Kategorie
Artykuły

„Źródłem inspiracji może być wszystko” – wywiad z Joanną M. Chmielewską

Skąd czerpać oryginalne pomysły do książek? Jak stworzyć niebanalnych bohaterów? Odpowiedź jest bardzo prosta – wystarczy tylko rozejrzeć się dookoła. O tym, jak powstawała powieść Mąż zastępczy, rozmawiamy z jej autorką, Joanną M. Chmielewską.

Sylwia Kłoda: Skąd pomysł na uczynienie głównym bohaterem książki mężczyzny pracującego jako „mąż zastępczy”?

Joanna M. Chmielewska: Wszystko zaczęło się od zadania domowego na kursie kreatywnego pisania, w którym uczestniczyłam. A zadanie polegało na przetworzeniu jakiejś informacji z mediów w wiersz ośmiozgłoskowy. Wpisałam w wyszukiwarkę „dziwne ogłoszenia” i trafiłam na ogłoszenie „męża zastępczego”. Wcześniej nie słyszałam o takiej profesji. Pomyślałam, że taki mąż zastępczy byłby ciekawym bohaterem książki, bo wchodzi do wielu domów, spotyka się z ludźmi, którzy mogą mieć różne oczekiwania, a za każdymi drzwiami kryje się inny świat, inna ludzka historia…

Tworzy Pani bardzo barwne, ciekawe oraz realne postacie, aż chce się poznać ich historie. Czy inspirowała się Pani prawdziwymi osobami przy tworzeniu swoich bohaterów czy wszystko to fikcja literacka?

Postacie są w większości fikcyjne, aczkolwiek zdarza się, że mają jakieś rysy wspólne z prawdziwymi osobami. Na przykład wymyślona przeze mnie postać głównego bohatera książki – Piotra – nabrała kolorytu po rozmowie z założycielem firmy „Mąż na Godziny”, panem Piotrem Jasiczakiem. Z kolei Weronika prowadząca „Piwnicę pod Liliowym Kapeluszem”, która czuje i rozumie więcej niż inni, ma wiele wspólnego z moją przyjaciółką. Aldona i Marek, przyjaciel Piotra, również mają swój pierwowzór w rzeczywistości.

Co jest dla Pani źródłem inspiracji? W Mężu zastępczym umieszcza Pani bardzo intrygującą autorkę powieści sensacyjnej, która sięga po dość nietypowe środki. Co prawda, tworzy Pani inny typ literatury, ale czy w rzeczywistości pisanie i szukanie pomysłów wygląda podobnie?

Źródła inspiracji? Hmm… Czasami zadaję sobie pytanie, czy to ja wymyślam historię, czy też może opowieści krążą gdzieś w przestrzeni i po prostu chcą być opisane.

Źródłem inspiracji może być wszystko: ogłoszenie (Mąż zastępczy), niebieski miś (Poduszka w różowe słonie, Niebieska niedźwiedzica), ręcznik, który spadł z wieszaka (Ręcznikowiec) albo drugoplanowa czy trzecioplanowa postać, która, nie zważając na zamysły autora, chce wybić się na pierwszy plan tak jak Zuzanna Gładka. Pisząc Męża zastępczego, nie miałam pojęcia, jakie przeżycia ukształtowały osobowość Zuzanny, ale czułam, że ta postać nie da mi spokoju. Że jeszcze się pojawi w innej książce. I to właśnie ona będzie jedną z bohaterek powieści, nad którą właśnie pracuję.

A wracając do wspomnianej autorki powieści sensacyjnych, muszę przyznać, że świetnie się bawiłam, tworząc postać początkującej pisarki, która, chcąc uwiarygodnić fabułę, wymyśla zaskakujące zadania dla męża zastępczego. No cóż, zbierając materiały do książki, autor gotów jest na wiele 🙂

Pamięta Pani Klaudię Śrubkę, która poprosiła Piotra o pomoc w wyborze wiertarki na prezent dla swojego męża?

