Tajemniczy, trwający lata proceder, który tak długo pozostawał w ukryciu. Kobiety, które bezwzględnie pozbywały się ze swojego otoczenia mężczyzn, lecz które ostatecznie nie pozostały bezkarne. Jak długo można rządzić życiem i śmiercią?
Węgierska wioska Nagyrév w latach 1914-1929 była miejscem bardzo niebezpiecznym, szczególnie jeśli było się mężczyzną. Na przestrzeni tych lat w tajemniczy sposób poniosło śmierć co najmniej sto sześćdziesiąt osób, a mimo to przez tak długi czas niemal nikt nie zainteresował się tym, co się tam działo. Jak to w ogóle możliwe?
Krwawy proceder
Jedna była bita. Druga zdradzana. Trzecia molestowana. Czwarta nie dawała już rady ze schorowanym mężem lub synem. Żadna z nich nie znała innego sposobu na to, by poradzić sobie z tym problemem cywilizowaną metodą. Bo kto by im pomógł? Jedyną osobą, do której mogły zwrócić się o pomoc, była akuszerka. Cioteczka Zsuzsa zawsze, oczywiście za drobną opłatą, wyciągała do nich pomocną dłoń. Ona znała metody na to, by pozbyć się wszystkich problemów.
Nie chodziło tylko o mężczyzn, choć to oni najczęściej padali ofiarami arszeniku Cioteczki. Od czasu do czasu trzeba było też spędzić płody lub pomóc przejść na drugą stronę niechcianemu, nowo narodzonemu dziecku – okazuje się bowiem, że węgierska wioska miała bardzo uregulowany model rodziny, najczęściej jeden syn i jedna córka.
Historia zawarta w Wiosce wdów jest doprawdy koszmarna i mogłoby się wydawać, że jej bohaterki były pozbawione uczuć i wyrzutów sumienia. Ale nie zawsze tak było. Oczywiście główna postać, czyli słynna akuszerka-trucicielka, nie miała najmniejszego problemu z pozbawianiem życia kolejnych osób, szczególnie że wiązało się to dla niej ze sporym zarobkiem. Jednak kobiety, które zlecały jej te zadania, często naprawdę sądziły, że nie mają innego wyjścia, a później prześladowały je koszmary. Inne jednak lekką ręką korzystały z dobrodziejstw, jakie oferowała Cioteczka.
Ciekawa historia, średnie przedstawienie
Sięgając po Wioskę wdów, spodziewałam się reportażu. Miło więc się zaskoczyłam, gdy okazało się, że autorka postarała się go nieco sfabularyzować. Niestety, przynajmniej według mnie, brakuje tu trochę konsekwencji. W efekcie mamy tu książkę, która nie jest ani reportażem, ani do końca powieścią – owszem, są tu dialogi, a Patti McCracken stara się przedstawić wewnętrzne odczucia i przemyślenia występujących tu postaci, całości brakuje jednak regularnej akcji.
W samym centrum wydarzeń jest oczywiście Cioteczka Zsuzsa. Przez całość opowieści przewija się też regularnie kilka innych kobiet, jednak bardzo często czytelnik poznaje historie postaci, które są tu tylko na chwilę, nie do końca mogąc wczuć się w ich położenie – po prostu pojawiają się i znikają. Momentami wydawało mi się, że zwykły reportaż czytałoby się lepiej, ale rozumiem, że samo suche przedstawienie sprawy prawdopodobnie nie zajęłoby aż tylu stron.
Podsumowując, książka jest ciekawa, ponieważ wydarzenia w niej przedstawione są szokujące i interesujące, mam jednak pewne zastrzeżenia co do samej narracji. Czasami naprawdę ciężko było się w to wszystko wczuć i czytać dalej, ostatecznie jednak lektury nie żałuję 🙂
Redakcja i korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Wioska wdów. Szokująca historia morderczyń z wioski Nagyrév
- TYTUŁ ORYGINALNY - The Angel Makers
- TŁUMACZ - Urszula Gardner
- WYDAWCA - Wydawnictwo Mova
- ROK WYDANIA - 2023
- LICZBA STRON - 472