Kategorie
Literatura faktu Recenzje

„Pięć Stawów. Dom bez adresu” – B. Sabała-Zielińska

Na wysokości 1670 metrów nad poziomem morza znajduje się pewien dom bez adresu. Tu króluje przyroda, a człowiek uczy się wobec niej pokory i nabiera dystansu do życia na dole. To miejsce, w którym przecinają się drogi wielu ludzi z różnych miejsc Polski i świata, profesjonalnych wspinaczy i zwykłych turystów.

Piękno i majestat Tatr

W szkole podstawowej moją wychowawczynią była pani od muzyki, która uwielbiała góry. Celem naszej pierwszej wycieczki były właśnie Tatry, a nauczycielka nie bała się nas zabierać na wymagające szlaki, za co ogromnie ją podziwiam. Miałam dziesięć lat, gdy zakochałam się w górach, a ta miłość trwa do dzisiaj. Często wybieram dalej położone pasma górskie, ale uwielbiam wracać do Tatr, które przyciągają mnie jak magnes i zachwycają każdą porą roku. Ostatnio jestem urzeczona ich zimowym obliczem, bielą mieniącą się w słońcu, mrozem szczypiącym po twarzy, ciszą na pustych szlakach. Puch, połyskująca szklistość, lód chrupiący pod rakami, to jest coś, czego nie da się opisać słowami. Zimą herbata w górskim schronisku smakuje jak nektar bogów, a kęs ciepłego posiłku cudownie roztapia się w ustach. Smakuje wszystko, nawet to, czego nie lubię, będąc na dole 😉

Maria Krzeptowska, twórczyni schroniska w Pięciu Stawach Polskich, nie pamiętała tak dokładnie jak ja swojego pierwszego zetknięcia z górami, bo były obecne w jej życiu od zawsze. Pani Maria była niezwykle interesującą postacią Tatr, a jej silny charakter i bogata osobowość sprawiły, że „dom bez adresu” stał się miejscem o unikalnej atmosferze. Na łamach książki Beaty Sabały-Zielińskiej będziecie mieli okazję poznać nie tylko panią Marię, ale i jej następców kontynuujących rozpoczęte dzieło.

„Gdy mówimy Pięć Stawów, mówimy – «Krzeptowscy»

Ta książka jest opowieścią o rodzinie kochającej góry i przekazującej miłość do Tatr kolejnym pokoleniom w genach: „Maria Krzeptowska wychowała się w kulcie służenia turystom i od momentu, gdy z mężem Andrzejem przejęli schronisko w Pięciu Stawach, stworzyli ród, który w dziedzinie turystyki nie ma sobie równych” (s. 51). Nazwisko Krzeptowskich jest marką, rodzina nie ograniczyła się tylko do Pięciu Stawów, działała też na Włosienicy, Ornaku i w Dolinie Chochołowskiej. Wielu turystów podkreśla niesamowitą atmosferę w schroniskach Krzeptowskich. Co tu dużo mówić, znają się na swojej robocie, ciągle rozwijają, uczą, są otwarci i pomocni, a każdego strudzonego turystę uraczą pyszną, legendarną szarlotką.

Pięć Stawów. Dom bez adresu to ciepła opowieść o rodzinie, szalonych zabawach czasu dzieciństwa różnych pokoleń wychowanych w Pięciu Stawach. Dzieci wychowywane na łonie natury mają możliwość jej obserwowania, zachwycania się zmiennością pogody i pór roku. Doświadczają czegoś, co jest niedostępne dla tych dorastających w miastach. Kreatywność dzieci nie zna granic – jeśli mają ochotę na lody, potrafią wylać sok malinowy na zamarznięty staw i zlizywać go, delektując się wyjątkowym smakiem. Budują tratwy, straszą turystów, udając ryk niedźwiedzia, jeżdżą na nartach, chodzą po górach, puszczają kaczki w stawach lub statki. Kamień, patyk, szyszka… naturalne elementy w rękach dzieci stają się wszystkim, co podpowiada im wyobraźnia i wcale nie potrzebują plastikowych zabawek, by świetnie się bawić 🙂 Dzieci w Pięciu Stawach mają też niepowtarzalną możliwość uczenia się odpowiedzialności i pomagania rodzicom, a przecież nie ma nic fajniejszego niż poczucie, że mogą stać się elementem świata dorosłych.

Niesamowite historie

Zapewniam Was, że przy lekturze będziecie śmiać się do łez. Ta książka obfituje w wiele zabawnych historii, na przykład tą, gdy niedźwiedź zainteresował się nowiutką, piękną zastavą 1100 zaparkowaną pod schroniskiem i postanowił przyjrzeć jej się z bliska, otworzyć drzwi, zanurzyć zęby w podsufitce i fotelu oraz urwać to i owo. Co prawda, nie udało mu się jej odpalić, ale zaznaczyć swoją obecność jak najbardziej. Wyobrażacie sobie minę przedstawiciela PZU, który przyjmuje zgłoszenie o nowiutkim, kompletnie zdewastowanym przez niedźwiedzia samochodzie? Bezcenne 🙂

Nie zabraknie jednak też smutnych historii. W okolicach Pięciu Stawów co roku rozgrywają się tragiczne wydarzenia, których główną bohaterką jest Zamarła Turnia, „tatrzańska femme fatale” (s. 216), wznosząca się na wysokości 2079 metrów nad poziomem morza. Potrafi drastycznie rozprawić się nawet z profesjonalnie przygotowanymi wspinaczami, jest bezwzględna wobec każdego, kto ją lekceważy.

To będzie też okazja do zanurkowania w historię. Podczas II wojny światowej przez Dolinę Pięciu Stawów prowadził szlak kurierski, z którego korzystał między innymi Jan Karski. To jest dobrze znane nazwisko, ale czy słyszeliście o Józefie Krzeptowskim, który jest określany najsłynniejszym tatrzańskim kurierem? Jeśli nie, to zdecydowanie zachęcam Was do lektury recenzowanej książki, która może stać się punktem wyjścia do poznania ciekawego życiorysu.

Z upływem lat

Rozmówcy Beaty Sabały-Zielińskiej szczerze opowiadają o codzienności schroniska, o przyziemnych problemach takich, jak zaopatrzenie, przygotowywanie się na wzmożony letni ruch turystyczny, o radzeniu sobie z produkowanymi śmieciami i nieproszonymi gośćmi, czyli niedźwiedziami i lisami. To niesamowita opowieść o zmianach, o coraz większym ruchu turystycznym i coraz częstszych przypadkowych turystach, którzy, będąc w Pięciu Stawach, opowiadają swoim dzieciom, że są nad Morskim Okiem 😉 Będzie więc dużo o ignorancji, braku szacunku do miejsca, w którym się przebywa, kompletnym uzależnieniu od sprzętu i utracie zdolności obserwacji, opierania się na intuicji, bycia w harmonii z przyrodą.

Dziś wielu ludzi uważa, że jak ma profesjonalny sprzęt, to może wszystko. Zdarzają się turyści, którzy mają ze sobą raki, ale nie wiedzą jak je założyć, mają super nawigacje, czołówki i firmowe kurtki, ale brakuje im zdrowego rozsądku i idą, gdy powinni zawracać. Są też tacy, którzy w trampkach lub klapkach wybierają się na górskie szlaki. Będzie dużo o pośpiechu, zaliczaniu szczytów, miejsc, szybkich selfie i byciu na instagramach, facebookach, zamiast tu i teraz, bez telefonu czy kamery w ręku. Dziś coraz trudniej nam zatrzymać się, zapatrzeć, zasłuchać, włączyć wszystkie zmysły, by móc w pełni doświadczyć niepowtarzalnej chwili.

Słów kilka na koniec

Osobiście zabrakło mi w tej książce tylko jednej rzeczy, mianowicie bibliografii na końcu. Autorka korzystała między innymi z pamiętników Marii Krzeptowskiej (tych publikowanych na łamach „Turysty”, ale i prywatnych archiwów rodzinnych) oraz innych pozycji pojawiających się w przypisach na dole poszczególnych stron, ale ja lubię widzieć całą podstawę źródłową w jednym miejscu. Książka jest wzbogacona cudownymi fotografiami, które jeszcze bardziej podkręcają apetyt na kolejną wyprawę w Tatry, no i pyszną szarlotkę w Pięciu Stawach 🙂

Pięć Stawów. Dom bez adresu dotyka wielu spraw, o których, będąc w górach, często nie się nie myśli. Jest więc szansa, że po przeczytaniu książki staniecie się bardziej świadomymi turystami, którzy trzy razy przemyślą swoje zachowanie w górach. Jeśli kochacie góry, lubicie krótsze i dłuższe trekkingi po dolinach, magistralach, szczytach i przełęczach, to ta lektura na pewno Was zaciekawi. Będziecie mieli okazję poznać wiele interesujących szczegółów, uraczyć się zabawnymi historiami, nabrać pokory do gór, ale i chęci do ich dalszej eksploracji. Tak wiem, środek pandemii nie sprzyja planowaniu wyjazdów, więc tym bardziej warto sięgnąć po książkę, która zabierze Was tam, gdzie czujecie się jak u siebie, gdzie czas płynie inaczej, a każdy widok cieszy oczy i koi duszę 🙂

Redakcja: Anna Kurek
Korekta: Sylwia Kłoda
  • TYTUŁ - Pięć Stawów. Dom bez adresu
  • AUTOR - Beata Sabała-Zielińska
  • WYDAWCA - Prószyński i S-ka
  • ROK WYDANIA - 2020
  • LICZBA STRON - 352

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *