„(…) czy jest coś lepszego od męża, który kocha? (…) – Brak męża” (s. 84-85). Ta żartobliwa i szczera odpowiedź pada z ust trzykrotnie zamężnej, doświadczonej życiowo wdowy. A co może myśleć na ten temat zakochana po uszy dwudziestodwuletnia kobieta przed ślubem?
Losy Elizabeth von Arnim (1866-1941), angielskiej pisarki australijskiego pochodzenia, są równie interesujące jak jedna z jej powieści, Vera. Ciesząca się popularnością już za życia autorka ma na swoim koncie dwa nieudane małżeństwa. Na podstawie osobistych doświadczeń z drugiego z nich – z Frankiem Russelem – Elizabeth von Arnim w 1921 roku opublikowała Verę będącą studium romantycznych złudzeń żywionych przez naiwną, nieznającą życia dziewczynę.
Najdroższy mąż?
Lucy Entwhistle boryka się z nagłą śmiercią ukochanego ojca, a zarazem jedynego przyjaciela, gdy na jej drodze niespodziewanie pojawia się, oferujący swoje pocieszycielskie ramię i pomocną dłoń, Everard Wemyss. Tak się składa, że parę dni wcześniej w przykrych i podejrzanych w oczach opinii publicznej okolicznościach zmarła jego żona, Vera. Tę dwójkę łączą więc wspólne doświadczenia, ale wkrótce również coś więcej… Ponad czterdziestoletni mężczyzna staje się prawdziwym oparciem dla młodziutkiej Lucy, niedługo potem żeniąc się z nią, ku niezadowoleniu wielu osób. Mimo wielu obaw dziewczyna czuje się szczęśliwa, ale wszystko się zmienia, kiedy poznaje uroki i cienie małżeńskiego życia…
Właściwie dopiero po przeprowadzeniu się do The Willows – przepięknej, robiącej wrażenie posiadłości, gdzie zmarła poprzedniczka Lucy – dziewczyna zaczyna zastanawiać się, czy aby na pewno dokonała właściwego wyboru. Jej ukochany Everard w miarę upływu czasu coraz mniej przypomina tego wesołego, wyrozumiałego mężczyznę, którego zgodziła się poślubić. Jaki naprawdę jest Everard? Czy aby na pewno śmierć Very była wyłącznie tragicznym wypadkiem?
Naiwność młodej dziewczyny
Spokojna i dobra Lucy pierwszy raz w życiu zmaga się z tak wielką stratą, jaką jest śmierć jej ojca – w końcu był on dla niej wszystkim. Jednak tę pustkę prędko wypełnia obecność opiekuńczego i uczynnego Everarda. Czy panna Entwhistle mogłaby nie pokochać takiego człowieka? Mimo różnych niepokojących sygnałów decyduje się za niego wyjść. Jest pewna, że w małżeństwie z kochającym ją mężczyzną odnajdzie prawdziwe szczęście i spokój. Czy tak będzie wyglądać rzeczywistość? Czy złe przeczucia ciotki dziewczyny się sprawdzą? Jak dobrze zdążyła poznać Everarda?
Elizabeth von Arnim tworzy wspaniale wykreowane postacie oraz rewelacyjne portrety psychologiczne. Czytelnik ma szansę obserwować rozkwit miłości głównych bohaterów oraz kolejne fazy ich związku. Pierwsze sto kilkadziesiąt stron jest tak pełne szczęścia i słodyczy, że część czytelników szybko może mieć ich dość. Ale później… Nie mogę zbyt wiele zdradzać, ale powiem tylko, że czas demaskuje żywione przez dziewczynę złudzenia, wywracając jej życie do góry nogami. Małżeństwo nie jawi się w utworze zbyt optymistycznie, ale myślę, że nikogo to nie dziwi, patrząc na życiorys autorki oraz biorąc pod uwagę ówczesne realia.
Mąż i żona
Z góry powiem, że Vera to nie jest powieść dla każdego. Jednak jestem pewna, że znajdzie swoje grono wielbicieli, do których i ja się zaliczam. Akcja toczy się bardzo powoli – to nie ona jest w centrum uwagi, ani, wbrew pozorom, nie tajemnicza śmierć tytułowej bohaterki, której mroczna postać nie odstępuje na krok myśli Lucy. Autorka skupia się przede wszystkim na relacji dwudziestodwuletniej bohaterki z Everardem, ich małżeństwie oraz przeżyciach wewnętrznych postaci. Mimo początkowej ckliwości, jest to wstrząsająca i ponura analiza rozpadu romantycznych złudzeń. Młoda, ufnie patrząca na świat i otaczających ją ludzi, dziewczyna wpada w szpony egoistycznego, autorytarnego męża, tym samym wikłając się w toksyczną relację. Ale mimo to były momenty, które bardzo mnie rozbawiły – czarny humor niekiedy dochodzi do głosu, rozładowując ogólne nieszczęście. Pisarka wspaniale ukazała również obyczajowość pierwszej połowy XX wieku, a zwłaszcza obowiązujące wtedy konwenanse.
Wydawnictwo MG tradycyjnie postarało się o przepiękne wydanie nawiązujące do treści i klimatu powieści, czyniąc ją jeszcze atrakcyjniejszą. Kolor żółty połączony z czarno-białym kobiecym wizerunkiem oddaje całkowicie charakter utworu. To nie jest książka, którą czyta się do poduszki, ani gdzieś w biegu, ponieważ czytelnik wraz z Lucy przeżywa horror małżeństwa z Everardem. Bardzo ciekawie określił tę książkę przyjaciel autorki oraz pisarz, John Middleton Murry: jako połączenie Wichrowych wzgórz z Jane Austen. Dlatego też szczególnie polecam Verę wielbicielom tych pozycji.
Redakcja: Anna Kurek Korekta: Grzegorz Antoszek
- TYTUŁ - Vera
- TYTUŁ ORYGINALNY - Vera
- TŁUMACZ - Magdalena Hume
- WYDAWCA - Wydawnictwo MG
- ROK WYDANIA - 2020
- LICZBA STRON - 274