Barwna, intrygująca, pełna pasji opowieść o człowieku, który traci serce dla japońskich wiśni. To miłość, przed którą Collingwood Ingram nawet nie próbuje się bronić. Dzięki determinacji i ogromnemu zaangażowaniu dokonuje niezwykłych rzeczy, przywracając Japonii jej największy skarb, gdy ta zapomina o potędze różnorodności sakury i stawia tylko na jedną jej odmianę.
Piękno i majestat przyrody
Collingwood Ingram, urodzony w 1880 roku syn brytyjskiego polityka sir Williama Ingrama i Mary Elizy Collingwood, kocha otaczającą go przyrodę od najmłodszych lat. Fascynuje go jej różnorodność, którą poznaje, wędrując po okolicy i obserwując, z uwagą, ciekawością, dziecięcą zachłannością. Im więcej się dowiaduje, tym bardziej uświadamia sobie negatywny wpływ człowieka na świat przyrody. Już w latach 20. niepokoi się o naszą planetę: „Wszędzie, gdzie nowoczesny człowiek wchodzi w kontakt z Przyrodą, pozostawia swój szpecący ślad. Gdy śladów przybywa, zanika fundamentalne piękno świata […]. Kiedy Wodospady Wiktorii zostaną ujarzmione, a Spitzbergen zamieniony w rojne zagłębie węglowe, przyjdzie czas, by pomyśleć o innej planecie” (s. 277). Co należy więc robić? Użalać się? Wyrażać niepokój, rozkładając bezradnie ręce? Nie, trzeba działać na rzecz piękna i zachowania różnorodności. W swoim ogrodzie stopniowo gromadzi imponującą kolekcję odmian japońskich wiśni. Na tym etapie nie ma jeszcze pojęcia, że właśnie ta decyzja będzie kluczowa dla zachowania bogactwa gatunkowego tych drzew.
W 1926 roku Collingwood Ingram ponownie odwiedza Japonię i ze smutkiem odkrywa, że urzekające pięknem i kształtem kwiatów odmiany nie występują już w naturalnym środowisku. Krajobraz znacznie się zmienił, ponieważ wycięto wiele pięknych drzew na rzecz modernizacji kraju. Jest tym zszokowany, ale na szczęście w Wielkiej Brytanii te drzewa wciąż rosną. Postanawia je więc przywrócić Japonii: „jeśli uda mi się je odtworzyć, będzie to dla mnie moment triumfu i poczuję wtedy, że choć trochę odpłaciłem się za ogrom piękna, jakie mój ogród zaczerpnął z waszego uroczego kraju” (s. 124). Jak się pewnie domyślacie, zapalonemu przyrodnikowi udaje się spełnić to marzenie i odmiana ‘Taihaku’ wraca do domu. To przedsięwzięcie jest dużym wyzwaniem, a jego najbardziej wymagającym elementem okazuje się transport. Jak bezpiecznie przewieźć delikatną, kruchą sadzonkę? Będzie wiele nieudanych prób, ale w końcu się uda. Nieugięty Anglik podejmuje próby tworzenia nowych krzyżówek – w ten sposób powstaje między innymi ‘Kursar’. Łącznie udaje mu się wyhodować około sto dwadzieścia gatunków wiśni, co czyni kolekcję największą poza Japonią. Jego imponujące dokonania pozwoliły pewnemu zakochanemu w japońskich wiśniach Anglikowi zostać światowej klasy ekspertem w tej dziedzinie i odzyskać Japonii utracony skarb.
Wielka historia w tle
Naoko Abe, japońska dziennikarka, snuje opowieść nie tylko o pracy Collingwooda Ingrama, ale też o XX wieku, koncentrując się na Japonii i Wielkiej Brytanii. Tytułowy bohater w chwili śmierci ma sto jeden lat, przeżył obie wojny światowe. Ta książka nie ogranicza się jednak wyłącznie do życia (choć w tym przypadku chce się powiedzieć „aż”, biorąc pod uwagę, jak pięknego wieku dożył Ingram) jej głównego bohatera. Autorka zapuszcza się znacznie dalej, odkrywając ciekawą historię Japonii. Będziecie mieli okazję poznać bogatą symbolikę kryjącą się za japońskimi wiśniami oraz prześledzić ich długą historię. One „zawsze wzbudzały sprzeczne ze sobą skojarzenia” (s. 181), więc oprócz oszałamiającego piękna przywodziły na myśl również śmierć.
Tu pojawia się wątek, który zaciekawił mnie ze względu na zainteresowania historią II wojny światowej. Autorka opisuje losy kamikaze, którzy z dumą ginęli dla ojczyzny w samobójczych lotach. Na ich samolotach znajdował się wizerunek kwitnącej wiśni, a zrzucane przez nich bomby czasami określano „wiśniowymi”. Piloci wierzyli, że odchodzą jako kwiaty wiśni, kończą swój żywot boską śmiercią zarezerwowaną tylko dla wybrańców.
