poruszała się w dość wąskiej grupie osób, głównie chrześcijan.
Również treść jest delikatnie nasiąknięta religijnością i ona bardzo pasuje do tematu. Współczucie, bezinteresowność, pomoc, przyjaźń – to jest życiodajny sok, który sączy się z cytatów z Biblii i ze świętych. Nie mogą go odrzucić nawet zdecydowani ateiści, podważający wszelkie normy społeczne oraz cnoty ludzkie.
Spoglądając na powyższe, pani Białkowska, która związana jest ze środowiskiem katolickim, nie pozostawia na nikim suchej nitki. Brak ochoty do pomocy, a nawet rozmowy o problemach ze strony księży to tylko jeden z poruszanych przez nią wątków. Mnie najbardziej zaciekawiła działalność organizacji, które pomagają imigrantom przybyć do Europy. To, co przeczytałem, wywołało we mnie szok i wyjaśniło, czemu „sprowadzeni” obcokrajowcy decydowali się na wyjazd gdzieś indziej. Kto by nie wyjechał, gdyby dano mu w obcym świecie, którego języka i zasad nie zna, trochę pieniędzy, lokum i ciszę w eterze wyrażającą „radź sobie sam”. Pani Moniko, może następnym tematem Pani pracy winny być organizacje mające pomóc, a dające jedynie pożywkę mediom?
A karawana jedzie dalej
Na koniec podzielę się wrażeniem, że książka mogłaby wyjść za pewien czas, gdy problem gwałtownej imigracji mieszkańców Ukrainy będzie możliwy do zbadania i opisania. Co prawda, autorka odwołuje się kilka razy do obecnie trwającego konfliktu i pozytywnie ocenia reakcje Polaków, ale wciąż jest to ciekawy materiał na obserwowanie gwałtownej zmiany społecznej. Może będzie ona tematem następnej książki? Tymczasem można obserwować i wyciągać wnioski samodzielnie, mając w pamięci słowa pani Białkowskiej (i nie tylko jej), że niezależnie od wszystkiego trzeba pamiętać, że ludzie są tylko ludźmi. Ze wszystkimi konsekwencjami tego stanu rzeczy.
Redakcja: Grzegorz Antoszek Korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Nawet jeśli umrę w drodze. Twarzą w twarz z uchodźcami
- WYDAWCA - Prószyński i S-ka
- ROK WYDANIA - 2022
- LICZBA STRON - 336