Ma na imię Janina. Trafia do KL Auschwitz 12 czerwca 1942 roku. Po niecałych dwóch tygodniach spędzonych w piekle na ziemi ucieka. Wiosną 1943 roku jej oczom ponownie ukazuje się KL Auschwitz-Birkenau. To ona inspiruje autorkę do stworzenia powieści, której bohaterem zbiorowym są więźniarki.
Granica między prawdą a fikcją
Akcja powieści toczy się głównie w obozie KL Auschwitz-Birkenau. Przedstawiona historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, ale nie jest to literatura faktu. Autorka, co prawda, opisując warunki obozowe, bazuje na źródłach historycznych, wprowadza do utworu prawdziwe postacie (przybliżając ich sylwetki za pomocą krótkich przypisów), ale większość jej utworu to fikcja. Jeśli więc należycie do grupy czytelników, którzy preferują źródła historyczne, wspomnienia, dzienniki, to ta książka może być dla Was pewnym wyzwaniem. Nie ukrywam, że dla mnie też jest. Sięgnęłam po nią z dużym zaciekawieniem, otwartością i pozytywnymi doświadczeniami po lekturze Dni długich jak lata Bogdana Bartnikowskiego. Między tymi dwoma pozycjami jest jednak dość znacząca różnica. Autor tej drugiej osobiście doświadczył wojny, więc jego bohaterowie z dużym prawdopodobieństwem noszą cechy znanych mu kolegów czy koleżanek. Natomiast Marta Byczkowska-Nowak urodziła się w latach 80., więc nie miała osobistej styczności z opisywanymi przez nią wydarzeniami.
Dla kogo jest więc ta książka? Kto jest jej grupą docelową? Przyznam się, że to pytanie towarzyszyło mi do końca lektury i po jej zamknięciu nie znajduję jasnej, klarownej odpowiedzi. To może być ciekawa pozycja dla kogoś, kto zupełnie nie siedzi w tematyce obozowej. Jeśli będzie czytać przypisy, może z niej dowiedzieć się wielu faktów i poznać z grubsza realia życia obozowego. To może być punkt wyjścia do sięgnięcia po źródło historyczne, ale niekoniecznie. Wszystko zależy przecież od indywidualnego przypadku. Jeśli ktoś zatrzyma się więc na samej powieści, to czy jego wiedza będzie większa? Tak. Jednak obawiam się, że będzie mu trudno rozdzielić fikcję od faktów i że może to mu się zlać w jedną całość.
Czy ta książka jest godna polecenia osobom, które tematyką obozową interesują się od wielu lat? Znają przecież większość (jak nie wszystkie) postacie historyczne wplecione w fabułę i doskonale wyczuwają granicę między faktami a fikcją. To prawda, ale czy znają historię Janiny Nowak? Ja osobiście przed lekturą tej książki nie wiedziałam, kim jest pierwsza dziewczyna, która uciekła z Auschwitz. Jestem więc wdzięczna autorce za wyrwanie tego konkretnego nazwiska z piekła na ziemi.
One w KL Auschwitz-Birkenau
Stanowią zbiorowość, choć złożoną z indywidualnych istnień:
Oprócz ubrań i wstydu zgubiły swoje imiona, które rozpłynęły się w zawiesistej cieczy obozowego czyśćca. Utonęły z tysiącem innych imion, które były ważne w świecie po drugiej stronie drutów. Które ktoś wykrzykiwał, wołając na obiad. Które ktoś wypowiadał uroczyście, wręczając szkolną cenzurkę. Które ktoś szeptał do ucha z czułością (s. 43).
Od momentu przekroczenia bram obozu nie są same: „w Auschwitz samotność nie grozi […] nawet w kiblu” (s. 55). Łączy je wspólny cel: przetrwać, spróbować przeżyć kolejny dzień. Początkowo szok paraliżuje, mimowolne obserwowanie śmierci boli i przeszywa na wylot. Jeszcze pamiętają, jak wygląda pogrzeb, jak powinno pożegnać się człowieka opuszczającego ten świat. Powoli uświadamiają sobie, że tamtego świata już nie ma, ponieważ są tu, w KL Auschwitz-Birkenau, i jeśli chcą przeżyć, muszą wykształcić w sobie nowe umiejętności. To kwestia życia i śmierci. Przyzwyczajają się do nowej, przerażająco nieludzkiej codzienności, w której są tylko numerem.
Ta książka to w dużej mierze opowieść o kobietach, ich codzienności, między innymi o rozpaczliwych próbach bycia matkami dla nowo narodzonych dzieci w tym przerażającym miejscu. Ciąża, której w normalnych warunkach najczęściej towarzyszy radość, tu, w tym właśnie miejscu, jest od początku „problemem”. Aby ją donosić, trzeba dość długo ukrywać, nie wiedząc do końca, czy ten plan uda się zrealizować. A potem przychodzi czas porodu, który zazwyczaj stanowi duże wyzwanie, ale w obozie staje się ekstremalnym doświadczeniem. Kobiety ciągle czują strach o życie, które z takim wysiłkiem noszą pod piersią. Jaki los spotka młodego człowieka tuż po porodzie? Czym wykarmić dziecko? W co je ubrać? Jak zadbać o nie pośrodku piekła? Tu autorka przywołuje kolejną prawdziwą postać, Stanisławę Leszczyńską, położną, która w tych nieludzkich warunkach przyjęła około trzy tysiące porodów. Z tej powieści fikcyjnej wyłania się więc ona, zwykła, a przecież niezwykła kobieta, dla której największą nagrodą był szczęśliwie zakończony poród. Autorka odsłania przed czytelnikiem obraz dużej solidarności więźniarek. Czy tak było naprawdę? W miejscu, gdzie każdy walczył o przetrwanie i budziły się pierwotne instynkty?
Anioł oprowadza po piekle
Którędy na wolność? Historia pierwszej dziewczyny, która uciekła z Auschwitz jest debiutancką powieścią autorki. Mnie zatrzymuje w niej język. Marta Byczkowska-Nowak potrafi łączyć ze sobą słowa i tworzyć z nich zdania, które przykuwają uwagę, układają się w melodię i z każdą stroną trudniej się od niej oderwać. Mimo moich początkowych wahań, pewnej trudności w odnalezieniu się w tego typu książce, po kilkudziesięciu stronach byłam coraz bardziej urzeczona warstwą językową, trochę zapominając o wcześniejszych rozterkach. To ona jest w mojej ocenie ogromnym plusem tej pozycji. Do naszych rąk trafia utwór napisany pięknym, momentami ocierającym się o poetyckość językiem. To dziwnie kontrastuje z przeraźliwością opisywanego miejsca. Tak jakby anioł oprowadzał nas po piekle. Czy więźniarki śniły? Czy w takim miejscu można było mieć dobre sny?
Obudzić się z dobrego snu w Auschwitz, to jak umrzeć. Tysiące kobiet umiera tak każdego dnia, gdy tępy dźwięk gongu rozrywa serce na pół. Pozbawia tych trzech sekund błogiej nieświadomości, jaka czasem towarzyszy człowiekowi tuż po przebudzeniu. Otwarte nagle oczy widzą słabo oświetlone wnętrze baraku, którego całą nędzę demaskuje blady świt zaglądający przez wąskie świetliki pod dachem […]. Opuszczając, na odgłos gwizdka, krainę szczęśliwości, w której bosymi stopami goniło się z mamą po łące, znowu staje się tylko numerem. Niczym więcej (s. 189).
Czy warto przeczytać?
Tak jak pisałam na początku, ja nie do końca czuję tego typu książki. Fikcja połączona z rzeczywistością wzbudza we mnie mieszane uczucia, ale też doceniam tę konkretną pozycję i absolutnie nie żałuję czasu poświęconego na jej lekturę. Dla mnie otwiera ona kolejne drzwi historii, zapraszając do głębszej eksploracji życiorysu Janiny Nowak. To kolejne nazwisko wyrwane ze zbiorowości, a dzięki pracy brazylijskiej artystki, Mariny Maral, możemy dziś zobaczyć również jej twarz. Fotografia Janiny została pokolorowana w ramach projektu „Twarze Auschwitz”. Mam też dużą chęć zgłębić biografię Stanisławy Leszczyńskiej. Wiem, że sięgnę na pewno po książkę autorstwa Marii Stachurskiej pod tytułem Położna. O mojej cioci Stanisławie Leszczyńskiej. Jest już na mojej wiecznie wydłużającej się liście. Dzięki powieści inspirowanej faktami odkryłam zatem dwa nazwiska. Być może czytelnicy wchodzący dopiero w tematykę obozową zainteresują się innymi postaciami i sięgną po kolejne pozycje, pogłębiając swoją wiedzę.
Na uwagę zasługuje również wydanie. Okładka od momentu, gdy zobaczyłam ją po raz pierwszy, wzbudziła moje zainteresowanie. Ma w sobie coś, co zatrzymuje, zaciekawia, zaprasza do środka. Książka jest szyta, papier wysokiej jakości – jego śnieżnobiały kolor kontrastuje z czernią oprawy.
Ze względu na moje zamiłowanie do literatury pięknej cieszę się, że miałam możliwość przeczytać powieść zbudowaną z urzekających zdań. Tu słowo ma znaczenie, jest traktowane z dużym szacunkiem i tworzy coś niezwykłego. To dobry zwiastun na przyszłość dla Marty Byczkowskiej-Nowak i dobra wiadomość dla czytelników ceniących literaturę piękną. Ja na pewno sięgnę po kolejną książkę autorki, mając nadzieję, że tym razem będzie to w pełni fikcyjne dzieło. Uważam bowiem, że pisarka potrafi budować świat wewnętrzny bohatera, posługuje się językiem, który zatrzymuje i jest gotowa na stworzenie własnej historii. Czekam zatem spokojnie na jej kolejną książkę 🙂
Redakcja: Sylwia Kłoda Korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Którędy na wolność? Historia pierwszej dziewczyny, która uciekła z Auschwitz
- WYDAWCA - Prószyński i S-ka
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 328