Pisząc Męża zastępczego, kwestie techniczne konsultowałam z moim własnym mężem. I podobnie jak Klaudia dowiedziałam się wtedy, że oprócz wiertarek istnieją również młotowiertarki i na dodatek posiadamy takową w garażu. Jurek pokazał mi, jak ją włączyć, na pustaku wypróbowałam wiercenie z udarem i bez udaru, a na koniec chciałam spróbować, jak się kuje bruzdy. „Pustak za miękki, nic nie poczujesz” – stwierdził mój mąż i dla dobra literatury pozwolił mi wykuć bruzdę w ścianie naszego garażu. Niedużą, ale zawsze. Po czym, w pełni usatysfakcjonowana wynikami eksperymentów technicznych, mogłam wrócić do laptopa, Klaudii Śrubki i jej męża.

Innym razem poprosiłam Jurka, żeby znalazł jakieś porównanie techniczne dla wyrażenia stanu psychicznego mojego bohatera. Chodziło o to, że ktoś, naprawiając coś, zrobił to niedokładnie. Patrząc z zewnątrz, wydaje się, że wszystko jest OK, ale w środku to uszkodzenie postępuje nadal i nagle urządzenie w ogóle przestaje działać. A jeśli ktoś chciałby wiedzieć, jak mój mąż poradził sobie z tym zadaniem, niech zajrzy na stronę 141 Męża zastępczego.

Mąż zastępczy to zabawna i optymistyczna powieść, ale przy tym zawierająca mądrość życiową. Czym się Pani kieruje w życiu i jakie wartości są dla Pani najważniejsze?

„Boże, daj mi odwagę, aby zmieniać to, co zmienić mogę, pogodę ducha, aby pogodzić się z tym, czego nie mogę zmienić, i mądrość, żeby odróżnić jedno od drugiego” – te słowa amerykańskiego teologa Reinholda Niebuhra albo Marka Aureliusza (źródła różnie podają), to moje motto życiowe.

Komu poleciłaby Pani tę pozycję? Dla jakich odbiorców Pani pisze swoje książki?

Po Męża zastępczegoPod Wędrownym Aniołem, gdzie opisuję historię naszej przeprowadzki do Szklarskiej Poręby, odkrywania niezwykłych miejsc i fascynujących ludzkich historii, sięgają zarówno kobiety i mężczyźni, po inne moje powieści obyczajowe głównie kobiety. Piszę również książki dla dzieci – powieści, bajki, wiersze. A od dłuższego czasu chodzi za mną powieść dla młodzieży, lecz jeszcze nie jestem gotowa, żeby się z nią zmierzyć. No cóż, niełatwo znaleźć wspólny język z tak wymagającymi odbiorcami jak nastolatki. Ale mam nastoletnią córkę, więc może warto zabrać się za książkę, póki mogę skorzystać z pomocy konsultantki.

Co Pani najbardziej lubi w prowadzeniu warsztatów twórczego pisania? Dla kogo Pani je prowadzi i jak one wyglądają?

Prowadzę warsztaty twórczego pisania dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Czasami jest to jednorazowe spotkanie, czasami cykl zajęć albo weekendowe warsztaty w Domu pod Wędrownym Aniołem w Szklarskiej Porębie. Jeśli są to spotkania jednorazowe, ich celem jest głównie przełamywanie blokad emocjonalnych związanych z pisaniem, wyzwalanie kreatywności, rozwijanie wyobraźni, doświadczanie pozytywnych uczuć związanych z samym procesem tworzenia i jego efektami. Bawimy się słowem, skojarzeniami, szukamy różnych inspiracji, piszemy, czytamy swoje teksty i przede wszystkim nie oceniamy, żeby nie blokować przepływu twórczej energii.

Zajęcia cykliczne lub weekendowe również zaczynają się od takich ćwiczeń otwierających, a w następnym etapie w zależności od celu zajmujemy się różnymi zagadnieniami. Pracowałam na przykład z grupą młodzieży gimnazjalnej, która napisała bajki i prezentowała je dzieciom w przedszkolu i domu dziecka, z licealistami z klasy psychologicznej, którzy uczyli się tworzyć bajki terapeutyczne, ze studentami z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którzy cykl rocznych zajęć kończyli minispektaklem złożonym z własnych tekstów.

Warsztaty wyzwalają  mnóstwo twórczej energii, uczestnicy inspirują się nawzajem, nierzadko są zadziwieni efektami swojej pracy, świetnie się bawią, więc prowadzenie takich zajęć to sama przyjemność.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Redakcja i korekta: Anna Kurek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *