Lubicie mroczne tajemnice i niebanalne historie? Jeśli tak, miasteczko Rotherweird czeka na odkrycie swoich sekretów albo wręcz przeciwnie, strzeże ich tym zapamiętalej… Jednak czy nie warto zaryzykować? Na pewno przekonają się o tym bohaterowie powieści, a może również i Wy!
Tajemnice Rotherweird
Rotherweird to zamknięte przed światem miasteczko w Anglii z własnym samorządem, całkowicie podporządkowane dawnym prawom. Jego mieszkańcom wiedzie się całkiem nieźle, niczego nigdy im nie brakuje. Brzmi podejrzanie, prawda? Lecz jeszcze bardziej podejrzane jest to, że obywatelom nie wolno tylko jednej rzeczy – badać przeszłości swojego miasteczka. Nieodkryte tajemnice pociągają Jonaha Oblonga, nieporadnego nauczyciela historii. Zwolniony z poprzedniego miejsca pracy długo nie mógł znaleźć nowej – aż nagle jego uwagę zwraca ogłoszenie w gazecie dla historyka w Rotherweird z dopiskiem „bez referencji”. Czy to żart? Być może… Zdesperowany i zaintrygowany Oblong decyduje się przyjąć ofertę. Jedynym haczykiem jest to, że wolno mu uczyć historii tylko po 1800 roku.
W tym czasie do miasteczka przyjeżdża jeszcze jedna osoba z zewnątrz – niewzbudzający zaufania mieszkańców miliarder sir Veronal Slickstone ze swoją wynajętą „rodzinką”. Oficjalnie jego celem jest odnowienie zrujnowanego Pałacu. Jakie są jego prawdziwe plany i jak to możliwe, że zezwolono mu na przybycie do Rotherweird?
Wbrew obowiązującym regułom Jonah Oblong, chociaż odkrywa, że jego poprzednik zniknął w tajemniczych okolicznościach z powodu nadmiernego zainteresowania przeszłością miasteczka, sam podejmuje się rozwiązania zagadek Rotherweird. Do tego wyścigu dołącza Slickstone, kierujący się nieznanymi motywami. Po pewnym czasie okazuje się, że zainteresowanych sekretami miasteczka jest więcej… Dlaczego mieszkańcom nie wolno badać historii? Jakie mroczne sekrety kryją się w murach Rotherweird?
Niezwykły klimat
Od pierwszych stron książki uderzył mnie mroczny, niesamowity klimat. Autorowi udało się ubrać w słowa obrazy swojej wyobraźni tak dobrze, że również ja mogłam je zobaczyć. Po prostu wow! Oprócz widoków starych uliczek czy niezbadanych malowideł – szesnastowiecznych pozostałości – Caldecott pokusił się o wprowadzenie wątków fantastycznych: intrygujących, ale potencjalnie niebezpiecznych czterech kamieni, dziwnych, nieznanych istot, czy niepokojących mocy ujawnionych przez jednego z bohaterów. Przez wiele, wiele stron akcja nie dzieje się zbyt szybko, skupiając się na budowaniu klimatu miasteczka oraz tła opowieści. Autor pozwala poznać bohaterów, ich codzienne życie, fascynujące zwyczaje – jednym słowem, zorientować się w świecie przedstawionym. Dopiero później akcja zdecydowanie przyśpiesza, potęgując napięcie i doprowadzając do stopniowego rozwikłania zagadek. Oczywiście, każda tajemnica staje się wstępem do następnych, więc ułożenie tej układanki nie jest łatwym wyzwaniem. Do czego może prowadzić poznanie sekretów Rotherweird? Jak duże niebezpieczeństwo grozi bohaterom?
Element do elementu
Na początku nie jest łatwo odnaleźć się w świecie przedstawionym – wiele wątków, mnóstwo postaci, nagłe zmiany perspektyw, a w końcu dwie płaszczyzny czasowe, gdyż co jakiś czas autor wraca do historii z lat 1558-1572, czyli okresu powstania miasteczka. W dalszym rozrachunku to wszystko jest zaletą, choć na pewno zniechęci to część czytelników do dalszej lektury. To nie jest pozycja, przy której bezmyślnie spędzicie czas, ponieważ będziecie musieli zabawić się w detektywa prowadzącego własne śledztwo, układać w całość rozrzucone fragmenty, aby rozwikłać zagadki Rotherweird. Momentami, zwłaszcza na początku książki, sama czułam się zdezorientowana, ale kiedy elementy układanki wskakiwały na swoje miejsce, coraz bardziej intrygowały mnie tajemnice skrywane w murach miasteczka, jak i przez bohaterów.
Fantasy w pięknym wydaniu
Książka składa się z tak wielu wątków, że aż nie sposób o wszystkich powiedzieć – w końcu ma aż 616 stron! Jednak nie macie się czego bać, ponieważ czyta się ją bardzo szybko. Oprócz wciągającej fabuły sprzyjają temu miła dla oka czcionka oraz świetne ilustracje. Niewątpliwie oddają one koloryt powieści. Patrząc na nie, odczuwa się swego rodzaju niepokój połączony z zaintrygowaniem – taka właśnie jest ta powieść. Warto również powiedzieć kilka słów o samej budowie książki, ponieważ rzadko spotykam się z takimi rozwiązaniami w powieściach oraz z taką dbałością o szczegóły. Na początku znajduje się przydający się czasem spis głównych postaci, a za nim spis treści oraz ilustracji. Całość jest podzielona na siedem części – nazwanych miesiącami, w których rozgrywają się wydarzenia w danych rozdziałach – każdą z nich poprzedza „Stara historia”, ujawniając przeszłość miasteczka fragment po fragmencie. Dla tych, którym się to spodoba, mam dobrą wiadomość – Miasteczko Rotherweird to dopiero pierwsza część trylogii „Rotherweird”, więc zapowiada się na dłuższą przygodę!
Polecam książkę wszystkim miłośnikom fantastyki! Pełna tajemnic opowieść z intrygującą fabułą pobudzi Waszą wyobraźnię i zachęci do rozgryzienia mrocznych sekretów Rotherweird. Łatwo nie będzie!
Redakcja: Anna Kurek Korekta: Grzegorz Antoszek
- TYTUŁ - Miasteczko Rotherweird
- TYTUŁ ORYGINALNY - Rotherweird
- TŁUMACZ - Katarzyna Krawczyk
- WYDAWCA - Zysk i S-ka
- ROK WYDANIA - 2020
- LICZBA STRON - 616