Kategorie
Kryminały Recenzje

„Piętno” – P. Piotrowski

Jeśli Twoja przeszłość nie jest czyhającą w mroku bestią, która tylko czeka na odpowiedni moment do rozerwania Cię na strzępy i pożarcia, masz sporo szczęścia. Nieważne, jak bardzo pragnie się o niej zapomnieć, ciągle wraca, krąży i odmienia życie. Pozbawiony tego szczęścia Igor Brudny, po latach odcinania się od przeszłości, nagle zostaje zmuszony do walki ze swoimi demonami.

Piętno to piąta powieść Przemysława Piotrowskiego, absolwenta Uniwersytetu Zielonogórskiego i byłego pracownika „Gazety Lubuskiej”. Debiutował w 2015 roku thrillerem Kod Himmlera wydanym, podobnie jak trzy następne, przez wydawnictwo Videograf. Piętno, które ukazało się właśnie nakładem wydawnictwa Czarna Owca, jest kryminałem noir sprawnie dostosowującym konwencję do realiów dzisiejszej Polski. Ilustracja na okładce sugeruje raczej horror, ale, mimo że ta powieść nim nie jest, nie brak w niej tajemnic, poczucia osaczenia i urzeczywistniających się koszmarów.

W paszczy przeszłości

Życie komisarza Igora Brudnego nie było usłane różami. Choć teraz dobrze sobie radzi, pracując w warszawskiej policji, musiał przebyć długą drogę i wyrzec się poprzedniej tożsamości – Igor Brudny to jego przybrane nazwisko. Skryty, małomówny, twardy, do niedawna samotny mężczyzna w średnim wieku dowiaduje się, że ktoś niezwykle podobny do niego popełnił brutalne morderstwo w Zielonej Górze, mieście, niedaleko którego dorastał. Pragnąc wyjaśnić tę zagadkową sprawę, udaje się na miejsce i nawiązuje współpracę z inspektorem Romualdem Czarneckim i jego ekipą. Uderzająca zbieżność wyglądu mordercy i Brudnego nie nastrajają pozytywnie zielonogórskiej policji i obywateli do przyjezdnego komisarza. Potrzeba czasu, zanim mężczyźni zaczną sobie ufać. Śledztwo wydobędzie na jaw skrywane przez lata tajemnice, które wywrócą do góry nogami życie nie tylko Brudnego.

Warszawski gliniarz zmaga się z czymś, czym nie dzieli się ze światem – od przyjazdu do Zielonej Góry wracają do niego koszmary z dzieciństwa, w których widzi przerażającą widmową postać z rozmazaną twarzą i obrzydliwym czarnym otworem skowyczących ust. Dlaczego akurat teraz? Czy to powrót do okolic z młodości i związanych z nią wspomnień wyzwolił dawno pogrzebany strach? Brudny musi udowodnić swoją niewinność i stanąć twarzą w twarz ze starym koszmarem, bo od tego wkrótce będzie zależeć jego życie.

„The black rain is falling”

Piotrowski, korzystając z bogatego rekwizytorium gatunku, genialnie oddał klimat kryminału noir: akcja powieści dzieje się w październiku 2019 roku (co można odczytać z niektórych tropów), w ciągłych strugach deszczu, podmuchach wiatru, wilgoci i zimnie. Portret miasta jest zarysowany pobieżnie, ważniejsze są poszczególne miejsca, niż całość. Wplecenie do toku fabuły zielonogórskich bachusików dolało do niej paru kropel groteski – figurek samych w sobie uroczych, ale w połączeniu z tym, jak zostały wykorzystane, budzących sprzeczne uczucia. Jeśli chodzi o posępny nastrój i obecność nie tylko materialnego brudu, Zielona Góra z Piętna możne śmiało konkurować z Wałbrzychem z Ciemno, prawie noc Joanny Bator.  Powiem coś, co, być może, nie spodoba się miłośnikom kryminałów, ale opisów miasta i przyrody mogłoby być trochę więcej – to one, chyba jak nic innego, budują klimat całej opowieści. Szczególnie istotne okazują się w finale powieści dziejącym się w niedalekiej wsi podczas mglistej księżycowej nocy.