Co mnie urzekło?
Styl biografii, pracowitość jej autorki, wielka historia w tle. Książka ukazała się w Japonii w 2016 roku i została nagrodzona przez Japoński Klub Eseistów. Egzemplarz, który trzymam w ręku, znacznie się jednak różni od tego wydanego kilka lat temu. Abe wiedziała, że wydanie międzynarodowe musi objaśniać to, co dla Japończyków jest oczywistością, ale nie poprzestała na tym. Wzbogaciła książkę wywiadami, pogłębiła temat i stworzyła opowieść, którą się pochłania. Nie trzeba być znawcą roślin (moja wiedza w tej kwestii jest naprawdę niewielka), aby zatracić się w kolejnych stronach. Podstawa źródłowa również robi imponujące wrażenie. Autorka rozmawiała z wieloma krewnymi Ingrama, specjalistami od japońskich wiśni, między innymi Chrisem Sandersem i Chrisem Lane’em. Na końcu znajduje się wiele ciekawostek, na przykład wykaz miejsc, w których można podziwiać kwitnące wiśnie i mam tu dla Was dobrą wiadomość. Nie trzeba lecieć w tym celu do Japonii, autorka podaje wiele punktów na mapie Europy czy Ameryki Północnej i Południowej. Ta książka to też okazja na poznanie innej kultury, znajdziecie tu bowiem wiele zaskakujących faktów na temat Japonii. Czuć, że jest to książka napisana z wielką pasją i podziwem dla tytułowego bohatera.
Czy są jakieś wady? Bo o to też trzeba zapytać. Znajduję dwie. Wszystkie fotografie w książce są czarno-białe i trochę mnie to rozczarowało. Ta pozycja opowiada przecież o bogactwie japońskich wiśni, ich kolorystyce, drobnych różnicach między poszczególnymi odmianami i naprawdę trudno je dostrzec na czarno-białych zdjęciach 😉 Oczywiście z pomocą przychodzi Internet, ale gdy książka traktuje o bogactwie świata przyrody, to aż się prosi o barwy, odcienie, subtelności… Drugą jest umieszczenie przypisów na końcu książki i, co ciekawe, nie znajdziecie numeracji na poszczególnych stronach, więc możecie je odkryć dopiero po dotarciu na końcowe strony 😉 Te wady nie przysłaniają jednak bogactwa zalet, a tych jest tu naprawdę wiele. Nie spodziewałam się, że zasiadając do lektury, pochłonę tę książkę w trzy dni. Co więcej, nie omijałam długich fragmentów traktujących o odmianach japońskich wiśni. Mimo że nie jestem znawcą tematu (żeby nie powiedzieć, że kompletną ignorantką w tej dziedzinie 😉 ), to nie tylko się nie nudziłam, ale nawet znajdowałam przyjemność w czytaniu o liściach, kwiatach czy ziemi. To buduje przecież wrażliwość, otwartość na bogactwo świata roślin i pozwala widzieć na co dzień to, co dla nas niewidoczne. Rozwijanie uważności na piękno jest na pewno ogromnym atutem tej książki.
Komu polecam? Czytelnikom zakochanym w świecie przyrody i tym, którzy dopiero odkrywają jego piękno. Osobom, które są zainteresowane kulturą Japonii i wszystkim tym, którzy czasami podejmują się różnych czytelniczych wyzwań, wychodząc poza swoje dobrze znane schematy. Dla mnie każda taka podróż jest ciekawym doświadczeniem, choć zawsze obarczona pewnym ryzykiem. W tym konkretnym przypadku czuję ogromną satysfakcję po dotarciu na ostatnią stronę. Jeszcze kilka dni temu nie wiedziałam, kim był Collingwood Ingram, a dziś cieszę się, że miałam możliwość poznać tę niezwykłą postać. Dla mnie największym przesłaniem płynącym z lektury jest to, że jednostka, której zależy, może ocalić kawałek świata przyrody. To niezwykle budująca wiadomość i zachęta do większej aktywności na rzecz świata tu i teraz 🙂 Mimo że jestem tylko pyłkiem we wszechświecie, moje działania mają znaczenie 🙂
P.S. Jeśli jesteście wrażliwi na świat przyrody i macie ochotę poznać kolejnego zapaleńca, który działa na rzecz zachowania różnorodności przyrody, to gorąco polecam Wam książkę Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach.
Redakcja: Anna Kurek Korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Anglik, który ocalił japońskie wiśnie
- TYTUŁ ORYGINALNY - 'Cherry' Ingram: The Englishman Who Saved Japan's Blossoms
- TŁUMACZ - Joanna Gilewicz
- WYDAWCA - Bo.wiem
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 336