Chinonso i Ndali to trudne do zapamiętania imiona. Dla mnie pozostaną synonimem miłości bezgranicznej, ale i nieszczęśliwej. Cała książka to przepiękna opowieść o bezradności zwyczajnych ludzi pragnących nawet nie tyle poprawić swój los, co po prostu istnieć. Wszystko to opisano zaś z punktu widzenia Chi, ducha stróża Chinonso. Opowieść jest szalenie rzeczywista, choć zanurzona w duchowym świecie Igbo – jednego z nigeryjskich ludów.