Początek 1915 roku to stagnacja na wszystkich frontach Wielkiej Wojny. Głęboko okopane armie wyniszczały się wzajemnie, nie uzyskując żadnego sukcesu. Wydawałoby się, że wojna jest gdzieś tam daleko, ale okazało się to naiwną myślą dla milionów ludzi, którzy zostali zmuszeni ruszać na wschód. Zapraszam do recenzji wielokrotnie nagradzanej książki, która od 2016 roku doczekała się aż trzech wydań. 

Pierwszy krok

Temat I wojny światowej w świadomości Polaków to dość dziwna mieszanka, która z jednej strony nie jest obecna w szerszej świadomości społecznej, ale niby coś tam się przewija. O jej konsekwencjach słyszał każdy – o Traktacie Wersalskim i odzyskaniu przez Polskę niepodległości, o przyczynach naucza się w szkołach, ale przebieg to w zasadzie front zachodni. A co tam na wschodnim? Piłsudski formuje Legiony, carat zbiera baty i państwa centralne podpisują z nim układ, a przyszły Marszałek trafia do twierdzy. Granica przesuwa się daleko na wschód. Potem to już rewolucja za rewolucją: mienszewicy, bolszewicy, „Aurora”, Lenin i te sprawy. Tylko co się działo na rodzimym podwórku? O tym się jakoś nie mówi.

Książka Anety Prymaka-Oniszk odsłania rąbka tajemnicy sprzed ponad stu lat. Może nie uświadamia ani nie przypomina, że Polacy walczyli we wszystkich armiach zaborczych (i nie tylko), strzelając do siebie, ale za to przedstawia koszmarne losy mieszkańców niegdysiejszych ziem Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego – losy bieżeńców. Autorka natrafiła na temat przez opowieści rodzinne. Mnie tytuł przyciągnął, bo skojarzyłem określenie „bieżeństwo” i datę z czymś, co u mnie w rodzinie określano „ewakuacją Kongresówki”. Ktoś słyszał? Pytałem znajomych, lecz choć wiele osób podkreślało kresowe pochodzenie swoich rodzin, to żadne z powyższych określeń nic im nie mówiło. Może ich nie dotyczyło, a może zniknęło z pamięci ludzkiej, przyćmione wydarzeniami kolejnej wojny światowej? 

Drugi krok

Gdy w 1915 roku stabilny dotąd front wschodni został przerwany pod Gorlicami, władze carskie wdrożyły w życie plan ewakuacji urzędów, dokumentów i zasobów państwowych razem z częścią kadry. To spowodowało także ucieczkę szlachty oraz przedsiębiorców z maszynami, urządzeniami i majątkami. Kolejny krok wykonała armia carska, podejmując decyzję o zastosowaniu taktyki spalonej ziemi, by wkraczającym Niemcom i Austriakom nic nie zostawić. 1812 rok wiecznie żywy. Konne zagony rosyjskiej kawalerii zmuszały do ucieczki masy chłopów i gnały ich w nieznane – na wschód. Niektóre miejscowości były podpalane zaraz po wyjściu mieszkańców.

Tak zaczął się jeden z największych exodusów ludności w dziejach XX wieku. I niestety bardzo tragiczny. Obrazy przedstawiane w Bieżeństwie 1915 są naprawdę brutalne. Jako przykład podam historię zapisaną przez jednego z pracowników organizacji pomocowych, który rozmawiał z człowiekiem, który kopał grób dla swojej żony i niemowlaka, którego nie miał jak wyżywić i które było skazane na śmierć głodową. A to tylko jeden z obrazów, który wydaje się dzisiejszemu człowiekowi nie do ogarnięcia. Opisy walki bieżeńców z przeciwnościami losu, z głodem i rozterkami natury moralnej przeplatają się z odkrywaniem przez nich swojej inności i unikatowości w otaczającym ich świecie. Coś co w mojej rodzinie funkcjonowało jako „ewakuacja Kongresówki” (ewakuacja, czyli coś uporządkowanego i zaplanowanego), dla milionów okazało się gehenną, w której nikt nie był gotowy na to, co się wydarzyło.

A wszystko zostało napisane ciekawym językiem, bardzo starannie dobranym na potrzeby narracji. Źródłami były wspomnienia pisane przez uczestników oraz dokumenty urzędowe. Wypowiedzi i cytaty nie są używane zbyt często. Autorka wybrała inną metodę: tworzy opisy sytuacji na podstawie cytatów, dorabiając na potrzeby książki brakujące szczegóły oraz wypowiedzi, malując sugestywne obrazy, wobec których nie można przejść obojętnie. Z pewną obawą stwierdzam, że mimo bardzo ciężkiego tematu, lektura wciągnęła mnie właśnie na skutek sposobu, w jaki książka została napisana. Od tego morza absurdu nie dało się oderwać w łatwy sposób – to bagno, które wciąga. Wciąga i nie chce pozwolić wydobyć się z niego. 

Trzeci krok

W tym morzu ludzkiej tragedii nie da się nawet w przybliżeniu ocenić, ile osób zostało wygnanych bądź poszło z własnej woli na wschód, stając się bieżeńcami. Trochę łatwiej jest wskazać, ile osób wróciło – w latach 1921-1924 około 1,1 miliona osób, które, nie mając nic poza ubraniem na sobie, musiały doprowadzić ugory do stanu użyteczności, czymś je zasiać, odbudować domy, stworzyć narzędzia i rozmnożyć zwierzęta. Praca, jaką musieli wykonać, była gigantyczna, ale trudności się nie kończyły. Wycieńczeni głodem i chorobami padali ofiarami głodów oraz epidemii. 

In genere mógłbym pisać więcej i więcej, ale zdecydowanie lepszą inwestycją czasową jest sięgnięcie po Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy i przeczytanie o tym zapomnianym fragmencie historii. To bolesny przykład na to, jak jedna nieprzemyślana decyzja może spowodować tragiczną lawinę, która porwie miliony ludzi. 

Redakcja: Grzegorz Antoszek
Korekta: Sylwia Kłoda
  • TYTUŁ - Bieżeństwo 1915. Zapomniani uchodźcy
  • AUTOR - Aneta Prymaka-Oniszk
  • WYDAWCA - Wydawnictwo Czarne
  • ROK WYDANIA - 2017
  • LICZBA STRON - 368

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *