Gdy leży się chorym i ma się problemy ze zrozumieniem logistyki Wehrmachtu na froncie wschodnim, a nudzi się człowiek jak mops, sięga się też po pozycje lżejsze. A jak nikt nie widzi, to można sobie zrobić guilty pleasure, jeśli wiecie, co mam na myśli. Dla mnie taką grzeszną przyjemnością są romanse z odcieniem erotyki.
Przypadki chodzą po ludziach
Jemu ktoś ukradł patent na przełomowy wynalazek, którym mógł zmienić oblicze ekologicznej energetyki i ocalić rodzinną firmę, ona straciła narzeczonego niedługo przed zaplanowanym ślubem i weselem, które kosztowały jej rodzinę fortunę. Oboje spotykają się w samolocie lecącym do Kansas City (ciekawostka – to największe miasto stanu Missouri), gdzie nawiązuje się między nimi dziwna i niejednoznaczna relacja. To oczywiście sam początek perypetii, które wciągają, wciągają i wciągają, tym bardziej, że akcja ponad czterystustronicowej książki obejmuje zaledwie kilka dni.
Czytaliśmy to wspólnie, to znaczy Klaudia czytała na głos, a ja słuchałem, jak to mamy w zwyczaju (czytamy tak na przykład Grę o tron, a także książki Louise May Alcott). To przyjemny zwyczaj, który pozwala na współdzielenie wrażeń na bieżąco i podsumowywanie ich po lekturze. Muszę też przyznać, że chyba będzie to początek przygody z cyklem „#czterywesela” Denise Grover Swank, bardzo płodnej amerykańskiej pisarki z… Kansas City. Pszypadeg?
Para w opałach
Josh i Megan (na klawiaturę ciśnie się „h”, ale na szczęście to nie ta osoba) to para, która ma się ku sobie od samego początku. Nie zdradzam tu żadnej tajemnicy, już pierwsze strony powieści świadczą o tym aż nadto dobrze. Układ, w którym Josh będzie udawał narzeczonego Megan, by odbył się lipny ślub, a matka dziewczyny nie wpadła w szał i nie padła na zawał, będzie miał też drugie dno, które podkopie zaufanie, jakim zaczną darzyć się młodzi. W sprawę oczywiście włączą się postronni – rodzina Megan z apodyktyczną matką na czele i jej wrogo nastawionym bratem z US Marine Corps, jej przyjaciółki i niesympatyczny brat Josha. Przyznaję, że nie spodziewałem się, że ten galimatias postaci, charakterów, motywacji i zaszłości będzie na tyle wciągający, że utrzyma mnie przy życiu przez krytyczne dni choroby.
Charaktery postaci są ciekawie skonstruowane i opisane. Każdy z głównych rozgrywających w tym meczu ma swoje wady i zalety, każdy widzi świat inaczej. Najlepiej w zestawieniu postaci wypadają Josh, Megan i jej matka. Główne zawirowania powoduje bowiem trudna relacja obydwu kobiet, a w którą Josh wpada po uszy skutkiem zbiegu okoliczności (i własnych ukrytych celów, o których wspomnieć szerzej nie mogę). Denise Grover Swank nie ustrzegła się przy tym jednak przed kreowaniem postaci kobiecych na niestabilne, niezdecydowane i marudne, a myślenie męskich w zauważalny sposób zawęziła do tematu długich i zgrabnych nóg Megan. Ale może miała rzeczywiście tak zjawiskowe nogi?
Guilty pleasure
Przedstawię sprawę jasno – to nie jest wybitna powieść. To nie jest Tomasz Mann, u którego filozofia przecieka przez każde zdanie. To nie jest majstersztyk twórczości, przedstawiania charakterów i zdarzeń. Ale czyta się dobrze i bawi. No i są te tego… wiecie, momenty! Jest ich kilka i są naprawdę fajnie napisane, bez przesadnej wulgarności czy biologicznego mimetyzmu. Są umieszczone w sposób logicznie wynikający z akcji, nie wepchnięte gdzieś na siłę, byle przyciągnąć uwagę. Ogólnie poziom erotyki w Przypadkowym narzeczonym jest przyjemny i daleko bardziej poruszający od nachalnej pornografii w pewnej powieści pewnej polskiej podobno pisarki.
Pośród książek, które zwykle czytam, i z moim upartym charakterem tego typu lektura, przy której Klaudia płakała, dla mnie jest grzeszną przyjemnością, odstępstwem od normy w postaci karabinów, czołgów i rozważań historycznych. Powieść Denise Grover Swank dała mi wiele, więcej niż chciałbym przyznać, radości i emocji, a także pewnej satysfakcji z obowiązkowego happy endu. Choć ani razu nie pociągnąłem nosem z powodu perypetii bohaterów, a parę razy zirytowało mnie niezdecydowanie Megan czy „jeden krok naprzód i dwa do tyłu” Josha, to jednak plusów dodatnich jest więcej niż ujemnych. I mimo że trochę mi wstyd, to czekam na kolejną część cyklu.
Redakcja: Anna Kurek Korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Przypadkowy narzeczony
- TYTUŁ ORYGINALNY - The Substitute
- TŁUMACZ - Julianna Kowal
- WYDAWCA - Wydawnictwo Kobiece
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 448