Jedną z przyczyn kryzysu klimatycznego jest nieustanny wzrost gospodarczy, traktowany jako coś oczywistego i niezbędnego dla istnienia ludzkości. Jak miałby w takim razie wyglądać świat postwzrostu? Jak miałaby działać gospodarka i społeczeństwa, które odejdą od imperatywu ciągłego rozwoju? Odpowiedzi na to pytanie próbuje udzielić Jason Hickel i choć nie są one kompletne, to rysują jednak możliwość innej drogi.
Postwzrost
Hickel nie udowadnia nam po raz kolejny, że katastrofa klimatyczna jest faktem, to już wiemy. Koncentruje się na podstawowym pytaniu, które wynika z konsekwencji przyjęcia tej wiedzy – co dalej? Nie bawi się przy tym w kreślenie apokaliptycznych scenariuszy upadku, interesuje go nadzieja i rzeczowa rozmowa na temat, jak mamy urządzić świat, by realnie z tym walczył, teraz i w kolejnych dziesięcioleciach. Zaczyna prosto.
Na ograniczonej pod względem powierzchni i zasobów planecie nie da się ciągle „rosnąć” – mieć coraz więcej produktów, usług, budynków samochodów etc. To w zasadzie truizm, choć bardzo trudno przebija się do świadomości społecznej. To też jest zrozumiałe: nie żyjemy w przyszłości i trudno wyobrazić sobie odległe nam czasy. Widzimy tu i teraz. Niechętnie odrzucamy też własne korzyści, choćby doraźne, na rzecz zysków w przyszłości, których raczej sami nie będziemy beneficjentami, ale nasze dzieci, a może raczej wnuki.
Wykładniczy wzrost gospodarczy
Hickel obrazowo pokazuje pułapki wzrostu wykładniczego (z pozoru skromne 4% wzrostu rocznie w skali stulecia daje gigantyczny rozwój) i pokazuje przy tym, że ma on przecież bardzo namacalny wymiar. To konkretne ilości stali, metali kolorowych, żywności, wyrobów i energii, której potrzebujemy wciąż więcej i więcej. Obrazuje to świetnymi przykładami, jak w przypadku energii z odnawialnych źródeł energii. Przy obecnym tempie wzrostu gospodarczego znaczna część nowych mocy uzyskiwanych z OZE zużywana jest na zasilenie samego wzrostu, a nie zastępowanie istniejących elektrowni węglowych. Emisje nie mogą być więc zmniejszane i zostają z nami, a to tylko jeden z powodów, dla których tak trudno z tym walczyć.
Inną przyczyną jest ciągły problem niestabilności tych źródeł, a zwłaszcza trudności z magazynowaniem tak otrzymanej energii, ale Hickel, koncentrując się na nadziei, omija nieco ten problem. Oczywiście to tylko problem do rozwiązania, a nie argument za utrzymaniem paliw kopalnych, lecz warto poświęcić tym kwestiom nieco uwagi – tu mamy przecież przykład naszych sąsiadów z Danii, którzy planują budowę wyspy energetycznej na Bałtyku, gdzie z wiatru będzie pozyskiwana olbrzymia ilość energii, a jej integralnym elementem będą magazyny energii. Hickel ma tu jednak inny cel – pokazuje, że dopiero odejście od wzrostu w tej skali rozwiąże dużą część tych problemów.
Gospodarka, głupcze
Dalej autor przechodzi do omawiania kolejnych elementów myślenia o całej gospodarce, a nie tylko o poszczególnych jej elementach. Pokazuje tam wiele rozwiązań, które mogą działać, ale i sugeruje, jak zmieniać sposób myślenia o całej organizacji życia społecznego. Wskazuje, że ludzie, którzy mniej pracują i mają mniej czasu, potrzebują mniej usług, które pozwalają utrzymać ich w zdrowiu psychicznym i fizycznym. Ciekawym przykładem takiej propozycji są urlopy realizowane w trybie slow: gdy ma się miesiąc wolnego, można do miejsca docelowego jechać pociągiem nawet przez kilka dni, zamiast lecieć nieekologicznie samolotem, byle nie marnować zbyt wiele czasu na drogę.
Oczywiście Hickel nie buduje przy tym kompletnej wizji nowego wspaniałego świata. Sam wielokrotnie podkreśla, że będzie to proces dochodzenia do innych rozwiązań, wymagający szeregu zmian realizowanych przede wszystkim na poziomie politycznym i gospodarczym. Po prostu nasze osobiste, jednostkowe decyzje same w sobie świata nie zmienią, gdyż wiele elementów wpływających na obecną dramatyczną sytuację klimatyczną ma przyczyny systemowe, na przykład właśnie w organizacji pracy. Siłą tej książki jest pokazanie, że możemy to zmienić, a prawa gospodarki to przecież efekt zachowań człowieka, a nie coś niezmiennego jak prawo ciążenia.
Czy to już wszystko?
Mam jednak wrażenie, że Hickel prześlizguje się po dwóch problemach, albo ich nie widząc, albo ignorując jako niepasujące do jego wizji. Pierwszy z nich to nierówności na poziomie państw. Przy takim podejściu, gdy zatrzymujemy albo znacznie ograniczamy wzrost gospodarczy w wymiarze planety, na globalnym południu wciąż pozostaną miliardy ludzi, którzy ciągle żyją poniżej swoich marzeń, a często i minimum egzystencji. Trudno będzie ich namówić, by się ich wyrzekli w imię zachowania czapy lodowej czy częstszych deszczów na pustynniejących obszarach. Alternatywą jest namówienie społeczeństw globalnej północy, by oddały część nagromadzonych bogactw i w jakieś mierze obniżyły swój standard życia, by południu było łatwiej do niego dociągnąć. I jedno, i drugie jest szalenie trudne do realizacji, o ile w ogóle możliwe.
Drugi element jest także trudny, bo wiąże się z wieloma innymi kwestiami, w tym religijnymi i podstawowymi instynktami kierującymi człowiekiem. Chodzi o ograniczenie przyrostu naturalnego, bo poza wcześniejszą alternatywą, to przewyższający go wzrost gospodarczy daje nadzieję na zwiększenie poziomu życia. Bez zatrzymania lub znacznego spowolnienia tempa przyrostu ludności zatrzymanie tempa wzrostu będzie bardzo trudne albo będzie oznaczało przynajmniej teoretyczne ubożenie jednostek. Hickel, mam wrażenie, tylko w niewielkim stopniu dotknął tego akurat aspektu. Chętnie bym go o to dopytał. Może nadzieja tkwi w innym podejściu do życia społecznego?
Chciałbym też na koniec pochwalić wydanie. Książkę czytało się świetnie głównie dzięki bardzo dobremu tłumaczeniu i wspaniałej pracy redakcyjnej. Co prawda w druku wdał się drobny błąd tłumaczenia, niestety ostatnio typowy: anglosaskie biliony zastąpiły polskie miliardy, ale wydawca zrobił rewelacyjną erratę – cierpimy za miliony.
Redakcja: Grzegorz Antoszek Korekta: Anna Kurek
- TYTUŁ - Mniej znaczy lepiej. O tym jak odejście od wzrostu gospodarczego ocali świat
- TYTUŁ ORYGINALNY - Less is More: How Degrowth Will Save the World
- TŁUMACZ - Jerzy Paweł Listwan
- WYDAWCA - Karakter
- ROK WYDANIA - 2021
- LICZBA STRON - 384