Kategorie
Recenzje Thrillery

„Billy Summers” – S. King

Stephen King nie ustaje w poszukiwaniach nowych form wyrazu. Nigdy nie pomyślałabym o tym, że napisze powieść gangsterską, ale oto jest. Billy Summers co prawda nie należy do moich ulubionych książek jego autorstwa (jak większość z ostatnich kilkunastu lat), ale sprawdził się w przerwie między cięższymi pozycjami.

Wątki kryminalne i sensacyjne przewijały się już niejednokrotnie w twórczości Kinga – w trylogii o Billu Hodgesie (Pan Mercedes, Znalezione niekradzioneKoniec warty), Outsiderze czy nieszczęsnym Colorado Kid. Tym razem jednak autor stawia na czysty realizm – żadnych potworów, mocy parapsychicznych i innych fantastycznych elementów charakteryzujących większość jego powieści. Z jednej strony mamy do czynienia z czymś zupełnie nowym, ale z drugiej łatwo dostrzec schematy i motywy obecne już wcześniej.

Ostatnie zlecenie

Ukryty za okładką „niepoważnego” komiksu, Billy Summers jest tak naprawdę bystrym obserwatorem. Czasem przy niektórych ludziach musi sprawiać wrażenie głupszego, niż jest, żeby z podmiotu wykonującego zlecenie nie stać się przedmiotem zlecenia. A jako płatny morderca ma wiele okazji na spotkanie osób, których dla swojego dobra lepiej nie spotykać.

Billy nie przyjmuje każdej roboty, ma swoje zasady. Pozbywa się tych, którzy naprawdę na to zasługują. Zgadza się więc na ostatnie, świetnie płatne zlecenie, mające zapewnić mu spokojną emeryturę. Plan jest rozłożony w czasie. Summers przybiera nową tożsamość – pisarza Dave’a Lockridge’a – i wtapia się w otoczenie, czekając na właściwy moment. Przez ten czas rzeczywiście pisze. Spisuje swoje wspomnienia z traumatycznego dzieciństwa i służby w Iraku. Nawiązuje też kontakty z nowymi sąsiadami, którzy nie przypuszczają, że pozwalają swoim dzieciom bawić się z płatnym mordercą.

Summers od samego początku widzi, że coś jest nie tak. Nie poznaje prawdziwego zleceniodawcy, a jedynie pośredników. Otrzymuje komputer, choć nie jest to jego typowe narzędzie pracy. Ustalono plan ucieczki zbiorowej, a on zawsze działał sam i nie bardzo mu się to podoba. Wciąż musi się pilnować, aby gangsterzy nie zorientowali się, że czegoś się domyśla.

Co gra, a co nie

Wbrew pozorom zlecenie Summersa kończy się w połowie książki i od tego momentu fabuła skręca w zupełnie inną stronę. Ta część jest raczej spokojna, niewiele się dzieje, ale można wyczuć pewną aurę oczekiwania. Zresztą jest to typowe dla książek Kinga – akcja rozkręca się powoli, ekspozycja bohaterów i tło obyczajowe są mocno rozbudowane. Ale tutaj dochodzi nowy element, a przynajmniej nie przypominam sobie, by kiedyś taki się pojawił – książka pisana przez Billy’ego, której fragmenty przeplatają się z główną historią. Stanowi to pewne urozmaicenie, bo niestety tym razem ta warstwa obyczajowa nie jest zbyt interesująca. Nie wiem, z czego to wynika. Może King nie czuje już lat 20. XXI wieku tak, jak czuł dekady swojego dzieciństwa i młodości. Trzeba przyznać, że bardzo się stara – bohaterowie oglądają Netflixa, jeżdżą Uberem, korzystają z mediów społecznościowych – ale mimo tych starań widać, że to już nie to.

Im bliżej punktu kulminacyjnego tej części, tym bardziej akcja się zagęszcza, ale po nim, kiedy okazuje się, że rzeczywiście wszystko poszło zupełnie inaczej, znowu spowalnia. W drugiej połowie książki pojawia się Alice, dziewczyna, którą Billy znajduje zgwałconą i porzuconą przed domem, gdzie ukrywa się po wykonaniu zlecenia. Nawiązuje się między nimi relacja, trochę przywodząca na myśl tę z Leona Zawodowca. Celem Summersa staje się odnalezienie prawdziwego zleceniodawcy, ale pomaga też Alice odzyskać, na ile to możliwe, równowagę psychiczną. W tej części również są lepsze i gorsze momenty, na szczęście Billy wciąż kontynuuje pisanie swojej książki. Zakończenie całej powieści może i jest nieco patetyczne, ale i tak nienajgorsze, biorąc pod uwagę, jak złe są niektóre zakończenia Kinga.

Podsumowanie

Billy’ego Summersa można przeczytać, nie jest to zła powieść, lecz na pewno nie należy do pierwszej dziesiątki, czy nawet dwudziestki książek Kinga. Powiedziałabym, że jest średnia, plasuje się jakoś w połowie, więc wciąż jest to dobra rozrywka. Główny bohater budzi sympatię, a chociaż uważa się za złego człowieka, jego zachowanie i czyny temu przeczą. Ci, którzy zawinili, ponoszą zasłużoną karę, ale nie wszystko dobrze się kończy. Jak zwykle pełno tu nawiązań do literatury, filmów, muzyki i polityki. Trudno mi powiedzieć, jak książka radzi sobie w porównaniu do innych historii gangsterskich, bo zwyczajnie nie znam ich za wiele. Broni się jednak sama w sobie, choć nie jest bez wad. Jeśli King napisze jeszcze coś w tym stylu, chętnie to przeczytam. Tą powieścią pokazał, że realistyczne opowieści wychodzą mu teraz lepiej niż kolejne powielanie motywów fantastycznych, jak w zbiorze opowiadań Jest krew… lub Instytucie. Z tego powodu niespecjalnie czekam na zapowiadaną Fairy Tale.

Podsumowując, Billy’ego Summersa polecam umiarkowanie. Nie warto nastawiać się na fajerwerki, ale warto dać szansę. Można też w ogóle sobie darować i wrócić do którejś z lepszych pozycji. Odradzałabym go jednak nowym czytelnikom Kinga, bo nie jest to powieść reprezentacyjna, chyba że akurat taką tematykę lubią.

Redakcja i korekta: Grzegorz Antoszek
  • TYTUŁ - Billy Summers
  • TYTUŁ ORYGINALNY - Billy Summers
  • AUTOR - Stephen King
  • TŁUMACZ - Tomasz Wilusz
  • WYDAWCA - Prószyński i S-ka
  • ROK WYDANIA - 2021
  • LICZBA STRON - 608

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *