
Ostatnimi miesiącami Wydawnictwo Czarne wypuściło w świat kilka książek o miejscach i ich mieszkańcach. Mam już za sobą lekturę wspomnień z dzieciństwa w Georgii autorstwa Crewsa i reportaż na temat Berlina Scratona, których recenzje ukażą się niebawem na łamach GoodBuka. Tym razem przeniesiemy się do jednego z bardziej rozpoznawalnych miast w Polsce, czyli do Sopotu.
Morze, molo, mewy
Co roku nad Bałtyk ciągną tysiące ludzi z całej Polski, a korki wjazdowe i wyjazdowe ciągną się po kilkanaście kilometrów. Może trochę przesadzam. Nieważne. Mija lato, turyści wracają do domów, a na miejscu zostają… Właśnie. Kto zostaje? W tłumie łatwo ich poznać: to ci, co zazwyczaj nie bywają nad morzem, niekoniecznie potrafią pływać, nie zawsze są opaleni, a zapytani o długość pór roku stwierdzą, że nad polskim morzem lato trwa trzy miesiące, a zima dziewięć. Przynajmniej tak definiowali miejscowych moi koledzy z Dziwnowa i Świnoujścia.
Ludzie
Słomczyński przybliża skomplikowaną historię miasta, która może zaskakiwać osoby, które nie miały okazji mieszkać na ziemiach poniemieckich. Historia lokalna to słowiański początek, szukanie słowiańskości i polskości przez wieki, a potem 1945 rok i Polska. Innymi słowy jest to młodzieńcze odkrywanie, że „nasi” nie są tu wcale od zawsze. Byli jacyś „inni” i też mieli swoją historię, która unosi się gdzieś w sferze domysłów, legend i niepewności, a przecież to było raptem osiemdziesiąt, a nie osiemset lat temu.
Ale to ludzie, którzy mieszkali kiedyś i zamieszkali w Sopocie po drugowojennej zawierusze oraz dorastali w tym mieście są tematem książki. To kilka pokoleń, z których każde ma swój własny Sopot, a w nim miejsca spotkań, zwyczaje, kluby, a przede wszystkim ludzi.
To człowiek definiuje swoje otoczenie
Jakże proste i oczywiste są to myśli, gdy ktoś już je wyartykułuje. To, że może być to raptem kilka lat, to wyobraźcie sobie miejsce spotkań – punkt w przestrzeni miasta – który został wyburzony, a powstały plac zabudowany. Miejsce znika. Nowe roczniki spotykają się gdzie indziej. Pamięć zanika. Oczywiste, prawda?
Ten ogromny plus książki jest też jej największą wadą. Nie jestem sopocianinem (i myślę, że większość czytelników też nie jest), a przez to miejsca, historie i najbardziej charakterystyczne osoby są mi całkowicie obce. Jedyne, co próbuję, to przełożyć myśli autora na miejsca, w których przyszło mi osobiście mieszkać, przez co dotarło do mnie coś w stylu: „już to gdzieś widziałem”.
Myśli
I powiem szczerze, że z powyższego powodu lektura nie była dla mnie ciekawa, a już w ogóle straciła na atrakcyjności w chwili, kiedy dotarła do mnie powyższa myśl. Proszę zrozumieć – przez analogię i przenoszenie słów autora na własne doświadczenie życiowe nie udało mi się znaleźć zbyt wiele nowego. Pojawiały się ciekawe tematy, które żywo mnie zainteresowały, czyli współczesne problemy Sopotu i Szczecina, jakimi są między innymi: wyludnianie się miasta, wzrost cen nieruchomości, nastawienie rynku mieszkań na wynajem krótkoterminowy, a także sami turyści oraz ich zachowanie. Te problemy dotyczą jednak nie tylko Szczecina czy opisywanego w książce Sopotu, lecz setek albo i tysięcy miejscowości w Polsce i na świecie.
Dla mieszkańców Sopotu – myślę, że to będzie bardzo interesująca książka, która wniesie dużo pozytywnego. Jeśli nie uzupełni informacji, to zapewne odkurzy wspomnienia i opowieści. W przypadku turystów, którzy odwiedzają Sopot (i jakiekolwiek inne cele wakacyjnych peregrynacji), może być to przyczynkiem do spojrzenia na miejsca i turystykę z trochę innego punktu widzenia.
Redakcja: Grzegorz Antoszek Korekta: Sylwia Kłoda
- TYTUŁ - Sopoty
- WYDAWCA - Wydawnictwo Czarne
- ROK WYDANIA - 2023
- LICZBA STRON - 384