Mroczny thriller z nieoczekiwanym zakończeniem. Jeśli lubicie książki, które nie pozwalają się oderwać, a czytelnik w trakcie lektury zamienia się w detektywa, ta pozycja jest zdecydowanie dla Was.
W dniu, który miał być najszczęśliwszym w jej życiu, Evelyn Bradley rzuca się z klifu do morza. Policjanci oraz mąż zmarłej próbują zrozumieć, co się stało – wszystko wskazuje na samobójstwo, ale czy na pewno nikt nie maczał w tym palców? Dlaczego panna młoda miałaby pozbawić się życia w trakcie swojego własnego wesela? Pytania mnożą się jak grzyby po deszczu, odpowiedzi jest coraz mniej. Dopiero z czasem na jaw wychodzą kolejne poszlaki, które mogą zaprowadzić pogrążonego w żałobie wdowca do osnutej tajemnicą prawdy.
Jest jednak jedna osoba, która wie, co wydarzyło się w dzień ślubu – Rebecca, najbliższa przyjaciółka Evie, jej bratnia dusza i osoba, która kochała ją najbardziej na świecie. Dlaczego nie wyjawi nikomu prawdy o tym, że czas porzucić nadzieję i iść dalej, bo Evie naprawdę nie żyje?
Sekrety przeszłości
Ostrzegę Was od razu – ta książka zawiera liczne retrospekcje, których ja osobiście nigdy w powieściach nie lubiłam. A może było tak dlatego, że rzadko kiedy są dobrze prowadzone i zdarza się niestety, że trudno bez bólu „przeskoczyć” z teraźniejszości do przeszłości. Tutaj tego problemu w ogóle jednak nie było. Narracja poprowadzona jest w tak prosty sposób, że już po paru rozdziałach z łatwością skacze się w czasie. Główną narratorką powieści jest Rebecca, tak więc połowa powieści opowiadana jest w pierwszej osobie. Natomiast reszta książki, w której przedstawiana jest przeszłość Evie, przez narratora wszechwiedzącego.
Przeszłość mieszająca się w tej książce z teraźniejszością dodaje powieści uroku, a kolejne tajemnice łączą się z wychodzącymi na jaw sekretami. Wszyscy bohaterowie są interesujący i dynamiczni, raz się ich lubi, a raz ma się ich trochę dość. Dzięki temu są prawdziwi, ludzcy. Nie ma tu ludzi idealnych. Na przykład Evie: jest osobą wesołą, pełną energii, zwariowaną artystką, do której lgną ludzie, ale z czasem okazuje się, że potrafi być egoistką i popełnia błędy. Czy jednak można ją całkowicie potępiać, biorąc pod uwagę jej przeszłość? Lubię taki skomplikowany sposób przedstawiania bohaterów, bo nie są byle jacy, ale trzeba wczuć się w ich sytuację, być może w trakcie akcji zmieniając do nich podejście. Naprawdę fajna sprawa.
Wszystkie składniki dla mega thrillera
Noc, kiedy umarła to moje pierwsze spotkanie z Jenny Blackhurst, choć jej twórczość nie uszła mojej uwadze. Często widywałam jej książki w na księgarnianych półkach promowane jako nowości, a później jako bestsellery. Do takich popularnych autorów podchodzę zazwyczaj z lekkim dystansem, dając im kredyt zaufania, ale nie zakładając z góry, że na pewno mi się ta książka spodoba. Wolę być nieco krytyczna, żeby później się nie rozczarować. Teraz już wiem, że po wcześniej wydane powieści Blackhurts z pewnością sięgnę, żeby się przekonać, czy są tak dobre, jak ta. Recenzowaną powieść wręcz połknęłam w weekend, a to wszystko dzięki świetnie zarysowanej historii, interesującym bohaterom, nietypowej tajemnicy, intrydze, kolejnym zagadkom i króciutkim rozdziałom. Najdłuższe mają po kilka stron, najkrótszy miał jedną, a dzięki temu książkę czyta się niesamowicie szybko, skręcając się z ciekawości, co będzie dalej. Jeszcze trochę, jeszcze trochę i nagle już w ogóle nie można się oderwać, bo do końca zostało tak niewiele. Przecież nie mogę położyć się spać, nie poznając całej prawdy!
A zakończenie okazało się całkowicie nieoczekiwane. Duże, naprawdę duże WOW!
Redakcja i korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Noc, kiedy umarła
- TYTUŁ ORYGINALNY - The night she died
- TŁUMACZ - Anna Dobrzańska
- WYDAWCA - Albatros
- ROK WYDANIA - 2019
- LICZBA STRON - 413