Kocham Kinga od ponad dziesięciu lat, ale jego ostatnie książki wystawiają moją miłość na coraz cięższą próbę. Jak na powieść z kończącej się właśnie dekady, Instytut trzyma jako taki poziom, jednak mogło być o wiele lepiej. Aha, to nie jest horror.
To, co najlepsze w Stranger Things i Podpalaczce
W gęstych lasach północnego Maine ukryty jest Instytut – ściśle tajny obiekt rządowy, w którym prowadzone są badania nad dziećmi obdarzonymi szczególnymi umiejętnościami: telepatią i telekinezą. Pracownicy placówki głęboko wierzą w cel swojej pracy, a skoro cel uświęca środki, nie cofają się przed niczym, aby go zrealizować. Nie wahają się więc przed morderstwami, porwaniami, torturami, szantażem i korupcją. Żadne dziecko nie znalazło się tam z własnej woli, nie wyłączając Luke’a Ellisa, chłopca posiadającego nie tylko moc przesuwania przedmiotów siłą woli, ale również nieprzeciętny intelekt. Pobyt małego geniusza w Instytucie będzie wyjątkowy i niepowtarzalny zarówno dla katów, jak i dla ofiar.
Zdolności parapsychiczne, sekretne organizacje, teorie spiskowe, lęki zimnowojenne, grupa sympatycznych, zdeterminowanych dzieciaków walczących o życie swoje i swoich przyjaciół – to wszystko już było. Jednak King znany jest z tego, że wciąż potrafi stworzyć w miarę świeże historie nawet z tak powszechnych motywów, czego dowodem jest niniejsza powieść. Instytut, powstały na fali popularności serialu Stranger Things (którego twórcy sami czerpali z dorobku Króla, między innymi Podpalaczki czy Carrie), potwierdza, że popkultura wcale nie ma dość tej tematyki, przeciwnie, wraca do niej, stanowiąc reakcję na coraz bardziej napiętą sytuację społeczno-polityczną na świecie. Autor w posłowiu mówi nam wprost, że zawsze chciał uczynić niemożliwe prawdopodobnym i akurat to wychodzi mu znakomicie. Oprócz istnienia mocy parapsychicznych nie znajdziemy tu elementów nadprzyrodzonych charakterystycznych dla sztandarowych pozycji Kinga. Strach lub niepokój podczas lektury Instytutu mogą wynikać właśnie z prawdopodobieństwa. Co jeśli takie miejsca istnieją naprawdę za przyzwoleniem i ze wsparciem rządów? Jak ich pracownicy mogą żyć z tym wszystkim, co robią więźniom? Co sprawia, że zaczynają wierzyć w słuszność swoich czynów i jaką mają pewność, że nie są okłamywani przez zwierzchnictwo?
Co więc nie gra?
W tej problematyce widać wyraźnie nawiązanie do hitlerowskich obozów koncentracyjnych i eksperymentów doktora Mengele, zresztą sami bohaterowie widzą w swoim położeniu pewne podobieństwa. Uważam jednak, że jest w tym duża przesada. Dzieci są poddawane badaniom, czasem torturom fizycznym i psychicznym, grozi im śmierć, ale jednocześnie mają zapewnione bardzo dobre warunki bytowe i sanitarne: własne pokoje, pełne wyżywienie, dostęp do opieki medycznej, a nawet używki. Zasadne pozostają tylko postawione wyżej pytania, aktualne zawsze, gdy zwykli ludzie krzywdzą innych, tłumacząc się wyższym celem. Porównywanie działalności Instytutu do praktyk stosowanych w obozach koncentracyjnych jest zatem nieco nie na miejscu. Być może wynika to z amerykańskiego punktu widzenia i wyobrażeń na temat II wojny światowej w Europie.
Instytut jest książką nierówną. Prawie cała pierwsza połowa to wprowadzenie, w którym poznajemy bohaterów i funkcjonowanie zakładu, natomiast w drugiej akcja zaczyna pędzić i nie zwalnia niemal do końca. W powieściach Kinga często lubiłam te obszerne początki, ponieważ tło obyczajowe i psychika postaci były bardzo dobrze nakreślone, tak że mogłam je naprawdę polubić. Niektóre z nich stały się ikonami popkultury, między innymi Jack Torrance (Lśnienie), Annie Wilkes (Misery), Carrie, dzieciaki z Klubu Frajerów (To) czy John Coffey (Zielona mila). Nawet jeśli swoją sławę zyskały dzięki głośnym ekranizacjom, to ich ojcem pozostaje Stephen King. W Instytucie poziom kreacji świata przedstawionego i bohaterów nie dorównuje poprzednikom. Grupa młodych przyjaciół na pewno nie osiągnie stopnia rozpoznawalności paczki z Derry. Ci „dobrzy” nie wzbudzili we mnie tyle współczucia, na ile zasługiwali, a „źli” momentami przypominali własne karykatury.
Książki Króla były przeważnie osadzone w teraźniejszości i nie inaczej sprawa ma się w najnowszej z nich. Dzięki temu zyskiwały na autentyczności, ponieważ widać, że autor wkładał dużo serca w opisywanie rytmu małomiasteczkowego życia i odniesień do bieżących wydarzeń, w tym politycznych, czy kultury, szczególnie muzyki i kina. Może właśnie dlatego jego ostatnie powieści przeważnie nie są już takie jak dawniej. Siedemdziesięciodwuletni autor, mimo że nie zostaje w tyle i odnajduje się w nowym stuleciu, swoje czasy ma dawno za sobą, więc tego serca nie może być już tyle, co kiedyś. Właśnie tego dawnego klimatu gawęd Kinga brakuje mi nie tylko w Instytucie, ale też w innych nowszych pozycjach. Tym, co łączy powieść z niektórymi poprzednimi, jest nieudane zakończenie, przy którym nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Nie horror, więc co?
Strach wywołany prawdopodobieństwem istnienia tajnych rządowych placówek to chyba trochę za mało, aby całą powieść określić mianem horroru. Pojawiające się motywy są charakterystyczne raczej dla thrillera i właśnie tym jest według mnie Instytut. Jeśli ktoś nastawi się na horror, czeka go niepotrzebne rozczarowanie, a przynależność gatunkowa nie zmienia faktu, że to wciąż dobra rozrywka. Oczywiście King jest znany przede wszystkim z grozy, ale to nie znaczy, że pisze wyłącznie ją. Nieodpowiednie klasyfikowanie jego książek szkodzi innym autorom horrorów, ponieważ nie mają szans na rywalizację z popularnością Króla, którego powieści prawie zawsze wygrywają różne konkursy w tej kategorii (na przykład plebiscyt lubimyczytac.pl), nawet gdy do niej nie pasują.
Instytut nie należy do najlepszych dzieł Stephena Kinga. Prawdopodobnie nie spełni oczekiwań wieloletnich fanów, ale polecam go młodszym czytelnikom, osobom rozpoczynającym przygodę z twórczością gawędziarza z Maine oraz każdemu, kto chce się po prostu zrelaksować przy lekkiej lekturze.
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Grzegorz Antoszek
- TYTUŁ - Instytut
- TYTUŁ ORYGINALNY - The Institute
- TŁUMACZ - Rafał Lisowski
- WYDAWCA - Albatros
- ROK WYDANIA - 2019
- LICZBA STRON - 672