Dopełnieniem konwencji są świetnie wykreowani, wiarygodni bohaterowie – Igor Brudny, który sam wybiera sobie takie właśnie nazwisko, na zewnątrz silny, duszący wszystko w sobie, otwiera się tylko wobec nielicznych; Romuald Czarnecki (przybierający w mojej wyobraźni twarz Sama Neilla w roli komisarza Chestera Campbella z Peaky Blinders), doświadczony inspektor mający na koncie rozwiązanie niejednej trudnej sprawy, budzi respekt wśród współpracowników, nie będąc przy tym despotą; Julia Zawadzka, partnerka zawodowa Brudnego, twarda kobieta niebojąca się rzucić w wir największych niebezpieczeństw; wreszcie Oksana Szczypenko, partnerka życiowa Brudnego, pozornie delikatna i uległa, znajduje w sobie dość odwagi, by działać w razie potrzeby. W tej powieści pojawiają się ludzie silni i słabi, wygrani i przegrani, niezależni i pokorni, raczej dobrzy i zwyrodniali. Niemniej więcej tu czerni i bieli niż odcieni szarości. Motyw sobowtóra pojawia się zarówno dosłownie, jak i symbolicznie, nie tylko w postaci ludzi bliźniaczo podobnych z wyglądu, ale też bliźniaczo podobnych doświadczeń, które zbliżają nawet bardzo odległe od siebie osoby.

„Hello darkness, my old friend”

Piotrowski nie kryje się ze swoimi antyklerykalnymi poglądami – zatajane zbrodnie księży zajmują w powieści ważne miejsce. Nie jest to jednak prymitywna nagonka na Kościół, a oddanie głosu ofiarom, pokazanie ich cierpienia i zwrócenie uwagi na wciąż istniejący problem (niewątpliwie widać wpływ filmu Tylko nie mów nikomu). Fikcyjny sierociniec prowadzony przez siostry staje się siedliskiem okrucieństwa, skąd nikt nie wychodzi zdrowy i szczęśliwy. Nie wszyscy księża w Piętnie reprezentują tę zdegenerowaną część, pojawia się też taki, który nie ma z tym nic wspólnego. Zresztą problem pedofilii w powieści nie ogranicza się tylko do Kościoła, co byłoby bardzo krzywdzące. Wciąż objęte dziwnym tabu wykorzystywanie w rodzinach i kręgach znajomych zostało ukazane z całą mocą i potępieniem. W tym aspekcie Piotrowski nie oszczędza nikogo i demitologizuje postać pedofila-gwałciciela, wskazując, że wystarczająco wielu znajduje się tuż obok.

Głównym bohaterem Piętna nie jest ani Brudny, ani Czarnecki, ani żadem inny człowiek, lecz mrok. Mrok ludzkiej duszy, mrok zgniłego miasta, mrok instytucji zobowiązanych do niesienia światła. Mrok abstrakcyjny i mrok ucieleśniony. Taki, z którym jeszcze można walczyć, i taki, który pożera na zawsze. Istnieją piętna niedające się usunąć, choćby nie wiadomo jak bardzo się tego chciało. Dla niektórych jest zwyczajnie za późno. Zawodzi rodzina, Kościół, policja, wspólnoty sąsiedzkie, które codziennie nie tylko widzą, ale też same są sprawcami niewyobrażalnego zła, same naznaczają niewinnych ludzi niezmywalnym piętnem.

Najnowsza powieść Piotrowskiego może być trudna i wstrząsająca dla osób wrażliwych lub w jakiś sposób związanych z tematem. Książka po prostu sama się czyta, nie sposób jej odłożyć. Informacje przekazywane z perspektywy różnych bohaterów często nie łączą się w całość, ale nie jest to wada, a sposób budowania napięcia. Ciągłe zwroty akcji i kolejne podsuwane tropy, które zaprzeczają poprzednim wydarzeniom, sprawiają, że chce się jak najszybciej poznać rozwiązanie. Kryminały czytam raczej sporadycznie, więc nie wiem, jak Piotrowski wypada na tle uznanych autorów, ale nie zmienia to faktu, że Piętno jest powieścią przemyślaną, spójną i wartą przeczytania. Okładka nieocenionego Piotra Cieślińskiego (Dark Crayona), którego grafiki uwielbiam od lat, jest dodatkowym wyróżnieniem dla autora i książki. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko z czystym sumieniem polecić ten kryminał i czekać na więcej.

Redakcja: Sylwia Kłoda
Korekta: Grzegorz Antoszek
  • TYTUŁ - Piętno
  • AUTOR - Przemysław Piotrowski
  • WYDAWCA - Czarna Owca
  • ROK WYDANIA - 2020
  • LICZBA STRON - 464

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *