W dziejach świata było kilka imperiów, nad którymi nie zachodziło słońce, ale dzisiaj już wiadomo, że astronomia jest silniejsza od słowa i słońce zachodzi nad każdym imperium. Upadł Rzym i władztwo Osmańskie, Brytania nie panuje już nad falami, za to wydaje się, że za niedługo ponownie globalnym graczem zostaną Chiny. W świecie tych wielkich przemian próbuje przetrwać malutki Hongkong.

Powódź

Hongkong można humorystycznie porównać do małej galijskiej wioski, która, okrążona przez Rzymian, dzielnie stawia czoła najeźdźcy. Hongkong nie jest jednak galijską wioską, a rzymskie wojska zastępuje chińska powódź. Wydarzenia opisane w książce zaczęły się w 1997 r. Uroczystość przejścia miasta spod jurysdykcji brytyjskiej pod chińską była nie lada wydarzeniem medialnym, uznana niemal za ostatni akt dekolonizacji, ostatni akord w pieśni upadającego imperium. 

Hongkong przeżywa powódź w postaci napływu ludności z kontynentalnych Chin, w tym także osób promowanych przez Pekin do pełnienia różnych funkcji w administracji miasta, przejmowania organów ścigania czy biznesu. Wszystko odbywa się zgodnie z umową z 1997 r., która zakłada, że Państwo Środka całkowicie wchłonie miasto tuż przed 2050 rokiem. Nie trzeba być dobrym z matematyki, żeby stwierdzić, że Hongkong jest w połowie swojej drogi ku przeznaczeniu, stając się miejscem ciekawego eksperymentu, a dla ekspertów (razem z Makau i Tajwanem) papierkiem lakmusowym chińskiej polityki reunionów. 

Pajęcze sieci

Piotr Bernardyn w przyjemny sposób przedstawia poszczególne nici wielkiej sieci intryg i zależności, którą otoczone jest miasto. Sporo tutaj historii, ale uspokajam – czytelnik nie jest zarzucany niesamowitą ilością faktów, dat, wydarzeń i nazwisk. Autor przedstawia skondensowaną wiedzę konieczną do zrozumienia tematu, czyli taką, którą wypada mieć gdzieś w pamięci, żeby nie zgubić się w dalszej narracji. Wiedza historyczna jest potrzebna, żeby zrozumieć, co ukształtowało Hongkończyków jako obywateli miasta, i czemu nie rozumieją oni kontynentalnych Chińczyków. Braterstwo i pokrewieństwo, podkreślane przez chińskie władze, nie mają potwierdzenia w tkance miasta. W działalności opozycyjnej mieszkańców wyraźnie widać sposób myślenia bardziej europejski niż dalekowschodni. 

Zaskakujące działania Chin zmierzające do likwidacji odrębności miasta nasuwają wniosek, że partia widzi w niezależności Hongkongu ogromne zagrożenie dla sytuacji wewnętrznej w kraju. Czy w dzisiejszym świecie, w chińskich realiach, pozostawiony sam sobie Hongkong stanowi aż takie zagrożenie dla systemu panującego w Państwie Środka? Cóż w jednym z największych powierzchniowo i ludnościowo państw na świecie znaczy ledwie 7 milionów ludzi? Odpowiedzi nie udzielę, bo myślę, że po lekturze wszyscy znajdą własną.

Panta rhei

Czas płynie. Świat się zmienia. W miejsce starego przychodzi nowe. Można tak wymieniać w nieskończoność, ale nie można zapominać, że Chiny to zupełnie inny świat niż pozostała część globu. W sytuacji gdy Chiny z roku na rok przybierają na znaczeniu, wypadałoby lepiej poznać Państwo Środka, a to właśnie Hongkong, który jeszcze cieszy się w miarę niezależnym dostępem do mediów i Internetu, może dostarczyć najlepszej wiedzy o metodach i sposobie myślenia partyjnej wierchuszki. Nie sposób jednakże przewidzieć, kiedy miasto pogrąży się pod powierzchnią wody płynącej z Pekinu.

Redakcja: Grzegorz Antoszek
Korekta: Anna Kurek
  • TYTUŁ - Hongkong. Powiedz, że kochasz Chiny
  • AUTOR - Piotr Bernardyn
  • WYDAWCA - Wydawnictwo Czarne
  • ROK WYDANIA - 2022
  • LICZBA STRON - 246

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *