Drugi tom przygód Anne Shirley, który, dzięki nowemu tłumaczeniu, podbija serca czytelników! Co tym razem spotkało rudowłosą dziewczynę, która powoli staje się kobietą?
Nie taki diabeł straszny
Nie Ania, lecz Anne – czy łatwo się do tego przyzwyczaić? Muszę przyznać, że mi nie sprawiło to żadnego problemu. Mało tego, uważam, że Anna Bańkowska wykonała kawał dobrej roboty, a nowe tłumaczenie książki, którą zna chyba każdy, naprawdę czyta się wspaniale. Jest jakby pełniejsze, bardziej poetyckie, a zmiany imion i nazw własnych (czy raczej pozostawienie ich takimi, jakimi były w oryginale) to wręcz zaleta, a nie, tak jak uważają niektórzy, wada.
Jeżeli do tej nowej wersji dodamy wspaniałe, przepiękne wydanie, o które zadbało Wydawnictwo Marginesy, to można chyba spokojnie stwierdzić, że niczego tutaj nie brakuje. Ja jestem absolutnie kupiona i nie mogę się doczekać, aby zebrać całą serię 🙂
Nieco starsza, lecz wciąż rozmarzona
Ponieważ Anne Shirley nikomu przedstawiać nie trzeba, nie będę zagłębiać się niepotrzebnie w historię zawartą w książce, aby tym, którzy jeszcze nie mieli okazji czytać drugiego tomu jej przygód, nie zdradzać, co się w nim wydarzy. Mówiąc w skrócie, Anne dorasta – nie jest już trzpiotowatym dzieckiem, ale odpowiedzialną nastolatką, która objęła właśnie stanowisko nauczycielki w szkole w Avonlea. Dzięki temu pozostała w swoich ukochanych Zielonych Szczytach u boku Marilli, na co dzień mogąc widywać się z Dianą, swoją najlepszą przyjaciółką.
Wejście w dorosłość nie oznacza jednak, że Anne straciła swoje marzycielskie nawyki i głowę pełną fantazji. Chociaż nieco rzadziej ucieka do krainy marzeń, musząc wychować kolejne pokolenie mieszkańców Avonlea, wciąż zdarza się jej bujać w obłokach. Kradnie tym oczywiście serca najbliższych jej osób, a także pewnego przystojnego młodzieńca…
Anne z Avonlea to pełna ciepła opowieść, która będzie jak plaster miodu na Wasze serca w te coraz chłodniejsze wieczory. To historia prosta i piękna jednocześnie, która starszym czytelnikom pozwoli przenieść się w czasy swojego dzieciństwa. Mało tego, osobiście uważam, że czytanie tej historii w nieco starszym wieku wynosi ją na zupełnie inny level. To również opinia mojego męża, który dzielnie zdecydował się przeczytać nowe wydania Marginesów i stwierdził, że książka, która nudziła go jako małego chłopca, teraz, z nową perspektywą, nabrała dla niego uroku i zupełnie nowego znaczenia.
Redakcja i korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Anne z Avonlea
- TYTUŁ ORYGINALNY - Anne of Avonlea
- TŁUMACZ - Anna Bańkowska
- WYDAWCA - Marginesy
- ROK WYDANIA - 2022
- LICZBA STRON - 320