
Biografia jako gatunek nie jest jednolity pod względem stylu. W zasadzie, żeby książka była trochę inna, wystarczy sama unikatowość ludzi: jej bohatera i autora. Mimo wszystko cel biografów jest ten sam: przedstawić czytelnikowi postać jak najbliżej, a czasami wręcz wskrzesić z mroków dziejów. Czy William Souder potrafił wskrzesić Johna Steinbecka na kartach swojej książki? Zapraszam do lektury.
Człowiek z krwi i kości
Dla porządku i oddania hołdu zasadom zacznę od materiałów, z których korzystał William Souder podczas pisania swojej książki. Przede wszystkim jest to zachowana korespondencja, którą obficie prowadził bohater biografii. W dalszej kolejności są to nagrane wspomnienia, w których przyjaciele, znajomi i współpracownicy opowiadają o pisarzu. Steinbeck unikał wywiadów, więc mimo ogromnej sławy, jaką był otoczony już za życia, raczej nie ma za dużo do przeglądania w tym kierunku. Więcej o problemie korzystania tylko z tych źródeł niżej.
Z analizowanych materiałów autor wydobywa swojego bohatera. Postać jaskrawą i tak żywą, że chyba nie dałbym rady go polubić sam z siebie. Nie będę kryć, że od któregoś momentu nie lubiłem Steinebecka jako człowieka. Wzbudzał we mnie wstręt, odrazę, niezrozumienie i w zasadzie każda kolejna strona wzmacniała te odczucia. I to było piękne! Piękne, bo Souder wyciągnął Steinbecka z mroków i umieścił na kartach swojej książki. Odtworzył postać, która nie jest czytelnikowi obojętna.
Szarańcza
Wszystko przez prowadzoną narrację. Autor nie poprzestał na wypisaniu po przecinku cech, którymi charakteryzował się amerykański noblista. One powoli wyłaniają się podczas czytania. Souder osiąga to przez zachowania godne szarańczy: wyjada całą roślinność, jaką są materiały, nie pozostawiając nic innym. Nie wydaje się, żeby cokolwiek go powstrzymywało, bo przeczytać można o wszystkim: od czynów zabronionych po życie erotyczne. Od biznesów po problemy rodzinne. I to nie tylko Steinbecka, lecz i jego otoczenia. Nic nie jest tabu.
Ten potok faktów goniących kolejne fakty ma swoje zakręty i to bynajmniej nie tylko akcji. William Souder umieszczając wszystko, co wyciągnął z poletka informacyjnego, sprawił, że tempo narracji potrafi wpaść w wibracje od przeciążeń albo wypaść z torów. Jak inaczej opisać to, że autor przez kilka stron omawia ważny moment w życiu noblisty, po czym na koniec wrzuca krótki akapit o wyjeździe na dwa dni w góry, po czym następuje koniec wątku? Takich momentów jest więcej – jest krótka informacja, ale bez szczegółów, którymi ociekają poprzednie strony. Większość autorów pominęłaby to albo ujęła z kronikarskim komentarzem, co mógł tam robić i dlaczego. Ale nie Souder. Przez takie elementy odczułem, jakby szkieletem biografii była oś czasu z rozłożonymi na niej faktami, które następnie zaczęto spisywać w porządku chronologicznym.
Ten brak szczegółów, który wybija się z potopu faktów, jest bardzo widoczny. Osobiście zastanawiałem się, jak na Steinbecka wpłynęła II wojna światowa czy wojny w Korei i Wietnamie (chociaż w Korei nie był). I zostałem zaskoczony: poza opisem traumy drugowojennej, o dwu azjatyckich konfliktach nie było w zasadzie nic. W skali książki malutko było o jego podróży z Robertem Capą do Związku Radzieckiego pod koniec lat czterdziestych. Nie wiem, czemu autor potraktował te tematy po macoszemu, ale wyraźnie widać, że liczba szczegółów ulega spadkowi wraz ze starzeniem się bohatera. Wygląda to tak, jakby Steinbeck wykorzystał dostępność oraz swoje zasoby finansowe do rozmawiania przez telefon i zaprzestał pisania takiej ilości listów, co – oczywiście – przełożyło się na treść książki.
Souder uzupełnił biografię opisami książek wydawanych przez Steinbecka. Autor biografii streścił je i objaśnił swoim czytelnikom, ale także sięgnął po ówczesne recenzje. Łącznie to nawet kilkanaście stron na każdą książkę Steinbecka. Szkoda, że podobną gorliwością nie wykazał się przy badaniu śladów pisarza w trakcie jego przygody korespondenta wojennego. Myślę, że przejrzenie artykułów prasowych jego autorstwa oraz poszperanie za wspomnieniami innych korespondentów wojennych dostarczyłoby wiele cennych wiadomości, szczególnie że – nie licząc wspomnianego Capy – dobrym kumplem Steinbecka był sam Ernest Hemingway.
Recenzja
Pogłaskałem jedną dłonią, drugą dłonią tłukę, bo i mam mieszane odczucia co do jakości biografii Steinbecka autorstwa Williama Soudera. Z jednej strony wydobywa się z książki żywa postać, której nie darzę estymą (co nie przeszkadzało mi z zaciekawieniem kontynuować lektury), a z drugiej widać braki wynikające ze złego wyboru klucza selekcji materiałów i zagadnień oraz stosunkowo ubogiego zasobu źródeł, które z czasem tracą swoją wartość.
Redakcja: Grzegorz Antoszek Korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Steinbeck. Wściekły na świat
- TYTUŁ ORYGINALNY - Mad at the world: A life of John Steinbeck
- TŁUMACZ - Hanna Jankowska
- WYDAWCA - Prószyński i S-ka
- ROK WYDANIA - 2022
- LICZBA STRON - 584